Twardzielka

Mam córeczkę, pięciolatkę,

Którą staram się wychować

Jak chłopaka na twardziela.

Nawet uczę ją… boksować.

Chcę żeby, gdy coś „nie jest tak”,

Nawet troszkę nie płakała,

A przeszkody i trudności

Odważnie pokonywała.

W każdej chwili, w stresie, w szoku

Musi zachowywać spokój.

 

Kiedyś córcia, ja i żona

Powracaliśmy z zakupów.

Mała niosła dwie torebki

Pełne zakupowych łupów.

Podczas wchodzenia po schodach

Potknęła się nieszczęśliwie

I wpadła na kaloryfer

Raniąc się w główkę dotkliwie.

 

Nie zdążyłem jej uchronić,

Bo też miałem torby w rękach.

Ta chwila dla mnie i żony,

To była wielka udręka.

Córcia, choć guzek na czole

I policzki jej sinieją,

Odetchnęła i spokojnie

Powiedziała: „O, już grzeją”!

Dojrzałość

Moim chrzestnym jest najlepszy

Przyjaciel mojego taty.

Poznali się bardzo dawno,

Bo przed dwudziestu dwu laty.

Wspólnie prowadzą firmę,

Która nieźle prosperuje.

Chrzestny często mnie odwiedza.

To naprawdę fajny wujek.

 

By uczcić mą osiemnastkę,

Dziś zabrał mnie na zakupy.

Jest październik, wszędzie widać

Halloweenowe wygłupy.

Na stoisku z przebraniami

Włożył hełm Lorda Vadera

I bardzo głębokim basem

Rzekł tak jak do Skywalkera:

„To ja jestem twoim ojcem”.

Było śmiesznie, więc się śmiałem,

A on w przypływie szczerości:

„To prawda. Nie żartowałem”.

Po trzech latach…

Od trzech lat mam prawo jazdy.

Przydarzyła mi się stłuczka.

Nie jechałam zbyt uważnie.

Będzie kosztowna nauczka.

Facet, którego stuknęłam,

Wyskoczył jak oparzony

I zaczął się na mnie wydzierać

Językiem dość mocno „słonym”.

 

Kiedy się ze mną rozprawił,

To miał pełne usta wzgardy

Dla tych wszystkich, dzięki którym

Otrzymałam prawo jazdy.

Szczególnie źle się wyrażał

O mym byłym instruktorze,

Że to baran i niezdara…

Potem było jeszcze gorzej.

 

Ja przerażona siedziałam

I patrzyłam, jak się ciska.

Dopiero wysiadłam z auta,

Gdy przyjechała policja.

Wtedy poznałam, kim jest ten

Kierowca nadzwyczaj wprawny.

Teraz nikt, ale wcześniej mój

Instruktor nauki jazdy.

Pierniczek

Bardzo lubię czytać książki.

Nie ruszam się bez lektury.

Kiedyś wybrałam się w podróż

Koleją aż na Mazury.

Miałam przesiadkę w Toruniu.

Byłam głodna, więc pierników

Dość dużą paczkę kupiłam

Na stacji w małym sklepiku.

 

Usiadłam na ławce obok

Dość zdrożonego mężczyzny.

Widać zmęczenie podróżą.

Na głowie pasma siwizny.

Mogłam oddać się lekturze.

Czytałam i zajadałam

Pierniczki, które co chwila

Z paczki obok wyjmowałam.

 

W pewnej chwili zobaczyłam,

Że pan także się częstuje

Mięciutkimi pierniczkami.

Wprost się nimi delektuje!

To mnie bardzo zaskoczyło,

Jednak nie reagowałam.

Wzięłam następne ciasteczko

I dalej książkę czytałam.

 

Sytuacja się powtarza.

Paczka leży między nami.

Na zmianę, jedno po drugim

Ciastka z paczki wyjadamy.

 

Po ostatni piernik na dnie

Sięgnęliśmy równocześnie.

Pan zachował się szarmancko,

On ostatniego nie weźmie.

„Proszę bardzo”, usłyszałam.

Nagle nadjechał mój pociąg.

Złapałam książkę i torbę.

Dałam już spokój łakociom.

 

Szukałam swego biletu,

Kiedy już byłam w wagonie.

Otworzyłam torbę, a w niej…

Pierniki wcześniej kupione.

A propos

Jestem na “ostatnich nogach”.

Za tydzień może urodzę.

Już teraz miewam kłopoty

Wtedy, gdy z wanny wychodzę.

Mąż, widząc jak się gramolę,

Zaśpiewał a propos tego:

„Zostawcie Titanica,

Nie wyciągajcie go…”.

