Mam mieszkanie na poddaszu.
Latem ledwo wytrzymuję.
Trzy wiatraki ledwo chłodzą.
Z gorąca prawie wariuję.
Często biorę zimny prysznic.
Potem prawie na golasa
Pracuję przy komputerze,
Zamiast byczyć się na wczasach.
Właśnie byłem pod prysznicem,
Gdy zadzwonił dzwonek do drzwi.
Otworzyłem. Stoi sąsiad,
A mokra kałuża pod nim.
Tak jak ja jest przepasany
Tylko cieniutkim ręcznikiem.
Pot strugami z niego cieknie,
A on sam już ledwo zipie.
– Co się stało panie Tadziu? –
Spytałem uprzejmie sąsiada.
– Pan zna się na komputerach.
Potrzebna pomoc i rada.
Mój komputer nie pracuje
I nie umiem nic z tym zrobić.
Czy mógłby pan rzucić okiem,
No bo żona chce mnie pobić!
Pomogłem. Komputer działa.
Mogłem poprawić swój ręcznik.
Sąsiad koniecznie chciał płacić
I tak bardzo był mi wdzięczny,
Że nawet wyszedł na schody,
By znów ponowić pytanie:
– Ile mam panu zapłacić
Mój drogi, kochany panie?
– Niech pan wcale nie żartuje.
To była dla mnie przyjemność.
Kiedyś ja będę w potrzebie,
A więc liczę na wzajemność!
Na klatce spotkał nas sąsiad,
Który wychodził z mieszkania.
Widział i usłyszał wszystko.
Od tej pory… się nie kłania.