Cudne potrawy

Na urodziny mężowi

W ramach miłej niespodzianki

Chciałam upiec pyszną pieczeń.

On tak bardzo lubi skwarki…

 

Pracochłonny tort już wcześniej

Upiekłam dla jubilata.

Dziś po pracy zrobię pieczeń.

Wyżerka będzie bogata!

 

Gdy tylko wróciłam z pracy

Piekarnik włączyłam szybko,

A do lodówki wstawiłam

Jego ulubione piwko.

 

Trzydzieści minut później

Przypomniałam nagle sobie,

Że w piekarniku schowałam

Tort. I co ja teraz zrobię?

 

Podałam oba wypieki.

Wieczór nam się bardzo udał.

Od tego dnia mąż mnie chwali,

Że potrafię robić cuda!

Miłosierna

Kiedy ktoś mnie na ulicy

Prosi o „chociaż złotówkę”,

Odpowiadam, że mu kupię

Bułkę i nawet parówkę.

Na alkohol nic nie daję,

Bo to wielce niemoralne.

Jest też trudne, bo te „prośby”

Są zwykle bardzo nachalne.

 

Wieczorem podeszła do mnie

Cyganka z dwójką maluchów.

Nie ufam zbytnio Cyganom,

Lecz w zwykłym, ludzkim odruchu

Zaproponowałam pójście

Do bliskiego spożywczaka.

Przypuszczałam, że odmówi,

A ona zaczęła… płakać!

 

Z radością na to przystała.

Wybrała chleb, jajka, bekon

I czekoladę dla dzieci,

Potem jeszcze wzięła mleko.

Kiedy za to zapłaciłam

I dałam jej te zakupy,

Przy wszystkich mi dziękowała

Tak, że kamień by się wzruszył.

Była ogromnie wzruszona,

A mnie kołatało serce,

Kiedy mi powiedziała coś

O bożym błogosławieństwie.

 

Ona poszła w swoją stronę,

Ja do kiosku po gazety.

Nie kupiłam jednak prasy,

Z braku portfela, niestety!

Nie odnalazłam też perfum

I komórki marki Sony,

A zakupy znaleziono

Tam, gdzie sklep składa… kartony.

Wszystko było w dobrym stanie.

Cyganka miała zasady.

Choć niezupełnie, bo brakło

Mleka oraz czekolady.

Pomyłka

Robię swemu chłopakowi

Różne śmieszne niespodzianki.

Dzisiaj w liście mu zdradziłam

Swoje frywolne zachcianki.

 

Pracuję w sekretariacie

I dużo listów codziennie

Przez moje ręce przechodzi.

Adresuję je imiennie.

Sama noszę je na pocztę

Wraz z innymi przesyłkami.

Za dwa – trzy dni mój kochany

Zasypie mnie SMS – ami,

Bym wyjaśniła, od kiedy

On jest komuś forsę winny,

Bo moja firma do niego

Śle wniosek egzekucyjny.

 

Z tej pomyłki poważniejsza

Sprawa jednakże wynika:

Natychmiast muszę zadzwonić

I przeprosić… komornika!

Pytanie

Regularnie na siłowni

Ćwiczę już ponad pięć lat.

Mam sylwetkę, zdrowe ciało.

Nie powiem, że jestem „kark”.

 

Dziś wieczorem po treningu,

Gdy już wracałem do domu,

Spostrzegłem, że zapomniałem

Zegarka i telefonu.

Widziałem, że nieopodal

Siedział pan z fajeczką w dłoni.

Był zadbany, rozluźniony.

Miał już siwiznę na skroni.

 

Podszedłem i zapytałem:

„Czy zegarek ma pan może”?

Spojrzał na mnie niespokojnie,

A w oczach widziałem grozę.

Bez słowa podwinął rękaw.

Zdjął zegarek i go rzucił.

Wstał i uciekł. Mimo wołań

On nawet się nie odwrócił…

“Gitariada”

Żona podwożąc codziennie

Syna do jego liceum

Zabierała też po drodze

Jacka – kolegę „od pieluch”.

Jacek grywał na gitarze.

Często instrument brał z sobą.

Miły, spokojny, taktowny.

Jest nader miłą osobą.

 

Dziś, po przyjeździe do szkoły,

Gdy wysiedli, nagle draka.

Jacek miał swoją gitarę,

Ale nie zabrał plecaka.

