Jak bracia

Rodzice wprost uwielbiają

Moją, już byłą, dziewczynę.

Wiedziałem to trochę wcześniej,

Lecz dziś poznałem przyczynę.

Kiedy nagle mnie rzuciła,

Żeby związać się z mym bratem,

To matka dla tego związku

Była najgorliwszym swatem!

Złożyła jej gratulacje,

Że już nareszcie zmądrzała

I z moim młodszym braciszkiem

Zamiast ze mną się związała.

Ojciec także dodał swoje

I się z krytyką dołączył

Mówiąc, że już dawno wiedział,

Że to w ten sposób się skończy.

Brat zamieszkał z moją byłą.

Ja zostałem z rodzicami

Udając, że już w porządku

Wszystko jest pomiędzy nami.

Teraz nie dość, żem samotny,

Mają jeszcze ze mnie świadka

Ich rodzinnej szczęśliwości

Na weekendowych obiadkach.

Mam nieodparte wrażenie,

A nawet pewność bankową,

Że rodzice mnie i brata

Nie kochają jednakowo.

Szczęściarz

Miałem fiata, już staruszka.

Rocznik – z ubiegłego wieku.

Sypał się już, ale jeździł.

Nie znałem jego przebiegu.

 

Auto bardzo wysłużone

Miało już dziury w podłodze.

Widać było rdzawe blachy

I dużo innych uszkodzeń.

Amortyzator pogięty.

Resor także nadłamany.

Silnik krztusił się dość często,

Gdyż gaźnik też był sterany.

 

Dałem auto handlarzowi

Za sto pięćdziesiąt złotówek.

Jak odzyska jakieś części,

To zarobi kilka dniówek.

 

Następnego dnia szukałem

Ofert, by kupić samochód.

Tropiłem fiata, gdyż zawsze

Jeżdżę samochodem Włochów.

 

Znany mi portal aukcyjny

Zawsze ma dobrą ofertę.

Tam wszcząłem poszukiwania

I znalazłem. Auto perfekt!

Kolor, marka – tak jak chciałem.

Nawet cena nie największa.

 

Były fotki. Obejrzałem

Nawet fotografie wnętrza.

Na desce rozdzielczej widać

Ryngraf z Krzysztofem, co tata

  Sam go przykręcił przed laty,

Gdy jeszcze używał „grata”.

 

Przecież to jest mój samochód,

Który sprzedałem na części.

Temu, kto go znowu kupi,

To naprawdę się „poszczęści”.

Drobna nieścisłość

Mój szef to chyba choleryk.

Dzisiaj prawie dziesięć minut

Wymyślał mi od najgorszych

Ten wymuskany ordynus.

Zagroził, że jak jeszcze raz

Nie okażę mu respektu,

To wywali mnie z roboty

Bez najmniejszego pretekstu.

 

Co ja takiego zrobiłem?

Czym się aż tak naraziłem?

Zwróciłem uwagę, że w mailu

Wysyłanym do klienta

Pewne dane szef zapisał

Nie w promilach, a w procentach.

Kryterium

Jutro ważny dzień w mym życiu.

Mam egzamin komisyjny

Z wychowania fizycznego

W trybie iście awaryjnym.

 

Tak się stało, że w większości

Przedmiotów przedmaturalnych

Objęty byłem w tym roku

Tokiem indywidualnym.

Związane to było z tym, że

Nie mogłem do szkoły chodzić.

Przyczyny znał Pan Kurator

I to on się na to zgodził.

 

Mam przystąpić do matury.

Zostałem sklasyfikowany

Ze wszystkich prawie przedmiotów.

Wf krzyżuje me plany!

Muszę zdać kwalifikacje,

Bo mam „dużą nieobecność”

Oraz „dysfunkcję ruchową”.

Czy to oznacza kalectwo?

 

Jestem w kadrze olimpijskiej

Oraz wicemistrzem Polski

We florecie, w klasie junior,

W grupie sportów amatorskich.

Jeździłem na zgrupowania,

Uczestniczyłem w zawodach.

Stąd specjalny tok nauki

No i Kuratorium zgoda.

 

Mam gwarantowany indeks

Na dowolną AWF.

Więc dlaczego dziś z Wf-u

Chcą egzaminować mnie?

Frytki

Wstąpiłem do Mc Donalda

Na krótki lunch w przerwie w pracy.

Ciasno, bo o tej porze też

„Lanczują” inni rodacy.

Wiecie, jak wygląda lada,

Kiedy gości przy niej „kupa”.

Talerze, wielkich tac stosy,

Gdzieniegdzie rozlana zupa…

 

Ludzie spieszą się, więc każdy

Na „wyprzódki” krzyczy, co chce.

By go obsługa słyszała

Pcha się pomagając łokciem.

 

Gdy nadeszła moja kolej,

Złożyłam swe zamówienie.

Ciężko mi było czekać,

Bo byłam głodna szalenie.

Wtedy zadzwonił telefon.

Na linii Janek – siostrzeniec –

Chciał troszkę ze mną pogadać,

Bo mu nudno na basenie.

 

Podczas rozmowy zoczyłam

Przede mną tackę z frytkami.

Zaczęłam szybko podjadać

Wybierając je palcami.

Wtedy, gdy byłam zajęta

Chrupiących frytek jedzeniem,

Podłożono mi kanapkę

Niezgodną z mym zamówieniem.

