Suv-y i suwy

Jest dzisiaj moda na suv-y.

 Jeżdżą nimi najbogatsi.

Każdy z nich swój wózek lubi,

A biedny z zazdrością patrzy.

 

Nie wiem dlaczego obecnie

Tak suv-y  są pożądane.

Przecież w „minionej epoce”

Były często używane.

Ja też, chociaż  niebogaty,

Takim pojazdem jeździłem.

Zakupiłem go na raty

I bardzo sobie chwaliłem.

 

Dzisiaj to wóz zagraniczny,

Ja miałem wyrób krajowy.

Dziś prawie wszystkie są czarne,

A mój był… seledynowy.

I w dodatku, proszę państwa,

Moja kochana… syrenka

Miała silnik dwusuwowy,

Co chrypiał, kasłał i stękał.

 

A te nowe, to niemowy,

Nawet nie słychać jak jedzie.

Dziś syrenki już nie kupisz,

Bo chociaż nie jesteś w biedzie,

Nawet za duże pieniądze

Syrenką nigdzie nie jedziesz.

To jest rarytas, zabytek,

Zacny gość na imprezie

Wśród innych, starych pojazdów.

I powiem tu bez obsuwy:

Największe zainteresowanie

Widzów wzbudzają właśnie dwusuwy!

K(n)ucie

Kiedy konie w kuźni kują,

To żaba nogę podstawia.

Stary sens tego przysłowia

Inaczej się dziś przedstawia

Przez ptaszysko, co ma buty.

(Kiedyś nawet je widziałem.)

Teraz sobie pomyślałem,

Że stary but, choć popruty,

Bez połysku, lecz podkuty

Więcej znaczy niż dwa buty.

Gdy nie wyszło nic z miłości

I przestałeś łykać prochy,

Dumny i chory z zazdrości

Zaczynasz znów stroić fochy.

Jak dłużej nie możesz kochać

I dalej ze sobą masz kryzys,

To będziesz jak dawniej kopać

I jak dawniej nienawidzić.

Kiedy już przestaniesz kochać

I przestaniesz  duszę leczyć,

To chciałbyś wszystkim dokopać

I ich cały świat zniweczyć.

Dlatego swego kamaszka

Chce dziś podkuć  pewna kaczka.

A mnie znów zła krew zalewa,

Kiedy słyszę wciąż to samo:

Podkówki odkute być mają

Tylko ze złomu z tupolewa.

SPA-cerek na mrozie

Najlepszy kosmetyk

To mróz, nie apetyt.

Mróz wszystkim policzki różowi,

Na włosy zarzuci siwiznę.

A apetyt szybko zrobi,

Że większą znów kupisz bieliznę.

Skutki działania mrozu

Wnet miną przy ogrzaniu,

A trwały wpływ apetytu

Dopiero po długim  bieganiu.

Dlatego proponuję

Młodszym, średnim i starszym:

Nie siedźcie i nie jedzcie.

Wybierzcie sposób tańszy:

Biegajcie, często biegajcie,

O kondycję swoją dbajcie.

Gdy zaróżowisz policzki

Będziesz zdrowy, silny, śliczny.

Bez względu na porę roku

Na powietrzu wszyscy ćwiczmy!

Krew z…

Dlaczego lubię alkohol?

Pociąga mną jak mocny hol.

Całe życie za mną idzie

I jak zadra we mnie tkwi.

Daje kopa jak po „spidzie”

Lecz spokoju – nie da mi.

Po ataku „deliryku”

Znalazłem się na odwyku.

Kiedy wreszcie wytrzeźwiałem,

Natychmiast się dowiedziałem:

Już nic nie pomoże mi,

Bo… alkohol mam we krwi.

Znaj proporcium

Tam ci jest Polska,

Gdzie stoi Jarosław.

Od dziś, więc nowe dane

Będą publikowane:

Dwie stopy kwadratowe

Prawdziwego Polaka

Pomieszczą tylko

Jednego bliźniaka.

