GMO

Ratujmy żyjących ludzi,

Nie tylko życie poczęte.

Każde życie bez wyjątku

Dla wszystkich winno być święte.

 

Ludzkie życie z różnych przyczyn

Bywa wcześniej przerywane.

Ludzie giną w czasie wojen

I klęsk żywiołowych. Dane

Jednak nie oddają skali

Najważniejszej z przyczyn śmierci

Grożącej milionom ludzi.

Jak ustalili eksperci,

Jedna ósma populacji

Jest dotknięta plagą głodu.

Tam, gdzie najwięcej ludności,

Ziemia rodzi najmniej płodów.

 

Problem – to nadmiar ludności.

Wielki przyrost naturalny

Jest wynikiem przeświadczenia,

Że to stan całkiem normalny,

Gdyż liczne w domu potomstwo,

To świadectwo pomyślności.

 

Bardzo ciężko wtedy dyszę,

Kiedy takie bzdury słyszę.

Przecież zgodnie z treścią Biblii,

To właśnie ludzie powinni,

I po to im rozum dano,

By czynić ziemię poddaną.

A niezbędnym skutkiem tego

Jest mieć żywność dla każdego.

 

Zwykła hodowla zbyt długo

I w sposób ograniczony

Pozwala osiągać te cele,

Na które czekają miliony

Głodujących w świecie ludzi.

Jest nas już siedem miliardów.

Więc żeby wszystkich wyżywić

Potrzeba nowych standardów

Pozyskiwania żywności.

Nie tylko większej ilości

Lecz  też najwyższej jakości.

 

W krajach strefy równikowej,

Gdzie warunki niekorzystne,

Dlatego jest brak żywności,

Bo ona tam szybciej wyschnie,

Nim urodzi jakiś plon.

Stąd problem głodu się wziął.

 

Światowa produkcja żywności

Może by wystarczyła,

Gdyby nawet sucha ziemia

Też jakieś plony rodziła.

Są pustynne nieużytki

Do zagospodarowania.

Są też bagna, rozlewiska

Do mądrego osuszania.

A gdzie grozi nadmiar wody,

Potrzebna jest też budowa

Tam przeciwpowodziowych.

 

Lecz to wymaga nakładów

Na pozyskanie obszarów,

Które  dziś leżą odłogiem.

To są miliony hektarów,

Gdzie rychło może się zdarzyć,

Że, gdy znajdzie się tam woda,

Zmienią się w wielkie oazy.

 

Trzeba także, oprócz tego,

Wielu nowych technologii

Oraz ludzi, by tą wiedzę

W polu zastosować mogli.

 

Podjęte są już działania

Wszędzie, gdzie to dziś możliwe,

Żeby susze i powodzie

Były jak najmniej dotkliwe.

 

Są wymogi do spełnienia:

Nawożenie, nawadnianie,

Oraz wszędzie tam, gdzie można

Także mechanizowanie,

To kierunek bardzo słuszny

Dla Zielonej Rewolucji.

Tam, gdzie spełniono warunki

Plon się zdwoił w czasie krótkim.

Mimo wszystko są problemy,

Bo rośliny zmutowane,

Chociaż są bardziej wydajne

Mają też cechy niechciane:

I gdy będzie jakiś wstrząs,

Nie zrodzi się żaden kłos.

 

Potrzebne więc są odmiany

Roślin odpornych na susze,

W tym przypadku trochę łatwiej

Jest zebrać potrzebne fundusze.

Z odpornością na choroby

Bardzo trudno się uporać,

Bo bakterie i wirusy

To jest taka „dzielna” flora,

Która sama się mutuje

I odporniejsza się staje

Na środki, które roślina

Jako lekarstwa dostaje.

 

Tu nadzieja w genetyce.

Ona przyspieszy zjawiska,

Które odkrył Grzegorz Mendel

W prawie od Jego Nazwiska.

Dotychczas praktykowana

Zwierząt i roślin hodowla

To już niewystarczające,

Żeby starać się o „Nobla”.

Tak robiono do tej pory.

Dziś nauka sięga dalej.

Gdy potrzeby coraz większe,

Lepszych trzeba doskonaleń.

 

Dla ogółu  niezbyt znane

Jest to, że „Pierwszy Genetyk”

To naukowiec w habicie,

Który dowiódł niezbicie,

Że zespól genów to cechy

Potomstwu przekazywane.

 

Dziś wiadomo znacznie więcej.

DNA i jego struktury

To pole dla genetyka,

Szansa poprawy natury.

 

Trzeba uzyskać odmiany

Odporne na te choroby,

Które pomimo ochrony

Znacznie niszczą ziemiopłody.

