Bestia

Jutro święto, a więc dzisiaj

Pół miasta jest na zakupach.

W pobliżu domu brak kiosku.

Ja nie mam co palić. D*pa!!!

 

Ażeby uniknąć korków

I co prędzej „puścić dyma”,

Pojechałem do marketu

Na rowerze mego syna.

Postawiłem go w stojaku

I pobiegłem do trafiki.

Kupiłem, a gdy wróciłem…

Przy rowerze pies półdziki!

Ktoś go przypiął do stojaka.

Potwór siedzi bez kagańca.

Nie mogłem ruszyć roweru.

Szczerzył na mnie kły i warczał!

 

Musiałem czekać, aż przyjdzie

Właściciel kudłatej bestii.

Zjawił się po półgodzinie.

Dla niego nie było kwestii.

W ogóle mnie nie przeprosił,

A nawet wyzwał od gnojków.

Wnet zajął się nim ochroniarz…

Tak chciałem uniknąć korków!

Novum

Moja „na stałe” dziewczyna

Jest kosmetyczką z zawodu.

Jest  postępowa w swym fachu,

Otwarta na każde novum.

 

Jest tak dobra, że mężczyźni

Zaczęli do niej przychodzić.

Klienci są w różnym wieku,

Przeważają jednak młodzi.

 

Ja nie widziałem nic złego

W tym, że dbają o stan skóry,

Jednak dla mnie to przesada.

Myślę, że to jakieś bzdury.

 

Poszedłem po nią do pracy.

Musiałem trochę poczekać,

Gdyż opóźniło się trochę

Wyjście młodego człowieka.

 

Było jeszcze sporo czasu,

Nim zamknęła swój gabinet.

Chwilę z nim porozmawiałem.

To był jej stały już klient.

 

Bardzo chwalił jej usługi,

Szczególnie jej ruchy zwinne,

Kiedy mu depilowała

Okolice, te intymne!

 

Ciężko mi było to przełknąć,

Tym bardziej że moja miła

Jeszcze nigdy do tej pory

Tam jeszcze mnie nie pieściła.

 

Kiedy ją o to prosiłem,

Odmawiała, bo się brzydzi.

Chyba zapiszę się do niej

Na jedną z najbliższych wizyt.

Niania

To historia kumpla z roku.

Jest żonaty ze studentką.

Mają dziecię i dlatego

Nie  jest im za bardzo lekko.

Są dni, kiedy jednocześnie

Powinni być na zajęciach.

Zatrudnili opiekunkę.

To moja znajoma – Elcia.

 

Właśnie dziś do mnie dotarła

Wiadomość, że ją zwolnili,

A w dodatku zaraz po tym

Policję powiadomili.

Okazało się, że ona

Żeby uśpić niemowlaka,

Mieszała z mlekiem alkohol

W lubianych przesz dzieci smakach.

 

Ja czuję się bardzo winny.

Przecież sam ją poleciłem.

Mama kiedyś mi mówiła:

Wystrzegaj się synku „zgniłek”…

Ławeczka

Za naszym akademikiem

Urządzono ładny skwerek.

Dotąd był to zaniedbany

I dość niebezpieczny teren.

Lubię korzystać ze słońca,

Więc gdy tylko jest pogoda

Wychodzę tam ze skryptami.

Czasem miast skryptu mam… browar.

 

Dzisiaj jednak się uczyłam

Siedząc sama na ławeczce.

Nagle pękła noga ławki.

Musiałam więc zmienić miejsce.

 

Jestem zbyt drobną dziewczyną,

Żebym swym ciężarem ciała

Tak mogła obciążyć ławkę,

By aż noga się złamała.

 

Pełna obaw, żeby ławki

Ktoś nie zniszczył całkowicie,

„Dałam cynk” w administracji

Następnego dnia o świcie.

Wypełniłam tam papierek.

Dziękowali za postawę.

Nawet kawką nagrodzili

Obywatelską postawę!

 

Dwa dni później „poleconym”

Fakturę mi dostarczono.

