Mama miała koleżankę
Która „była ponad wszystkich”.
Uważała się za lepszą
Nawet od swoich najbliższych.
Jej małżonek to marynarz.
Pływał w stopniu bosmanmata.
To on jej szafę zapełniał
Ciuchami z całego świata.
Miała dostęp do ubiorów
Znacznie lepszych niż krajowe.
Oprócz ubiorów „zza morza”
Szyła także u krawcowej.
Jej największą dumą było
Naturalne futro z lisa.
Takiego nie było nigdzie,
Nawet w najdroższych komisach.
Zawsze patrzyła z pogardą
Na kupujących w „lumpeksie”.
Ona tego typu sklepy
Umieściła na indeksie.
Jednak prawda była taka,
Że bez najmniejszych kompleksów
Chodziła, lecz w innych miastach,
Do lumpeksów i szmateksów.
Wydało się to przypadkiem.
Podczas jednej z takich wizyt
Powiesiła na wieszaku
Ten swój bezcenny rekwizyt.
Przymierzała inne ciuchy.
Wcale się jej nie spieszyło.
Gdy wróciła, po jej futrze
Już nawet śladu nie było.
Zostało szybko sprzedane
Jako fałszywe „jenoty”
Jakiejś nieznanej kobiecie
Na wagę, za parę złotych!