Cała reszta terytorium

Najjaśniejszej Rz-politej

Będzie tylko przeznaczona

Dla banitów i banitek.

Tych gorszych i nieprawdziwych,

Ale tych, którzy mogliby,

Pomimo wszystkich podziałów,

Żyć spokojnie w naszym Kraju.

Higienistka

Wielka brzydula z tego pitbula.

Nie wiem, dlaczego moja ciotula

Codziennie rano myje mu zęby.

Chociaż każdemu psu śmierdzi z gęby,

Szczotkowania kłów nikt nie docenia.

Lecz przede wszystkim tu o to idzie,

Że jak piesek kogoś ugryzie,

To nie wywoła… zakażenia.

Białe szaleństwo

Śnieg ma swoje dobre strony.

Po pierwsze: kochają go dzieci,

Bo śnieżki i sanna do woli

I bałwan, biały facecik.

Panie też go uwielbiają.

Wcale tego nie udają,

Bo mogą zasłonić brzuszek

Ubierając się w kożuszek.

Trzydzieści procent facetów

Dla śniegu da się pokroić,

Bo skuteczniejszy od wiagry:

Ledwie spadnie, wszystko stoi.

Dziedziczna niepłodność

Jestem wesoły Romek

Sam nie wiem skąd się wziąłem.

I na tę okoliczność

Postanowiłem sprawdzić,

Czym właściwie jest dziedziczność.

Sam może dojdę do prawdy.

 

Czy mam siłę, by zamiary

Wcielić w życie? Nie mam wiary,

Że ogarnąć mi się uda,

Jakie piękne to są cuda.

Jakie rządzą nami prawa,

Że z miłością – nie zabawa

W łóżku, na łączce czy w życie.

Trzeba być odpowiedzialnym,

Tutaj stawką przecież życie

I to nie się bawiącego,

Ale właśnie poczętego.

 

Ileż jest w tym dramatyzmu,

Realizmu, romantyzmu ?

Więcej znaków zapytania

Co rusz tu mi się wyłania.

 

Jak połączyć prawo Mendla

Ze zjawiskiem podobieństwa.

Dlaczego, gdy dziadek zdechlak,

Wnuk uosobieniem męstwa?

 

Czy znaczenie gigantyczne

Miewają zwykłe przypadki

W sprawie ojca albo matki?

Czy komuś mogą się przydać

Informacje genetyczne?

Czy można zobaczyć coś,

Czego jeszcze nie widać?

Na to odpowie mi KTOŚ?

 

Poszedłem pewnej niedzieli

Do krewnego po kądzieli,

Znanym z tego, że każdemu,

Nawet najbardziej głupiemu,

Wyjaśni słowo po słowie,

Tak jak chłop krowie na rowie,

Każdą bez wyjątku sprawę.

Ma doświadczenie i wprawę,

Jest do bólu bezpośredni,

Rzeczowy i niewylewny.

To On ma w sobie to „coś”.

To On jest dla mnie tym „Ktoś”!

 

Mówię jemu, co mnie dręczy,

Co mówią mądrzy docenci,

Jakie moje wątpliwości,

Co mnie kusi, co mnie złości,

O czym wiedzieć chcę szalenie;

Słowem, czym jest dziedziczenie.

 

Wysłuchał wszystko mój Guru

Siorbnął całą miskę żuru,

Podkręcił wąsa i rzecze:

“Różne są defekty człecze.

Wiele z nich rodzice mają

I swym dzieciom je oddają.

Ale swojej bezpłodności

Nie przekażesz potomności.

I po to jest dziedziczenie

Żeby dać ci wyjaśnienie,

Że gdy nasz dziad albo tato

Swoich dzieciaków nie mieli

Wtedy my, także bez dzieci,

Będziemy się też starzeli.

Chyba, że, (tak guru gada),

Twa babcia miała sąsiada.

Wtedy, zupełnym przypadkiem,

Ktoś inny był twoim dziadkiem.

Bezpłodny dał nazwisko

Twemu ojcu, gdy się zrodził,

A sąsiad to inne wszystko,

Byś ty swoje dzieci płodził.

