Mój wujek mnie molestował,
Odkąd siedem lat skończyłam.
Zagroził mi karą piekła,
Bym nikomu nie mówiła.
Rodziców nie obchodziłam.
To przecież alkoholicy.
Wujek wódkę im przynosił.
Tylko on się dla nich liczył.
Jednak w końcu we mnie pękło.
Księdzu o tym powiedziałam.
Wujka zaaresztowano,
Przypuszczam, że ksiądz zadziałał.
Dostał karę w zawieszeniu,
Bo na rozprawie żałował
I publicznie się popłakał.
Na ofiarę się kreował.
Poza tym nie był karany
I „był człowiekiem porządnym”;
Urząd sołtysa sprawował!
Wspierał ubogich i głodnych…
Trzynaście lat wtedy miałam
I psychikę roztrzęsioną.
Pięć lat w specjalnym ośrodku
Psychikę moją leczono.
Dziś mam dwadzieścia dwa lata.
Choć wiele krzywd doświadczyłam,
Odwiedziłam wieś rodzinną,
Gdzie dziesięć już lat nie byłam.
Dowiedziałam się, że jestem
Dla całej wioski legendą.
Niebawem się okazało,
Że to dla mnie żaden splendor.
Ja, wyrodna siostrzenica,
Zazdrosna byłam jak żmija,
Że wujek biednych wspomagał,
A mnie bezczelnie pomijał.
Za to biednego staruszka
W molestowanie wrobiłam,
A swoich chorych rodziców
Bez wahania opuściłam.
Byłam taka zatwardziała,
Że milczałam całe lata.
Matka z ojcem jeszcze żyją,
Ale bieda ich przygniata.
Podobno wuj bardzo długo
Przeżywał horror przeze mnie
Na skutek podłych oskarżeń
Złożonych w sądzie nikczemnie.
To ja na jego pieniądze
Byłam na tyle łapczywa,
Że zawróciłam mu w głowie;
To ku**stwem się nazywa!
Tak mnie ma wieś przywitała.
A zdarzyło się po tym,
Jak zapijaczona matka
Znowu mnie z domu wygnała.
Dla niej córką już nie byłam,
Bo jej brata rodzonego
O podły grzech oskarżyłam,
A ją, kochaną mateńkę,
Ohydną hańbą okryłam.
Dziś zerwałam z mą przeszłością.
Jestem jak nowo rodzona.
Nie mam już żadnej rodziny.
Ta historie jest skończona!