 

Trzeba lepiej przystosować

Rośliny rosnące na polu

Do przetrwania braku wody

Lub jej większych niedoborów.

 

To kierunki najważniejsze

Dla poprawy sytuacji.

Co najmniej ćwierć wieku trzeba

I miliardowych dotacji,

Nim uda się plany wdrożyć.

Chciałbym takich czasów dożyć,

Kiedy ziemski „padół marny”

Ludzie będą opuszczali

Tyko z przyczyn naturalnych.

 

Nie wystarczy już doraźna

Pomoc na wypadek głodu.

Potrzeba jest wspólnych działań

Wszystkich bogatych narodów,

Żeby w czasie dosyć szybkim,

Zmniejszyć poziom głodowania.

Zamiast przysłowiowej rybki

Dać wędkę do jej łapania.

 

Kiedy zniknie z ziemi głód

Ja uwierzę, że to cud!

Limeryki 3

Kiedyś w Krakowie pewien ktoś miał coś, albo nawet dwa.

Inny ktoś nie musiał lubić inne czegoś, co lubić się da.

Różne są koleje losu,

Przeto powiem bez patosu:

Jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma.

 

Prezydentowa czarownicą, co miotłą wywija!

Żydzi oraz komuchy podnoszą w Polsce ryja!

Kto to taką miłość głosi

I znak pokoju przynosi?

Ojciec dyrektor do słuchaczy „Radyja Maryja”.

 

Wszyscy radują się na Nowy Rok,

Że przybędzie dnia na „barani skok”.

Nie chcą pamiętać tego,

Że począwszy od dnia onego

Będą staaa…rsi aż o cały rok.

 

Jest typem człowieka, którego eter rozwija,

Z wierzchu potulny„baranek” a w środku bestyja.

Czy to jest zbrodniarz przebrany,

Czy hazardzista spłukany?

Nie, nie. To jest podobno słuchacz “Radia Maryja”.

 

Aktywistom stronnictwa spod znaku „Dwie Kaczki”

Kazano nosić organizacyjne znaczki.

Najgorliwsi, nawet w domu,

Nie mówiąc o tym nikomu

Przepinali znaczki na swetry lub serdaczki.

 

Kuba. Castro chce wysłać rakietę do Słońca,

Choć wiadomo, że ta gwiazda jest bardzo gorąca.

„Choć o tym dobrze wiemy,

To jeszcze przedtem wyślemy

Tam  dla sprawdzenia, w nocy, zaufanego gońca”.

 

Rekrut opowiadał swym kolegom z wojska,

Że jego małżonka jest jak Matka Boska.

Gdy ją kiedyś zobaczyli,

To zamarli i po chwili

Wielkim chórem wrzasnęli: „O Matko Boska!”.

 

John był dumny z rozporka sprężystego jak drucik,

Gdy raz po raz na lewiznę zmykał jego fiucik.

Odnosił same sex-zwycięstwa.

Z czasem jednak zabrakło mu męstwa,

Zwyciężyła grawitacja, przed nią już nie uciekł.

 

Pewien dżokej ze Służewca wygrał derby, był na topie.

Jeszcze w stajni, pełen werwy dogonił swą Zofię.

Gdy ją dosiadł,

To ją posiadł.

Lecz przeprosił: „Prrrr…., zagalopowałem się trochę”.

 

Pewien doktor doił od innych pieniądze dla żony.

Wydawał je na kosmetyki i inne androny.

Jednak, gdy przyszła podagra

I nie pomagała wiagra,

Po rozwodzie sam się poczuł przez nią wydojony.

 

Profesja, której ona cała się oddała

Nic jej w szczególności dobrego nie dała

Oprócz konta w banku

I licznych kochanków.

Ale dobrze jej tak. Ma to, czego chciała.

 

Znany w Polsce wszystkim wodospad Siklawa

Dziwną bojaźnią małych chłopców napawa.

Gdy spojrzą w dół,

To pół na pół:

Albo się zsikają, albo puszczą pawia.

 

Jeszcze nie stary pewien wikary,

Za nieczystość płciową serwował kary.

Gdy jemu się grzech trafił,

To on wtedy potrafił

Umyć jak Piłat ręce, ten satyr stary.

 

Pewien młody biegacz, lubieżnik niestety,

Biegając po bieżni szukał swej podniety.

Pytacie, co go tak kręciło,

Kiedy mu się dobrze robiło?

Wtedy, gdy ostatni przybiegał do mety.

 

Reżyser horrorów John Howard Carpenter

Poradził raz panience z „Sexual Center”:

W każdej sytuacji bez wyjścia,

W miejsce figowego liścia

Wkładaj czerwone majtki z napisem „NO ENTER”.