Mam zapłacić za tą ławkę

Osiemset złotych, dość słono!

Dopisek jest jednoznaczny:

Jeśli kary nie zapłacę,

To stypendium mieszkaniowe

Natychmiastowo utracę.

 

Nie zapłacę żadnej kary,

Gdyż nie jestem winna straty.

Skwerek nowy, ale ławki

To stare, zużyte graty.

Administracja jest winna,

Że wstawiła takie sprzęty.

Zgłoszę sprawę na Policję,

Że aż im to pójdzie w pięty!

Zdrapka

Przy Wigilii w naszym domu

Siedziało dwadzieścia osób:

Moi rodzice, braciszek,

Innych wymienić nie sposób.

 

W tym roku brat mój – Mikołaj

Dał mi zdrapkę pod choinkę.

Byłam mocno zawiedziona.

Wolałabym chociaż szminkę.

Nie lubiłam gier, loterii.

Nie wierzyłam, że coś wygram.

Wzięłam To za dobry żarcik

Mój brat lubuje się w figlach!

 

Przy stole wszyscy wokoło

Zachęcali mnie by zdrapać.

Nie chciałam tego uczynić.

Wiedziałam, że będzie klapa.

 

Jednak mocno ponaglana

„Otworzyłam” mój prezencik.

W miarę postępów w drapaniu

Gapie coraz bardziej spięci…

 

Wygrałam dość dużą sumę.

Wesoły rodzinny klimat,

Ciepłe spojrzenia ustały

Zaraz, już po kilku chwilach.

 

Opuszczali nas kolejno

Pod byle jakim pretekstem.

Cały czas patrzyli na mnie

Rozmawiając z sobą szeptem.

Zazdrośnie komentowali,

Że:

     – zdrapka nie jest prawdziwa;

     – ja dlatego miałam farta,

       bo na forsę jestem chciwa;

     – te pieniądze mógłby wygrać

       ktoś naprawdę niezamożny,

       a ja na głupstwa je stracę,

       zamiast wydać na czyn zbożny…

 

Zostaliśmy wreszcie sami –

Rodzice i ja z braciszkiem.

Szczerze mi gratulowali

Miłym słowem i uściskiem.

Opowieść wigilijna

Jestem zupełnie samotna.

Zginęła  rodzina cała

W wypadku na autostradzie.

Jedynie ja ocalałam.

 

Nigdy z tej tragicznej sprawy

Nie robiłam tajemnicy.

Sama sobie daję radę.

Nie muszę na innych  liczyć.

 

Pracuję w niewielkiej firmie.

Mam dla wszystkich dobre słowo

I grono dobrych przyjaciół.

No i wreszcie jestem zdrową!

 

Niespodzianie w zeszłym roku

Szef przywołał mnie do siebie

I zaprosił  na wigilię.

Czułam się jak w siódmym niebie!

Napomknął, że mi współczuje,

Nie powinnam być samotna.

W tym szczególnym dniu dla wszystkich

Starczy chleba z jego bochna.

Zawsze ma wolne nakrycie,

Bardzo chętnie mnie ugości.

Czuje potrzebę, by ludziom

Przysparzać samych radości.

 

Zdecydowałam, że przyjdę

Dziękując za zaproszenie.

Byłam tak bardzo szczęśliwa,

Że mogłabym górę przenieść!

 

Przyszłam w umówionym czasie

Z pachnącymi pierniczkami,

A szef z małżonką na ganku

Czekali na mnie… ubrani!

 

Wzięli po parę pierniczków

Mówiąc, że w ostatniej chwili

Proszono ich do znajomych

I… już się trochę spóźnili!

 

Pytają, czy mogę dzisiaj

Mieć baczenie na ich dzieci.

Wigilia to dzień szczególny,

Czas z nimi szybko mi zleci.

 

Nim zdążyłam coś powiedzieć,

Na ganku  już ich nie było.

Odjechali nie czekając,

Tylko z „rury się dymiło”.

