Nie chwyciło…

Podkochuję się w koledze,

Z którym razem pracujemy.

Mam z tym dość poważny kłopot,

Gdyż co dzień się widujemy.

Dziś niespodzianie zapytał,

Czy mam już plany na piątek.

Uradowałam się myśląc,

Ze to jest dobry początek

Bliższej naszej znajomości.

 „Nie myślałam, że zapytasz.

Jestem wolna”, potwierdziłam.

Natychmiast swą szansę chwytam.

Spojrzał na mnie ucieszony,

Jakby znalazł dwa miliony.

„Czy to znaczy, że zostaniesz

W najbliższy piątek wieczorem

Zamiast mnie na nocnej zmianie?”.

Podwójna niespodzianka

Po paru latach z dziewczyną

Nareszcie się jej oświadczę.

Kupiłem piękny pierścionek.

Przygotowałem kolację.

Będzie dzisiaj nastrojowo,

Jak na romantycznej schadzce.

 

Kiedy już nadszedł ten moment,

Przyklęknąłem na kolano

Otworzyłem pudełeczko,

Patrzę, a w głowie mam chaos.

W etui zamiast pierścionka

Znalazłem prezerwatywę.

Patrzymy na nią oboje

Z zażenowaniem i wstydem.

 

To kumple, gdy u mnie byli,

Grzebali w moich szufladach

I znając moje zamiary

Zrobili mi głupi kawał.

Ślad po sercu

Odwiedziłem swoją siostrę.

U niej też zanocowałem.

Wczesnym rankiem przez siostrzeńca

Ze snu wyrwany zostałem.

 

Maluszkowi się nudziło

I postanowił coś zrobić.

Wbił mi w udo kawał blachy

I jeszcze młotkiem ją dobił.

 

Ta blaszka to foremeczka

Do ciasteczek w kształcie serca.

Do końca życia mam bliznę

Przez małego utrapieńca.

Jestem w niebie

Moja pięcioletnia córcia

Jest ostatnio dla mnie miła.

Dotąd była jak diabełek,

Ciągle by tylko broiła.

Teraz robi, o co proszę.

Chętnie chodzi do przedszkola,

A potem przez cały wieczór

Prawie nie schodzi z mych kolan.

 

Zadziwiony nagłą zmianą

Zrobiłem małe podchody,

Żeby mi wytłumaczyła,

Jaki e są tego powody.

Znów siadła mi na kolana

I głaszcząc czule po ręce

Powiedziała mi, co czuje

Małe serduszko dziecięce:

„Tatusiu, jesteś już stary.

Niedługo pójdziesz do nieba

I bardzo chcę, żebyś na mnie

Nigdy więcej się nie gniewał”.

Nieprofesjonalny

Miałam kiepskie przeżycia.

Skutkiem tego – depresja.

Poszłam do psychologa,

Właśnie trwa pierwsza sesja.

 

Szczerze mówię o swym życiu,

O dzieciństwie i młodości.

O krzywdach, co mnie spotkały

I krótkich chwilach radości,

Które spędziłam w ukryciu

W ramionach swego chłopaka.

 

Psycholog mi nie przerywa.

Patrzę na niego. On płakał!

Cicha woda

Ojciec rozmawiał dziś ze mną

Po raz pierwszy o „tych sprawach”.

Troszeczkę był przy tym spięty,

Chociaż luzaka udawał.

Dla mnie to już nie nowina.

„Pierwszy raz” już mam za sobą.

Życie wokół naprzód biegnie.

Nie mogę przecież stać obok.

 

W pewnej chwili do pokoju

Zajrzała też moja matka.

Ona ma mnie za malucha.

Mnie, już szesnastolatka!

 

Zagadała do tatuśka:

„Tylko spójrz dobrze na niego.

Czy któraś z dziewcząt by chciała

Iść do łóżka z tym lebiegą?

Dysonanse z mym awansem

Mój szef oświadczył mi dzisiaj,

Że nie dość ciężko pracuję

I jak zaraz się nie zmienię

To nigdy nie awansuję.

Zdziwiona się dopytuję,

O co tu konkretnie chodzi

I co w kolejnym awansie

Może mi bardzo przeszkodzić.

 

On ma problem z tym, że chodzę

Na lektoraty francuskie

I dwa razy tygodniowo

Moje biurko stoi puste.

Faktycznie. Przychodzę później,

Lecz w pracy zostaję dłużej.

Jemu to bardzo przeszkadza,

Gdy rano nie ma mnie w biurze.

 

Najbardziej dziwne w tej sprawie

Jest to, że ja na te lekcje

Zapisałam się, bo byłam

Przymuszona przez dyrekcję,

Gdyż najważniejszym warunkiem

Awansu pracowniczego

Jest pozytywna ocena

Z lektoratu francuskiego.

Pocieszanka

W końcu usunęłam bliznę,

Którą miałam od dzieciństwa.

Nie mam na lewym policzku

Tego fatalnego świństwa.

 

Minęły już dwa tygodnie.

Nie mogę się przyzwyczaić,

Że to, co widzę w lusterku

Nie fotoshop, lecz realizm.

 

Zwierzyłam się mojej mamie,

Że trochę brak mi tej blizny,

Gdyż byłam przyzwyczajona

Do tej dawnej podobizny.

Zdaje mi się, że straciłam

Swą wyrazistość, charakter.

Na to mama mnie pociesza

Jak zwykle z niezwykłym taktem:

Nie przejmuj się tą stratą,

Bo u ciebie jeszcze wiele

Wad i defektów, które

Kształtują… twój charakterek.

Zbyt twarda

Moja córcia, ośmiolatka,

Miała dzisiaj urodziny.

Niestety. Niedane jej było

Bawić się z gośćmi swoimi.

Nie widziałem, jak i kiedy

Zeskoczyła z taboretu…

Od niej też nie usłyszałem

Wiarygodnego konkretu.

 

Efekt skoku był mizerny.

Nóżka spuchła jej jak bania.

Miała szczęście w nieszczęściu, że

Obyło się bez złamania.

 

Zawiozłem ją do lekarza,

Żeby opatrzył stłuczenie.

W poczekalni niespodzianie

Wyjawiła swe strapienie.

 

Wyszeptała mi przyczynę

Niefortunnego skakania.

To starszy brat jej przekazał

Tajemny sekret latania:

„Na niektórych ośmiolatków

Podczas ich ósmych urodzin

Umiejętność szybowania

Niespodziewanie nachodzi”.

Chciała sprawdzić, czy to prawda,

A ta okazała się… twarda.

Na oko

Miałem dodatkową kasę

I wpadłem na taki koncept,

Żeby sprawić niespodziankę

Swojej kochanej małżonce.

 

Znałem jej skryte pragnienie,

Więc jej kupiłem sukienkę,

Którą sobie wymarzyła

Licząc skrycie na podziękę.

 

Gdy tylko ją zobaczyła,

Odczuła to, jako despekt,

Gdyż kupiłem rozmiar eMkę,

A winienem nabyć „Eskę”.

Histerycznie wykrzyczała,

Że jej wciąż życie zatruwam,

Że większy rozmiar kupiłem,

Bo uważam, że jest gruba!

 

Trochę trwało, nim się ona

Troszeczkę uspokoiła

I dała mi się namówić,

Żeby suknię przymierzyła.

Z ociąganiem ją wkładała

Cały czas patrząc się na mnie.

Sukienka na moją żonę

Pasowała idealnie!