 

Teściowa pod drzwiami życie swe naraża,

By podsłuchać jak o niej zięć się wyraża.

W końcu prawdę usłyszała

I obrażona zemdlała.

Jak już podsłuchujesz, to się nie obrażaj.

 

Mały Janek, dla zabawy zbudował mostek z klocków.

Dla kawału wymyślono most wzdłuż rzeki w Wąchocku.

Czy życie zna też inne przykłady,

Kiedy na most wjechać nie da rady?

Tak. Jest to świeżo zbudowany most drogowy w Płocku.

 

Puszczał bączki mały chłopczyk, Janek Kierdzi.

Pięknie to robił, tak jego mama twierdzi.

Lecz gdy był podrósł,

To ktoś mu doniósł:

Ty nie puszczasz bączków, lecz normalnie pierdzisz!

 

Pewne skojarzenia wiodą ludzi na manowce,

Dlatego polonista czasem znajdzie się w kropce.

Jeśli ty masz inne zdanie,

To odpowiedz na pytanie:

Jest stalowa wełna, czy są też stalowe owce?

Duchowa cielesność

Dziś sześcioletnia córeczka

Powiedziała mej teściowej,

Że nasz domek, gdzie mieszkamy,

Jest przez duchy nawiedzany.

 

Zdumiała się, skąd u dziecka

Taka myśl powstała w głowie.

Może na podwórku chłopcy

Straszą dzieci jakimś „obcym”?

Wzięła małą na kolana,

Przytuliła i spytała,

Od kogo i w jaki sposób

O duchach się dowiedziała.

 

Mała jej opowiedziała,

Że kiedyś w nocy słyszała,

Jak duchy łóżkiem szurają

I imię tatusia wołają.

Potem ktoś sapie i jęczy,

A przestaje, gdy się zmęczy.

Prawo młodości

Prowadziłam dziś prelekcję

Dla grupy chłopców z liceum.

Myślałam, że Prawo Pascala

Nie zaciekawi zbyt wielu.

Fizyka, to doświadczenie.

Więc zrobiłam prezentację,

Żeby chłopcom udowodnić

To, że pan Pascal miał rację.

 

Byłam bardzo zaskoczona,

Że się interesowali.

Przez cały wykład uważnie

Patrzyli się i słuchali.

 

Po zajęciach, w toalecie,

Jak poprawiałam grzyweczkę,

Odkryłam, że moje piersi

Prześwitują przez bluzeczkę.

Teraz wiem, że dla nich były

Ciekawsze biustu szczegóły,

Niż podawane przeze mnie

Prawa Pascala formuły.

Zaprawki przede wszystkim

Różne rzeczy robią panie

Podczas jazdy samochodem.

Najczęściej są to czynności

Poprawiające urodę.

Przeważnie malują usta

Lub poprawiają włoski.

Wygląd i stan garderoby

Też jest przedmiotem ich troski.

 

To zupełnie naturalne,

Gdy czyni to pasażerka

Pod warunkiem, że używa,

Tylko własnego lusterka.

Wiele pań jest kierowcami

I nieźle autem kierują.

Jednak podczas jazdy często

Także usteczka malują.

 

Dzisiaj właśnie miałem stłuczkę.

Najechała mnie kobieta

Urywając tylny zderzak.

Każdemu zdarzy się niefart.

Nie doszłoby do kolizji,

Gdyby bardziej uważała.

Wysiadłem z auta, a pani

W swoim wozie wciąż siedziała.

Z początku pomyślałem, że

Może z wrażenia zemdlała.

 

Zajrzałem do wnętrza wozu,

A pani rzekła te słowa:

„Spokojnie, nic się nie stało.

Muszę skończyć się malować!”

Przedstawiona

Dzisiaj w towarzystwie męża

Poszliśmy na bal do szkoły,

W której bardzo dawno temu

Z trudem maturę gryzmolił.

Siedzieliśmy przy stoliku

W dużej grupie koleżeńskiej.

Z nami jego koleżanki

I ich „połówki” małżeńskie.

 

Bal udany. Pełen luzik.

Jestem w dobrym towarzystwie.

Słucham wspominek o czasach,

Kiedy nosili tornister.

Bawiłam się wyśmienicie

Dotąd, gdy się ukazała

Pani, w której przed ćwierćwieczem

Cała szkoła się kochała.

Była to też oczywiście

Szkolna miłość mego męża.

Zgadłam, kiedy zobaczyłam,

Jak na nią swój wzrok wytężał.

 

Podeszła do naszej grupy

Jak jakaś Koryntu córa.

On przestawił mnie przybyłej

Jako… koleżankę z biura.