Symulant

Mam małego pieska w domu.

To prawdziwy mój przyjaciel.

Jest tak mądry, że na rozkaz

Umie nawet przynieść… gacie.

 

Wczoraj, już późnym wieczorem,

Podszedł do mego łóżka

Potykając się co chwila,

Jakby go bolała nóżka.

Wciąż ją trzymał podkuloną.

Później nie mógł na niej stanąć.

W końcu nie mógł zrobić kroku,

Bo bolało go kolano.

 

Przed pójściem z nim do lecznicy

Obserwowałem stan szkraba

Licząc na to, że z tą łapką

Nastąpi znaczna poprawa.

Przez cały dzień go nosiłem

Na dwór, do miski, do kojca.

Dałem mu opiekę taką,

Jak niemowlaczek od ojca.

 

Dziś, gdy wróciłem do domu,

Ujrzałem piękny obrazek.

Mój piesio radośnie biegał;

Ani śladu po urazie.

Kiedy tylko mnie zobaczył

Podkulił znowu swą łapkę

I proszącym wzrokiem prosił,

Bym go zaniósł na kanapkę.

Wodne ewolucje

Pomimo wysokiej ciąży

Niezmiennie chodzę na basen.

Pływam spokojne, uważnie.

Unikam wodnych igraszek.

 

Kiedy płynęłam na plecach

I usiłowałam skręcić,

To brzuch mnie na bok przeciążył

I tylko jeden momencik

Wystarczył, że błyskawicznie

Grawitacja zadziałała.

Mnie do dołu obróciło,

A brzuch był pod spodem ciała.

 

Facet płynący obok mnie

Widział ten mój fajny popis

I dostał napadu śmiechu

Tak, że byłby się… utopił!

Ohydztwo

Mam bardzo fajną dziewczynę.

To jest chodzący ideał.

Byliśmy w centrum handlowym.

Weszliśmy do jubilera.

 

Ona chciała popatrzeć na

Zaręczynowe pierścionki.

Po chwili wybuchła śmiechem

Niepowstrzymanym, gromkim.

„Popatrz tylko na paskudztwo

I kicz, co tu pokazano.

Ten pierścionek jest najdroższy,

Taki kupi tylko gamoń”!

 

Znam dobrze tego gamonia,

Który go nabył dla miłej.

No cóż. Ja taki pierścionek

Dla swojej lubej kupiłem.

Od podwórka

Mieszkam w samym centrum miasta

W zabytkowej kamienicy.

Piękna jest, gdy ją oglądać,

Ale tylko od ulicy.

Od podwórza to inny świat:

Wielki plac i ciąg garaży.

Zwykły człowiek pójść w tą stronę

Nigdy by się nie odważył.

To jest strefa „zastrzeżona”

Dla bywalców nocnych klubów,

Którzy z razem panienkami

Chodzą tam na „łubu – dubu”.

 

Monitoring i Policja

Jak dotąd nic nie wskórali.

Drut kolczasty też nie pomógł;

Zaraz go na złom sprzedali.

 

Dzisiaj o czwartej nad ranem,

Gdy wychodziłam do pracy

Kolejna para pod oknem

Mój trawnik genami znaczy.

Troszeczkę się przestraszyłam

I krzyknęłam mimo woli.

Oni także się przelękli.

Jej skórcz jego w niej zniewolił.

 

Pomimo znieruchomienia

Facet nie tracił rezonu

I mnie zapitym dyszkantem

Wyzwał językiem stadionów.

 

Kiedy wreszcie się uwolnił,

Butelką rzucił w me okno.

Lecz nie trafił, bo gdy ciskał,

To o swą „niunię” się potknął.

Odprężenie

Rodzice mnie poprosili,

Bym odebrał ich z imprezy,

Na której właśnie dziś wieczór

Zamierzali się odprężyć.

 

Kiedy po nich przyjechałem

Już byli tak „odprężeni”,

Że mama ciągle się śmiała,

A tato zaczął seplenić.

 

Jaki był stan odprężenia

Przekonałem już się wkrótce.

Tak się tylko zachowują

Osoby po dużej wódce.

 

Przykro jest mi o tym mówić

Ale byli tak pijani,

Że przez uchylone okna

Przechodniów… obszczekiwali!

Pechowiec

Zaspałem dzisiaj do pracy,

Taki mój pech już od rana.

Chwyciłem szybko laptopa

Oraz swą torbę sportową,

Bo dziś, gdy skończy się zmiana,

Zamierzałem „piłkę kopać”.

 

Biegłem co tchu na przystanek.

Akurat miałem autobus.

Usiadłem na wolnym miejscu.

Trzymam swój sportowy „tobół”.

Nie wiem, co mną kierowało,

Ale na pewno bezwiednie

Sprawdziłem, czy mam w tobołku

Rzeczy do „mecza” potrzebne.