Bez książek oraz zeszytów

Nie ma po co iść na lekcje.

Żona z nim wraca do domu.

Nie ma zmiłuj. Chce, czy nie chce.

 

Szukali w domu u Jacka,

Lecz nie znaleźli plecaka.

Wrócili do szkoły. Jest plecak.

Przywiózł go tata chłopaka.

Zauważył, że nie zabrał

I wnet zawiózł go do szkoły.

Od razu wtargnął na lekcję

Ratować syna w niedoli.

W klasie nie było Jacka.

Brak także jego gitary.

Zdenerwowany uważał,

Że syn poszedł na wagary.

 

Wszystko o tym wydarzeniu

Żona mi opowiedziała

I mnie chłopaków ze szkoły

Odebrać dziś nakazała.

 

Jadę po nich. Widzę trójkę.

Czekał następny kolega,

Który też chciał by go podwieźć,

Bo w upale trudno biegać.

Upchali się w samochodzie.

Ruszając mówię Jackowi:

„Nie martw się tym zamieszaniem.

Ja też, tak jak ty, bym zrobił.

Wziąłeś, co ważne dla ciebie –

Nie zeszyty, lecz instrument.

Ja pilnowałem zeszytów.

Żałuję, że grać nie umiem”.

 

Tak pocieszałem chłopaka.

Gdy pól drogi ujechałem,

Jacek zdenerwowany krzyknął:

„Stop! Gitary zapomniałem”!

Wikt i opierunek

Bardzo rzadko bywam w klubach,

A mam już latek dwadzieścia.

Byłam w nich dwa razy, bo mi

Nie są potrzebne do szczęścia.

 

Ostatnio ma przyjaciółka

Obchodziła urodziny.

Zaprosiła mnie do siebie,

A mieszka razem z bliskimi.

Była kolacyjka z tortem.

Atmosfera pełna luzu,

Więc dałam się jej namówić

Na nocny wypad do klubu.

Bawiłyśmy się do trzeciej

I wracałyśmy „na kamasz”.

U niej miałam spać tej nocy,

Bo dość daleko mieszkałam.

 

Zmordowane usnęłyśmy

Prawie przed czwartą nad ranem.

Zaraz po siódmej jej ojciec

Wpadł do nas z wielkim rabanem.

Odsłonił roletę w oknie

I powiedział gromkim głosem:

„Zuziu zrób dla mnie śniadanie

Z urodzinowym bigosem”.

 

Mówił zupełnie poważnie.

Jubilatka nie słuchała.

Kołdrą zakryła głowę, bo

Potwornego kaca miała.

 

Wtedy poszedł do sypialni

I żonę, która w niej spała,

Obudził, żeby to ona

Śniadanie uszykowała.

Mama mojej przyjaciółki

Niedawno się położyła.

Jest lekarzem i nad ranem

Dyżur nocny zakończyła.

 

Ja, chociaż byłam tam gościem,

Miałam coraz więcej obaw.

Atmosfera z każdą chwilą

Zaczynała być nerwowa.

Zrozumiałam, że w tym domu

Żona, córka czy synowa

Bez względu na sytuację

Musi pitrasić, gotować…

Jak w bajce…

Studiuję weterynarię.

Właśnie odbywam praktykę.

Każdego dnia coś nowego

Widzę i pracuję przy tem.

Dziś przyszła babunia z suczką

Ubraną w psią sukienusię.

Jest czerwiec, trzydzieści stopni,

A suczka w takim „luksusie”!

To papillon, więc futerka

Dosyć dużo ma na grzbiecie.

Przez to wydaje się tęga.

 

Lekarz każe zdjąć sukienkę,

Żeby przebadać pacjentkę.

Babcia odmawia, bo suczka

Będzie się wstydziła przecież!

Poprosiła, żebym wyszła,

Wtedy będzie mała suczka

Troszeczkę mniej skrępowana

I pozwoli dotknąć brzuszka.

 

Badanie psa się odbyło.

Piesek cierpiał na niestrawność.

Był wyraźnie przekarmiony.

Widać, że biegał dość dawno.

 

Troszkę dziwna sytuacja,

Jednak zbyt długo nie trwała.

W końcu ekscentryczna babcia

Rzeczywiście oszalała

Wtedy, kiedy weterynarz

Usiłował jej tłumaczyć,

Że:               – w lecie jest zbyt gorąco,

By pieskowi „wkładać gacie”.

