Kieszonkowe

Kiedyś, trzydzieści lat temu,

Antena satelitarna

To była na naszej wsi rzecz

Całkowicie nadzwyczajna.

Będąc dzieckiem wprost marzyłam

O czymś takim na mym domu.

Oszczędzałam na swój „talerz”

Nie mówiąc o tym nikomu.

 

Pewnego razu mój ojciec

Oznajmił mi, że szwagroszczak

Może załatwić „patelnię”

Większą niźli u proboszcza.

Muszę jednak się dołożyć,

Bo im brakuje trzy stówki.

Skąd wiedzieli, że mam kasę?

Dałam im wszystkie złotówki.

 

Dopiero po pięciu latach

Wydało się, że szwagroszczak

Tą super antenę po prostu

Od kogoś za darmo dostał.

Bez przedłużacza

Miałam przed kilkoma laty

Już prawie narzeczonego.

Ale jednak z nim zerwałam.

Dzisiaj opowiem, dlaczego.

 

Poszliśmy razem, by kupić

Pierścionek zaręczynowy.

Wymarzyłam sobie, żeby

Był zupełnie wyjątkowy.

Oglądaliśmy pierścionki

Bardzo zaaferowani.

Oferta duża, lecz ciągle

Nie jesteśmy przekonani.

Podszedł do nas sprzedający

I zapytał nas o limit,

W jakim zmieścić ma się cena.

Ciekaw był naszej opinii.

 

Wtedy odezwał się chłopak

Cedząc przez wargi wydęte:

„Nic zbyt ekstrawaganckiego.

Mam przyrodzenie tak wielkie,

Że nie muszę go sztukować

Nawet najmniejszym diamentem”!

Szczegół

W mojej firmie większość ludzi

Ma służbowe telefony.

Przeważnie są to najnowsze

I wypasione smartfony.

 

Tak się zdarzyło, że wczoraj

Zginęły gdzieś dokumenty –

Ważny segregator umów,

Który zawsze był zamknięty.

 

Wszyscy w biurze go szukali,

Lecz niczego nie znaleźli.

Szef włosy wyrywał z głowy,

Tak tym faktem się rozeźlił.

 

Po dwóch godzinach szukania

Szef mi przysłał na smartfona

Ważny SMS: „Mam w reku

Poszukiwany eksponat.

Praktykantki przez pomylkę

Schowaly go w zlym pokoju.

Już mozecie isc do domu

Po tym dniu stresu i znoju”.

 

Pośpiesznie mu odpisałem:

„Dzieki” – tak się wydawało,

Ale w rzeczywistości

Inaczej to wyglądało.

Zamiast wpisać „e” literkę

Sąsiednie wcisnąłem „w”u.

Wyzwałem miłe dziewczyny

Przez jeden głupiutki szczegół!

Na wnuczka

Płakała w słuchawce babcia,

Że brakuje jej pieniędzy.

Że nie ma już nawet na czynsz

I właściwie żyje w nędzy.

 

Prosiła mnie o pożyczkę,

Choć jej trudno mówić o tym.

Niewiele jej pożyczyłem.

Mogłem tylko trzysta złotych.

 

Następnego dnia poszedłem

Odwiedzić biedną babunię.

To, co w jej domu zastałem,

Wypowiedzieć wprost nie umiem.

 

Babcia zrobiła imprezę

Dla kilkorga rówieśników

Jota w jotę taką samą,

Którą ja w akademiku

Dla kolegów urządzałem,

Kiedy całą sesję zdałem.

 

Teraz babcia mnie unika.

Dla mnie to gorzka nauczka.

Na wypłatę tęsknie czekam.

Jestem „zrobiony na wnuczka”?

Jak coś ma się stać…

Staram się o nową pracę.

Dzisiaj idę na rozmowę,

Ale pechowo zaspałem

I ogolić się nie mogę.

 

Zarost mam chyba trzydniowy.

Nie chcę wystąpić nieświeży.

Mógłbym przez to stracić szansę,

A tak bardzo mi zależy.

 

Wybiegłem natychmiast z domu.

Golarkę trzymam w kieszeni.

W tramwaju nią się ogolę,

Może mój pech się odmieni.

 

Pasażerowie zdumieni.

Niektórych to zszokowało.

Nie zważałem na nikogo,

Żeby tylko się udało!

 

Golę się jak najdokładniej.

Gładkie lico mi pomoże.

Nagle stop! Padła bateria.

Zarost pozostał. O Boże!

By uratować swą szansę

Wzywam Imienia Bożego,

Lecz niestety. Zadziałało

Wsławione „Prawo Murphy’ego”.

Przez telefon

Szedłem sobie spokojniutko

Po parku późnym wieczorem.

Nagle usłyszałem „dryń, dryń”;

Zaskoczenie dosyć spore.

 

Wydawał je jakiś menel

W obszarpanym, brudnym dresie.

Zignorowałem go licząc,

Że się w końcu sam wyniesie.

A on krzyknął do mnie: „Ku**a!

Odbierz telefon, ofiaro”!

„Odebrałem” krzycząc: „Halo”!

On: „Za halo w mordę walą”!

I dał upust swoim nerwom

Spuszczając mi niezłe… wpi***ol!

Łebek

Wychodziłem podchmielony

Z imprezy u koleżanki.

Półmrok, bo na starych schodach

Świecą tylko dwa „kaganki”.

 

Wtedy spotkałem staruszka,

Jak pieska do piersi tulił.

Dość ciężko wchodził na górę.

Ten widok mnie wprost rozczulił.

„Cześć koleżko”- Mówię do psa.

Sięgnąłem ręką do łebka,

Ale tylko pogłaskałem…

Bochenek suchego chlebka.

Była sobie kolekcja…

Przez prawie całe me życie

Zbierałem małe figurki.

Prawie trzysta egzemplarzy

Zdobiło regał i półki.

Tancerka sprzed dwustu lat

Moją kolekcję wieńczy.

Wartość kolekcji oceniam

Na kilkanaście tysięcy.

Posiadam cenne okazy

Z limitowanych serii,

Unikaty i kurioza

Pojedynczo lub w galerii.

Każda figurka jest jeszcze

Fabrycznie opakowana,

A moja cała kolekcja

Pilnie skatalogowana.

 

Piszę, że „mam”, ale miałem,

Bo gdy na kurs pojechałem,

To mama wszystkie „zabawki”

Zaniosła do domu dziecka.

Po kolekcji nie została

Nawet najmniejsza laleczka!

 

„Chociaż niektóre te graty

Były już tak strasznie stare,

Chciałam dzieciakom z „bidula”

Dać chociaż taki podarek”,

Tłumaczyła mi matula.