 

Zajrzałem do torby, a tam

Patrzą na mnie kocie ślepia

Duże, zielone, okrągłe;

To mój kot we mnie je wlepia.

 

Nie mam pojęcia, dlaczego

Kot w tym tobołku się znalazł.

Wyskoczyłem z autobusu

I do domu biegnę zaraz.

Miałem szczęście, bo taksówka

Znalazła się jakimś cudem.

Odwiozłem kota do domu,

Lecz w pracy miałem „obsuwę”.

 

Pomoc drogowa

Na drodze szybkiego ruchu

Potrąciłem małe zwierzę.

Była to niewielka sarna.

Wyszedłem, by ją obejrzeć,

Ale ofiara  „zderzenia”

Zaraz uciekła do lasu.

Ja stałem zdenerwowany

Wskutek tego ambarasu.

 

Choć niewielkie były szkody,

Wezwałem pomoc drogową,

Żeby sprawdzili stan auta

Rzetelnie, na miejscu, fachowo.

Przyjechali bardzo szybko

Z wielką gracją, na sygnale!

Byłem wielce zadziwiony,

Po co aż tak wielki alert!

 

Zdumienie moje dość szybko

Przeszło w szok, bo nieuważny

Kierowca z wielkim impetem

Wpadł lawetą w mój bagażnik!

Siła zderzenia natychmiast

Zrzuciła autko do rowu.

Nie czekałem chwili dłużej.

Zaraz wezwałem radiowóz.

 

Policjanci „przedmuchali”

Mnie i tego od „pomocy”.

U mnie stwierdzono „trzy zera”.

Ten drugi wszystkich zaskoczył:

Ponad dwa promile „dmuchnął”.

Teraz wiem skąd ten animusz.

To nie „pomocny” kierowca,

Ale tylko zwykły pijus!

Indeks

Studiuję na trzecim roku

Na zagranicznej uczelni.

Pierwszy termin letniej sesji

Wcale nie jest taki letni.

Nie dość, że przypada w kwietniu,

To jeszcze nie ma poprawek.

Jedno podejście niezdane

I dostajesz kopa w zadek.

 

Na pierwszy w sesji egzamin

Jechałem jak zwykle metrem.

Gdy wysiadałem z wagonu

Ktoś mi w łeb przywalił wściekle,

Wyrwał torbę i uciekł.

Miałem w niej indeks i piórnik.

Portfel zawsze mam w kieszeni;

Nie nacieszył się rozbójnik.

 

Oczywiście na egzamin

Nie wpuszczono mnie wogóle.

Całe zdarzenie Policja

Opisała w protokole.

Zaniosłem go na uczelnię

Z prośbą o nowe terminy

Egzaminów letniej sesji.

Lecz daremny mój optymizm.

 

Po dwóch tygodniach czekania

W napięciu nerwów do granic

Znalazłem w skrzynce na listy

Mój indeks oczekiwany.

Cieszyłem się przekonany,

Że już koniec mych przykrości.

Niestety wyrwano zdjęcie,

Oraz, chyba w wielkiej złości

Że w torbie nie było kasy,

Wewnątrz na każdej stronicy

Wysmarowano mazakiem

Wielkie, ohydne ku**sy

 

Teraz sam zniszczę ten indeks.

Nikomu go nie pokażę.

Poczekam na indeks nowy.

Do tego czuję odrazę.

Alimenciarz

Kilka lat temu przytyłam,

Gdy zaszłam w ciążę przed ślubem.

Mój chłopak z powodu tuszy

Rzucił mnie dla innej lubej.

 

W niedługim czasie ta druga

Z powodu ciąży przytyła.

Parę dni temu widziałam

Jak sama z brzuchem chodziła.

 

Dziś natomiast zobaczyłam

Byłego z nową panienką.

Ciekawe, czy też ją rzuci

Jak przestanie być tak cienką?

Chciałam jej powiedzieć, ostrzec

Przed tym wstrętnym dzieciorobem.

Pewnie by nie uwierzyła

Posądzając mnie o zmowę.

 

Zostawiłam ją losowi

Łatwemu do przewidzenia.

Ważne, że się nie uchyla

Od alimentów płacenia.

Przypadek

W trakcie kontrolnej wizyty

Młoda i fajna lekarka

Prosiła, bym się rozebrał.

Nie musiałem zdjąć zegarka!

Zdjąłem gatki. W chwilę później

Zaniemówiła z wrażenia.

Ja także byłem zdziwiony,

Że tak dobrze mnie ocenia.

 

Szeptała, że nigdy w życiu

Nie widziała nic większego…

Myślałem, że przyrodzenia,

Ale… niestety, nic z tego.

Zachwyciła się tak bardzo

Tym, co podlega leczeniu:

To olbrzymie hemoroidy

Na moim suchym siedzeniu.