Mój trzynastoletni synek
Trafił dzisiaj do szpitala,
Gdyż miał napad epilepsji.
Kolega w szatni go znalazł.
Przerwałem ważne spotkanie,
Które w firmie prowadziłem
I natychmiast na wezwanie
Wychowawcy popędziłem.
Po trzech godzinach czekania
W strachu na wyniki badań
Obserwuję, że nerwowość
W pracę lekarzy się wkrada.
Obawiam się najgorszego,
Bo brak najmniejszego znaku,
Który mógłby być wskazówką
Do rozpoznania ataku.
Trzeba rozszerzyć diagnozę,
Tak pan ordynator orzekł.
Młody, gdy tylko usłyszał,
Że zostanie na badaniach,
Nagle wyzdrowiał i wreszcie
Przyznał się do… udawania.
Powiedział, że nie był dobrze
Przygotowany do lekcji
I dlatego w szkolnej szatni
„Zagrał” atak epilepsji.
Najgorsze jest jednak to, że
Ten świrowaty matołek
Jest z siebie nadzwyczaj dumny,
Iż jest wspaniałym aktorem.