                              – Psom niepotrzebne ubranka,

Bo to dla nich bardzo groźne.

                          – Szczególnie zaś papillony

Trzeba traktować ostrożnie,

Bo w ich futerku insekty

Zalęgną się dużą chmarą.

Stąd choroby, uczulenia.

Piesek będzie ich ofiarą!

 

I to był początek kłótni.

Babcię poniosła ambicja.

Złapała suczkę za ciuszki

I szybciej nim weszła, wyszła.

 

Nazwała nas rzeźnikami

I oprawcami zwierzątek.

Nie mamy nic miłosierdzia

Dla tych małych niebożątek!

 

Umieściła swoją psinę

W „przedpotopowym” wózeczku,

Który przed wieloma laty

Służył niejednemu dziecku.

 

Tak jak się u nas zjawiła,

Bardzo szybko odjechała.

Czy może w innej lecznicy

Pomocy będzie szukała?

Narodziny

Niedawno był w telewizji

Przed programem na dobranoc

Film, na którym narodziny

Niemowlęcia pokazano.

 

Kilka dni później słyszałam

Z pokoju moich bliźniaczek

Głośne krzyki „psyj,  psyj” i

Stękanie na zmianę z płaczem .

 

Zaniepokojona weszłam

I zdziwiona zobaczyłam,

Jak jedna leży na łóżku,

A druga nad nią się schyla.

Bawiły się w „narodziny”.

Ciężarna właśnie rodziła

W wielkim trudzie, bowiem z bólu

Cała wiła się jak żmija.

Druga córcia – akuszerka –

Pomagała, jak umiała.

Trzymała „mamę” za rękę

I „psyj” bez przerwy wołała.

 

Nie byłoby nic zdrożnego,

Bo to nie żadna poruta,

Gdyby w roli niemowlęcia

Nie występowała kupa!

Zamiast świateł…

Nagle o coś się potknąłem.

Padłem jak długi na tyłek.

Zaraz jednak się podniosłem.

Krzywdy sobie nie zrobiłem.

Zdarzenie to miało miejsce

Na ruchliwym skrzyżowaniu.

Jedyną szkodą zdarzenia

Były plamy na ubraniu.

 

Wszyscy się już domyślili,

Że to spodnie ucierpiały,

A dla każdego mężczyzny

Nie jest to powód do chwały,

Tym bardziej, że to zdarzenie

Utrwalono na nagraniu,

A szczególnie te momenty

Gdy klepię się po… ubraniu.

 

Tak jak wszędzie w naszym mieście

Monitoring dobrze działa

I zostało zapisane,

Jak „pan sierżant daje ciała”.

Bo ja akurat w tym czasie,

Na tym właśnie skrzyżowaniu

Kierowałem ręcznie ruchem;

A jak? Widać na nagraniu!

Co gorsze?

Już od ponad trzech miesięcy

Myślałem by zerwać związek,

Bo nie układało się w nim

Nam obojgu nazbyt dobrze.

Umówiłem się z dziewczyną

Na ostateczne spotkanie.

Nie wiedziała, że to będzie

Definitywne rozstanie.

Zgadzając się zaznaczyła,

Że porozmawiać musimy.

Cieszyłem się uważając,

Że o tym samym myślimy.

 

Spotkaliśmy się, a ona

Z bardzo tajemniczą miną

Dała mi zwitek papieru,

Żebym ja sam go rozwinął.

Zerknąłem z niedowierzaniem.

Ciążę na wydruku widać!

Czyżby ona mnie przejrzała

I zamierza mnie wykiwać?

Przecież ona jest bezpłodna,

Tak jej ginekolog stwierdził.

Przestała łykać tabletki,

Gdy usłyszała ten werdykt.

 

A tu nagle szósty tydzień

I wręcz nie wiem, co jest gorsze:

To, że z kimś, kogo nie kocham,

Będę, mimo wszystko, ojcem?

Czy to, że naszym znajomym

Pochwaliła się swym stanem

I ja, jako przyszły ojciec,

Mam mnóstwo fanów i fanek.

 

Każdy, kto tylko mnie widzi,

Gratuluje mi sukcesu

Życząc rodzinnego szczęścia

W miłości. Bez żadnych stresów!