Tak to przypadkowy dziadek,

Zostawił życiowy spadek,

Który teraz swoim dzieciom,

Jak je będziesz miał,

Zostawisz, by dziedziczyli,

Jeśli będziesz chciał”.

Cenna żona

„Bardzo cenię moją żonę”-

To słowa zapożyczone

Od faceta, co przed laty

Był w wieku mojego taty.

 

Na podwórku  pod kasztanem,

Ten facet  siedząc przy wódce

Wyznał, że kocha się w młódce

Na zabój, prawie na amen.

 

Żona o tym się nie dowie,

Bo to jej pogorszy zdrowie.

Zresztą, on jej już przysięgał,

Nie będzie znów innej „gęgał”!

 

Tak więc, chociaż zaszły zmiany,

Jednak nie będzie zamiany,

Bo to wymaga rozwodu.

A on przecież jest katolik.

Choć drugą butelkę „golił”,

Przywalił łapami w stolik

I „czknął” na całe podwórko:

 

„Trudno mi jest żyć z tym grzechem,

Więc się dowiedz żono, córko,

Jaki  Wasz tatko “jest w dechę”!

Słowa odbiły się echem

I dotarły też do żony.

 

Ale facet był zdziwiony,

Kiedy szanowna małżonka

Wzięła coś na kształt toporka

I pogoniła potworka

Na oczach mojego taty –

Chyba do tej małolaty.

 

Dzisiaj mi się przypomniało,

Że sam jestem takim tatą.

Lat mam już więcej, niż mało.

Żywię się  ZUS-owską ratą.

Żonę też mam, a jakże;

Posunięta w latach także.

Również stypendystka ZUS-u

Z wolnej woli, nie z przymusu.

 

Cenię bardzo moją Żonę

Przed półwieczem poślubionę,

To mój przyjaciel najszczerszy

I wielbiciel moich „wierszy”.

 

Gdyby ktoś, nawet bez wódki,

Chciał dać za Nią jakieś młódki,

To nie pójdę na wymianę,

Bo wiem, co za Nią dostanę.

 

Dziś urządza się castingi,

Obowiązkowe są stringi,

Nikogo to nie obchodzi

W jakim worku kociak chodzi,

Co ma w środku kandydatka,

Czyżby to naprawdę gratka ?

 

Na koniec powiem bez lęku

Taki lekki, mały żarcik:

Lepsza stara żona w garści

Niż jakaś młódka na sęku!

Faktografomania

Życie ciągłe niespodzianki niesie.

Częściej w polityce niż w biznesie.

A każda niespodzianka

Opiera się na faktach,

Czyli tym co było lub jest

Rzeczywistością tak jak fresk.

 

Fresk to trwałe malowidło

Malowane od wiek-wieków

Przez najlepszych dla największych.

Dzisiaj jest fresków opiekun,

Który nowe freski tworzy

Według swoich własnych reguł.

Jego wizje amatorzy,

Wybrani z partii szeregu,

Malują na styropianie.

Nie potrzebne mu są ściany

Ani świeżo nakładany

Tynk farbami malowany.

Starczy normalne kłamanie.

 

Jego freski lub inaczej

Zwane „fakty autentyczne”,

To nieprawdy wyrażane

Wszędzie głośno i cynicznie.

Za każdym razem też stwierdza,

Że on we wszystko to wierzy.

Tym chcąc, czy nie chcąc, potwierdza,

Że nie chce z prawdą się zmierzyć.

 

Bo wierzyć można jedynie

W to, co faktem nie potwierdzisz.

Wierzenie nie jest dowodem.

Kłamie, kto inaczej twierdzi.

 

Na kłamstwie nie można zbudować

Niczego, co prawe i trwałe.

Wszystko, co nie jest faktyczne,

(Patrz: freski na styropianie),

Musi w końcu ulec faktom.

Choć niejeden bardzo wierzy

I chce, by była to prawda,

Chociaż ją głoszą… szulerzy.