 

Innym razem go prosiłam,

Żeby mi założył buty.

Muszę ciepło się ubierać,

Bo jest zima, luty luty.

Nogi w ciąży bardzo puchną.

Bardzo też przeszkadza brzuszek.

On siłując się z kozaczkiem

Ciepluteńkim jak kożuszek

Skomentował: „Jaka bajka,

Taki bucik i Kopciuszek”

Przedobrzył

Dostaliśmy niespodzianie

Zaproszenie dla wybrańców,

Żeby koniecznie wziąć udział

W karnawale przebierańców.

 

Ja blondyna, a mąż łysy.

Mamy tam być cyganami.

Konieczne będą peruki.

Później zajmę się strojami.

 

Kupiłam sobie perukę.

Mąż „włosów” nie potrzebuje.

W samochodzie ją zakładam,

Niech z brunetką porandkuje.

 

Był zachwycony nabytkiem,

Aż mnie do siebie przytulił.

Zaczęliśmy się całować…

Nie będę zdradzała kulis.

Nagle na komórkę męża

Nadszedł sygnał sms-a.

Wysłał mu go syn, więc zaraz

Musiał odebrać adresat.

 

Dał mi go do przeczytania.

Treść jest nie do uwierzenia.

W jednej chwili wszystkie moje

Uczucia do „chłopów” zmienia.

A tam było napisane

Tylko jedno krótkie zdanie:

„Tata, nic matce nie powiem,

Lecz jedź z tą cizią gdzieś dalej,

Bo mama lata po sklepach

I możesz mieć przechlapane”.

Gorszycielka

Dzisiaj razem rodzicami

Byłam w wesołym miasteczku.

Mam skończoną siedemnastkę,

Lecz bawię się tam jak dziecko.

 

Mój tata stwierdził, że jeśli

Ubiorę czapkę pajaca

I pochodzę w niej przez wieczór,

Będzie mi się to opłacać.

Za ten żarcik da mi stówkę.

Innym tak płaci za dniówkę!

 

Choć wyglądałam komicznie,

To zgodziłam się ochoczo.

Bawiliśmy się wesoło

Słysząc, jak ludzie chichoczą.

 

Fajna zabawa trwała aż

Do chwili, gdy ktoś zgorszony

Dał ojcu adres poradni

Dla dzieci upośledzonych.

Prawdziwy żart

Dzisiaj rano byłem świadkiem

Awantury wśród mych dzieci.

Kłóciły się o drobnostkę

Panieneczka i facecik.

Córka ma latek czternaście,

Dopiero dwanaście synek.

Wyzwisk, przytyków i obelg

Trwał przydługi pojedynek.

 

Dwa z nich mnie zaciekawiły.

Ona: „Ty głupi głupolu!

Przez ten twój głupi Internet

Ogłupiałeś jak małpolud.”!

 

Jego replika jest gorsza:

„A ty straciłaś dziewictwo”!

Nie jestem pewny, czy to fakt.

A może żartował nicpoń?

Adres

Pracuję firmie, co miała

Niedawno debiut giełdowy.

Od teraz jej urzędnicy

Muszą mieć adres mailowy.

 

Wzór służbowego e-maila:

Kod oddziału i nazwisko,

Potem „małpa”, nazwa firmy.

Taki jest adres. To wszystko.

 

Moje nazwisko: Niski,

A kod oddziału „2pe”.

Podoba wam się mój adres?

Bo mnie kategorycznie nie!

Anonim?

Byłem świadkiem mego brata

Na jego kościelnym ślubie.

Chętnie przyjąłem ten zaszczyt,

Gdyż po prostu śluby lubię.

 

Kilka razy byłem gościem,

Gdy koledzy ślubowali.

Wszystkie śluby są jednakie.

Jego przebieg to formalizm.

 

Ten ślub miał być wyjątkowy,

Przecież świadkowałem bratu.

Chciałem, żeby celebracja

Miała wyjątkowy status.

Podczas ślubnej ceremonii

Stałem obok młodej pary.

Dzisiaj liturgię prowadził

Młody ksiądz, nowy wikary.

Z początku było normalnie.

Nagle, – przysłowiowa „kiszka”.

Ksiądz przy składaniu przysięgi

Zapomniał imię braciszka!

Pyta go: „Jak pana imię”?

Schylony do ucha, z bliska.

Trema. Brat nie odpowiada,

Ksiądz ponownie, ale głośniej

Spytał go: „Jak pana imię?,

Licząc, że brat się otrząśnie.

 

Zapytał go po raz trzeci,

Lecz teraz już z nutką gniewu.

Brat jak w transie odpowiedział,

Że: „Pan ma na imię Jezus”!