Licz na kumpla

Kumpel przegrał ze mną zakład,

Więc musiał postawić obiad.

W trakcie posiłku wyznałem,

Że kelnerkę też bym „objadł”

I prosiłem, by jak kumpel

Mnie, swemu kumplowi, pomógł

Od tej milutkiej kelnerki

Zdobyć numer telefonu.

 

Kumpel wciąż niepocieszony,

Że przegrany płaci sumki,

Kiedy kelnerka spytała,

„Czy wypisać dwa rachunki”?,

Wypalił: „Wystarczy jeden,

Bo dzisiaj są ciężkie czasy

I mój chłopak prawie nigdy

Nie nosi przy sobie kasy”.

Pieprzna humoreska

Jestem za, a nawet przeciw

Żeby dzieci miały dzieci.

Bo marzeniem każdej matki

Jest, by pełnić rolę babki.

A wiadomym jest, że babka

To dla swego wnuczka, wnusi

Jest mamusią ich mamusi.

 

Jak to miło jest, gdy wnusia

Urodzi dziadkom prawnusia.

Jeszcze milej, zdaniem dziadka,

Gdy się trafi wnusi wpadka.

Bo wtedy, ten zwykły dziadek

Ważniejszy jest, bo… pradziadek.

 

Dziadkom słoneczko zaświeci

Wtedy, gdy dzieci ich dzieci

Urodzą swoje potomstwo.

Wtedy poczują się bosko,

Bo praprzodkiem ich uczynią,

Byle…  przed śmierci godziną.

Prababcia, no i pradziadek,

To wyjątki są w rodzinie.

Dziadka poznasz po łysinie,

Babcia znów ma lico blade.

 

Kiedy młodzi mają dzieci,

To już w trzecim pokoleniu

Po cudownym rozmnożeniu

Pełno prawnucząt – berbeci.

 

Ale ja już nie doczekam,

Bo jestem dziś starym knotem

I wrakiem tego człowieka,

Co to za późno rozpoczął

Tę życiodajną… robotę.

W prawo i w lewo

Ziemia kręci się dlatego,

Że ma swoją oś obrotu.

Dziw, że od tego kręcenia

Dotąd nie miała zawrotów.

Każde dziecko lubi obrót

I wie, że się dobrze czuje,

Kiedy po kręceniu w prawo,

Potem w lewo zawiruje.

Naszło mnie nagłe olśnienie:

To Księżyc ratuje Ziemię!

Jest przecież zmiana obrotów

Według tego oto wzorca:

Nocą  – wokoło Księżyca

Ale we dnie – wokół Słońca.

Powiedzcie Mu…

Powiedzcie Adamowi,

Mojemu Zięciowi,

Kiedy mnie już nie będzie,

Że w sprawie mej orientacji

Był w bardzo głębokim błędzie.

Nie chciał On mnie słuchać kiedyś,

Tu wyjaśnić Mu się staram,

Że czyny znaczą człowieka,

A nie bluzka czy sukmana.

Żółty kolor, jak muzyka,

Pasuje do różnych rzeczy,

Ale z drwiących uwag, czy słów

Trzeba się dość długo leczyć.

Profilaktyka?

Pod ladą schowany dzisiejszy,

A na wystawie ten wczorajszy

Równo złożony chlebek leży.

Żeby zakupić bochen świeży,

Dopiero jutro przyjść należy.

Komu i po co ta udręka?

Dla ochrony zdrowia klienta.

Bo pieczywo świeże

Powinno poleżeć,

Żeby nie nęciło

Oraz nie szkodziło.

Nie mam w swoim rodzie Szkotów,

Lecz  namawiam do bojkotu.

Chociaż nie wymyślam prochu,

Swe racje wyłuszczę. Otóż

Nie kupujcie tego gniotu,

Bo to sklep nie chce kłopotów,

Gdyż piekarz nie przyjmie zwrotów.