Zapach kobiety?

Brałam prysznic jak co rano,

Gdy nagle zadzwonił do drzwi

Doręczyciel z Interflory.

Właśnie kwiaty przyniósł mi.

 

Zarzuciłam kąpielowy

Ręcznik z przodu na ramiona.

Frotka dobrze mnie zasłoni,

Nie jest tak cienka, jak woal.

Otworzyłam drzwi szeroko,

Aż frezjami zapachniało.

Kwiaciarz śmiechem mnie powitał.

Za mną duże lustro stało…

Stopniowanie

Mój dziewiętnastoletni syn

W chwili szczerości mi wyznał,

Że jego miła jest w ciąży.

Mój synek to już mężczyzna!

 

Powiedział też, że ma pewność,

Iż to on jest przyszłym ojcem

I wyzwaniu stawi czoła.

Mój syn jest także mołojcem!

 

Mówił też, że przyszła mama

Ma chorobę weneryczną.

On też chory, ale przecież

Mają opiekę medyczną.

Czy dziecko jest zarażone,

Będą się martwili później,

Bo teraz brak jest pewności

I jeszcze może być różnie.

Jest to problem, lecz nieduży

I nie ma tu nic do rzeczy.

Przecież każdą francę można

Antybiotykiem wyleczyć.

 

Myślałem, że to mężczyzna

Tak dzielny niczym mołojec.

Jednak muszę zmienić zdanie:

Bardzo głupi. Obydwoje!

Zaklęty krąg

Mam fajnego profesora.

Męczy nas matematyką,

Ale kiedyś nieświadomie

Skojarzył się z erotyką.

 

Chodząc po klasie wyjaśniał,

Że okrąg jest „jakimś zbiorem”,

Lecz uczniów tylko ciekawił

Jego rozpięty rozporek.

Każdemu się może zdarzyć

Taki defekt garderoby,

Ale była jeszcze puenta

I tutaj ją chcę wydobyć.

 

Nieświadomy sytuacji

Podszedł jeszcze do tablicy.

Narysował kredą okrąg,

Żeby zbiór punktów przećwiczyć.

 

Potem zrobił krok do tyłu.

Ocenił własny rysunek

I zwrócił się w stronę klasy.

Na twarzy widać frasunek.

Klasa też patrzy na niego.

Wszystko wokoło ucichło.

„Bardzo państwa chcę przeprosić

Za to, że jajo mi wyszło”.

PS.

Muszę tutaj podpowiedzieć

W geometrii niezbyt biegłym,

Że okręgiem jest zbiór punktów

Równo od środka odległych.

Dopinguję

Doping w sporcie jest potrzebny

Ośmielam się mieć swe zdanie.

Bez dopingu tylko lanie

Czeka naszych. To jest pewnik.

 

Niech badają moczu próbki.

Niech szukają, to mi wisi.

Ja napełnię  swoje kubki

I wzniosę zdrowie… publisi.

Gaduła

Mówię tak jednemu panu:

Ty się koniecznie zastanów

Jaka będzie z tego korzyść

Gdy swoją gębę otworzysz.

 

A on gadał, gadał, gadał,

Gadał jedno, i to w kółko,

Czy to jakaś jest blokada ?

Już pot zrosił jego czółko.

 

Tak gadał dziad do obrazu,

A obraz mu… ani razu.

Bierny wstyd

Biernik jest wredny,

szczególnie  dla kobiet.

Kiedy spytać: „kogo, co?”

Ona  ma  na sobie.

 

Gdy ją tak spytać w alkowie,

Jak ona wtedy odpowie?

                                „Co ?”

 –  nie za dużo, każdy widzi;

                                 „Kogo ?”

– nie odpowie, bo się wstydzi.

Mięsień piwny

Ten sam wielki, męski brzuch

Jest za duży z przyczyn dwóch:

Ona mówi, że przez piwo

                        urósł jemu aż tak krzywo.

On zaś twierdzi, że potrzebny

                     jest mu jako bak na piwo.

 

Obrońca skóry

W mieście Łodzi, na Bałutach

Żyła pani Staromiejska.

Jej adres: ulica Zgierska,

Poddasze, izdebka mała.

Sama jedna, nawet wnuka

Nasza staruszka nie miała.

 

Starsza pani razem z pieskiem

Żyli tam bardzo spokojnie.

Pies ochraniał ją przed giezkiem,

Walczył z natrętem jak żołnierz.

Piesek mały, bo szczeniaczek.

Nie pudelek, nie ratlerek,

Tylko zwykły rotwajlerek,

Co poszczeka i poskacze.

 

Kilka lat szybko minęło.

Pani S. zdrowia odjęło

A pieskowi sił przybyło.

Było spokojnie i miło.

 

Przyszedł dzień, gdy pani zmogła.

Siedzieć i chodzić nie mogła.

Nim przytomność utraciła,

Pogotowie wykręciła.

 

Jedzie „erka” na sygnale.

Nie spieszy się jednak wcale,

Bo sanitariusze wiedzą,

Że przez telefon powiedzą

Komu trzeba i gdzie trzeba,

Że komuś spieszno do nieba.

 

W końcu jednak dojechali.

Na poddasze się wdrapali,

A tu zawód na nich czeka.

Groźny pies warczy i szczeka!

 

Oni nie są rakarzami,

Więc nie wiedzą jak psa podejść.

Tylko wiedzą, jak pavulon

Zmienić na forsę za „skórę”.

 

Muszą więc od jej drzwi odejść,

Bo pies groźny jak tsunami,

Nie da podejść do swojej pani.

Wierny pani aż do końca.

 

A pani psu nie umarła,

Bo to tylko był ból gardła.

Piesek panią uratował,

Bo… nie wpuścił pogotowia!!!