 

Już chciałam zaprotestować,

Bo nie prosiłam śniadania,

Kiedy facet, co stał obok,

Warknął, że to jego dania.

Zabrał tackę i czym prędzej

Odszedł tam, gdzie mógł najdalej,

A ja zostałam przy ladzie

Liżąc otłuszczony palec.

 

Do dzisiaj się zastanawiam,

Komu było bardziej głupio:

Jemu, że jego śniadanie

Nieznani bezczelnie chrupią,

Czy mnie, że nie uważałam

I choć nieświadomie, ale

Nie swoje frytki schrupałam

Pchając łapska w cudzy talerz.

Sarmaci

Na anglojęzycznym forum

Jacyś ludzie się kłócili,

Czy nas Polaków do Słowian

Także by zaliczyli.

Przyłączyłem się do grupy

I sobie zażartowałem,

Że Polacy to Sarmaci.

Bliższych danych nie podałem.

 

A na forum wręcz zawrzało.

Wyzwano mnie od idiotów.

Nawet ktoś chciał mnie zastrzelić…

To głos polskich patriotów.

Oczywiście te bełkoty

Były pisane po polsku

Z pewną nutką sarmatyzmu,

Ściśle mówiąc… po warcholsku.

Martynka

Mam córkę dwunastolatkę.

Serfuje po Internecie.

Nie zabraniałem jej tego

Przecież to już duże dziecię.

Czatuje z pewną dziewczynką,

Którą poznała niedawno.

Z jej słów wynika, że obie

Bardzo do siebie się garną.

 

Ostatnio dość żywiołowo

Opowiada mnie i mamie,

Że już widziała jej zdjęcia

Na jakimś tam Instagramie.

Ta Martyna jest w jej wieku.

Bardzo fajne ma tam zdjęcia.

Chciałaby wreszcie ją poznać.

Prosi, bym zgodzić się zechciał.

Nie mogłem na to pozwolić,

Gdyż nic nie wiem o Martynce.

– Mała jeszcze jesteś córciu. –

Tak tłumaczyłem dziewczynce.

 

Spokój był przez dwa tygodnie.

Znowu chciała się z nią spotkać.

Ledwie utrzymałem w domu

 Niecierpliwego podlotka.

Nie zgadzam się na ten sposób

Zawierania znajomości.

Z osobami, których nie znasz,

Trzeba się mieć na baczności.

 

Po dwóch miesiącach znów atak.

Teraz łzawymi oczyma

Szturmowała na tatusia

Zdesperowana dziewczyna.

Uległem, lecz pod warunkiem,

Że pojedziemy we trójkę.

Mama będzie w samochodzie,

Ja będę robił za „stójkę”.

 

Pojechaliśmy na miejsce

Umówione przez dziewczynki.

Wszyscy wypatrywaliśmy

Miłej, wesołej blondynki.

Podjechał biały samochód,

I z niego zamiast Martynki

Wysiadł Zbigniew, lat pięćdziesiąt.

W garniturku. Bez czuprynki.

Świadek

Dziś pierwszy raz byłem w sądzie

Jako świadek swego brata.

Teraz właśnie się rozwodzi.

Przed rokiem miał ze mnie swata.

 

Jako jedyny świadek, więc

Już  na początku rozprawy

Sędzia wezwał mnie, bym mówił

Wszystko, co tyczy się sprawy.

 

Byłem tak zdenerwowany,

A stres siedział tak głęboko,

Że zamiast „Wysoki Sądzie”

Bąknąłem „Wasza Wysokość”.

Darowizna

Uwielbiam grać w Internecie.

Mam wypasioną konsolę.

Ostatnio mam mało czasu

Ze względu na kwasy w szkole.

W dodatku brakło mi kasy

Na niezapłacone długi

I zaczęli mnie nachodzić

Wierzyciele jeden z drugim.

 

Rodzice o tym nie wiedzą.

Myślą, że u mnie jest „wporzo”.

Nawet jeśliby wiedzieli,

To i tak mi nie dołożą.

Musiałem rzecz najcenniejszą,

Czyli konsolę odsprzedać.

Na Allegro wystawiłem.

Dobrej ceny się spodziewam.

 

Kupującym był ktoś z miasta.

To mi przyspieszało sprawę.

Nie trzeba pocztą wysyłać.

Sam dam sobie świetnie radę.

Spotkaliśmy się wieczorem.

Dałem faciowi konsolę.

Podaliśmy sobie dłonie.

Każdy poszedł w swoją stronę.

 

Po chwili do mnie dotarło,

Że przecież, do k**wy nędzy,

Sprzedałem swoją konsolę,

Ale nie wziąłem pieniędzy!

Podejrzenie

Dostałam szlaban na wyjścia.

Mama mnie tak ukarała,

Bo podobno ją ostatnio

Bardzo brzydko okłamałam.

Według mamy poszłam wczoraj

Do chłopaka, a mówiłam

Że idę do biblioteki,

A w ogóle tam nie byłam.

 

Wie to, bo matka chłopaka

Zadzwoniła do mej mamy,

Że słyszała, jak my razem

U niego „się zabawiamy”.

 

Ja wyparłam się wszystkiego,

Ale za to usłyszałam,

Że nie dość, że jestem dzi*ką,

To też kłamczuchą zostałam!

 

Najgorsze jest to, że byłam

Naprawdę w tej bibliotece.

A więc z kim wtedy mój chłopak

Dopuścił się tych bezeceństw?