Zdolniacha

Dostałem w pracy smartfona.

Sprzęt jest nowy, wypasiony.

Powinienem się ucieszyć,

A jestem bardzo zmartwiony.

Zdarza mi się, że coś zagubię,

Albo zniszczę bez powodu.

Muszę ten smartfon pilnować,

Choć dużo przy tym zachodu.

Kupiłem zaraz specjalne

Żelowe opakowanie.

Jest miękkie, gdy smartfon spadnie,

Nic złego mu się nie stanie!

 

Dzisiaj ktoś do mnie zadzwonił,

Gdy szedłem sobie spokojnie.

Sprawdziłem skąd połączenie.

Zwykła pomyłka. Nie do mnie.

 

Raptem upadł mi telefon.

Zdrętwiałem, że się uszkodzi.

Nie potłukł się, bo ochraniacz

Upadek na bruk złagodził.

 

Odbił się chyba dwa razy

Podskakując pełen gracji

I…  zniknął z pola widzenia

W kratce od kanalizacji.

Powonienie

Mój mąż w żartach mówił córce,

Że jeśli kiedyś publicznie

Zdarzy jej się puścić bąka,

To niech znajdzie błyskawicznie

Niesympatyczną osobę

I natychmiast głośnym słowem

Całą winę na nią zwali

Wywołując wokół tego

Całkiem niewinny skandalik.

 

Wczoraj z mężem i córeczką

Stałam w kolejce do kasy.

Wtem poczułam „zgniłe jaja” –

Ten smród, to „bąkowy” klasyk.

Wszyscy go w kolejce czuli,

Gdyż zapach był wszechobecny.

Nikt na to nie reagował.

Udawali, że są grzeczni?

 

Córcia spojrzała na ojca.

Potem udając niedowład

Rzekła do mnie głośnym szeptem:

– Fuuuj… Mamo, jak mogłaś!!!

Jak trwoga…

To mój debiut kulinarny.

Ugotowałam obiadek.

Na tą fetę nawet przyszedł

Stary łakomczuch – mój dziadek.

 

Nim zaczęliśmy posiłek,

Tata nam zasugerował,

Żeby wpierw zmówić modlitwę,

A następnie konsumować.

 

Wszyscy poparli ten pomysł,

Zdumiony dziadek wprost zamilkł,

A ja krzyknęłam z wrażenia…

Wszyscy są ateistami!

Tylko sake brak…

Wyszłam gdzieś na pogaduszki.

W domu zostali mąż z bratem.

Wróciłam późnym wieczorem,

A w domu pełno „Azjatek”.

 

Twarze obsypane mąką.

Na ustach czerwony marker.

Telewizorek włączony.

Wszystkie okna są otwarte.

Na ekranie japońszczyzna.

Leciał film „Wyznania Gejszy”.

Mąż oraz szwagier pijani.

Nie wiem, który z nich smutniejszy.

 

Tak w klimat filmu się wczuli,

Że swe twarze wybielili.

Uśmiechali się jak gejsze,

Choć żytnią nie sake pili.

Te sprawy

Siedemnastoletnia córka

Ma chłopaka na poważnie.

Dziś siedział u niej do późna,

Więc ona bardzo odważnie

Spytała, czy może zostać,

Bo jest mróz i on zamarznie.

 

Taka jak dziś sytuacja

Po raz pierwszy zaistniała.

Do tej pory nasza córka

Zawsze sama w domu spała.

 

Zgodziliśmy się, lecz pierwej

Gadaliśmy o „tych sprawach”

Z naciskiem, że noc z chłopakiem

To jest bardzo ważna sprawa.

Powinna się zastanowić,

Czy jego naprawdę kocha,

Bo często młodzieńcza miłość

Bywa niestała i płocha.

 

Córka głośno się zaśmiała

Mówiąc, że nie ma problemu,

Gdyż „wianek” straciła wcześniej,

Chyba ze trzy lata temu,

Z pewnym przystojnym brunetem

W samochodzie na parkingu

Przed jakimś supermarketem.

Tak, czy owak

Pewna znana mi dziewczynka,

Przykład bystrego dzieciaka,

Wciąż się przedstawiała, że jest

„Córką doktora Nowaka”.

Jej mama chcąc, by rodziny

Nie posądzono o snobizm,

Musiała z manierą córki

Koniecznie, szybko coś zrobić.

Długo ją przekonywała.

Wreszcie po długich rozmowach

Nakłoniła, by mówiła,

Że „ja jestem Basia Nowak”.

 

Pewnej niedzieli ksiądz proboszcz

Po mszy zwoływał dzieciaki,

Bo chciał z nimi, jak co tydzień,

Pogadać rozdając lizaki.

Basia także tam pobiegła.

Wśród dzieci się przepychała,

Żeby upragnioną słodycz

Też od księdza otrzymała.

Duchowny ją zauważył.

I spytał dając lizaka:

„Czy ty może jesteś córką

Pana doktora Nowaka”?

Na co dziewczynka odrzekła

Uciekając w bok spojrzeniem:

„Nooo, dotąd myślałam, że tak,

Lecz mama mi mówi, że nie”.

Przerwa w życiu

Mam rozrywkowego kumpla.

Robi wspaniałe imprezy.

Zawsze miła atmosfera

Nawet nerwusa odpręży.

Sobotnie imprezy u niego

Odbywają się z kulturą.

Nie pamiętam, żeby kiedyś

Skończyły się awanturą.

 

Gdy wyprawił urodziny,

Oczywiście na nich byłem.

Piłem piwko i wódeczkę.

Bardzo dobrze się bawiłem…

 

Obudziłem się w szpitalu.

Na głowie mam z lodem worek

Oraz cztery szwy na czole.

A poza tym… dziś jest wtorek!

Forsycja

Nazywam się dosyć dziwnie:

Konstancja z domu Kwitnąca.

Podobno są takie kwiaty

Złociste w promieniach słońca.

Rodzice, kiedy mnie chrzcili,

Chyba nie bardzo wiedzieli,

Że zgotowali mi życie

Pełne ukwieconych mielizn.

 

Z zawodu jestem florystyką.

Mam ogródek pełen kwiatów.

W moim osobistym życiu

Nie brak „kwietnych”… dylematów.

 

Ostatnio poznałam kogoś,

Z kim chcę resztę życia spędzić,

Jesteśmy narzeczonymi,

Lecz brak ostatecznych więzi.

Zwlekam z zawarciem małżeństwa,

Gdyż ciągle się przed tym się wzdrygam,

Bo moje nowe nazwisko

Będzie… Kwitnąca-Łodyga.

 

A wtedy trzeba by jeszcze,

Taka myśl mi w głowie błyska,

Zamienić imię Konstancja

Na pasujące – Forsycja.