 

Jak by tego było mało,

W tym roku również dostałam

„Zaproszenie na wigilię”,

Lecz się… nie zdecydowałam.

Skojarzenie

Dziś moja młodsza siostrzyczka

Przybyła z Anglii na Święta.

Dla każdego miała prezent.

Zawsze tak o nas pamięta.

 

W mojej torbie były pyszne

Czekoladki i ciasteczka

Oraz różne kosmetyki

W kolorowych pudełeczkach.

 

Dostałam także koszulkę

Z „zachwycającym” nadrukiem

Przedstawiającym foremną,

Wielką, uśmiechniętą… kupę.

 

Taką z oczkami, bez włosków,

Nie za twardą, nie za miękką,

A pod spodem po angielsku

Znany i lubiany „tekścior”:

„Shit happenes” – „Takie życie”,

„G**no  przytrafia się w życiu”.

Znam ten tekst i nawet sama

Mam go czasami   w użyciu.

 

Założyłam ją na siebie,

No bo jest całkiem śmiechowa.

Młoda patrzy i się pyta:

– „Jak ci się prezent podoba”?

 

– „No pewnie”, jej odpowiadam

I śmiejemy się wesoło.

Potem jeszcze zapytałam

Okręcając się wokoło:

– „Skąd ten pomysł na mój prezent?

Proszę Cię, szczerze mi powiedz”!

– „Zaraz jak  ją zobaczyłam,

To pomyślałam  o Tobie”!

Błysk

Lubię sobie dłużej pospać,

Ale pies ma inne zdanie.

„Wymyślił” więc na mnie sposób

Na skuteczne rozbudzanie.

 

W kuchni ma swoje posłanie.

Tarza się w nim i ociera.

Wtedy zupełnie bezwiednie

Ładunki na sierści zbiera.

 

Później zakrada się do mnie

I naelektryzowany

Łapie ostrożnie mą rękę

Bardzo ostrymi zębami.

 

Dzisiaj zobaczyłem nawet,

Że jemu coś z pyska błyska.

To nie odblask jego zębów.

To na pewno była iskra!

urodziny

W piątek byłem na imprezie

Z okazji  teścia urodzin.

Zawsze tu było wesoło,

Dzisiaj wyczuwa się chłodzik.

 

Atmosfera wręcz napięta.

Teściowie byli nie w sosie.

Zdenerwowanie wyczułem

W wyrazie oczu i w głosie.

 

Dla rozluźnienia napięcia

Rzuciłem słowa zachęty:

– Rozchmurzcie się i podajcie

Na stół jadło i „ procenty”!

Rozpoczął się właśnie weekend,

Nie czeka nas żadna praca.

Będzie jeszcze dużo czasu,

Żeby jutro leczyć kaca”!

 

Teść wkurzony nagle wyszedł.

Teściowa się popłakała.

Moja żona swoją mamę

Przytuliła i głaskała.

 

A ja wyszedłem na durnia,

Bo spowodowałem płacze

Nie wiedząc, że dziś teściowie

Akurat… stracili pracę!

Szczęście rodzinne

Jesteśmy narzeczonymi .

Dziś urodziny „teściowej”.

Znowu wrócił temat ślubu –

Ten jej ulubiony cover.

 

Druga zwrotka jej występu,

To także zgrana już karta:

Dziecko musi być „małżeńskie”.

Chce mieć wnuka, nie bękarta!

 

Straciłam w końcu cierpliwość

I zgodnie z prawdą stwierdziłam,

Że do ślubu nam niespieszno,

A pierwszą ciążę straciłam.

Staramy się znów o dziecko,

Ale na razie nic z tego.

Chcemy koniecznie mieć synka,

Nawet adoptowanego.

 

Nieco później mnie dobiegła

Rozmowa niezwykle gromka:

„Zostaw ją synu, bo ona

Nigdy ci nie da potomka.

Nie chcemy w naszej rodzinie

Żadnych bękartów czy znajdów.

Ten pierścioneczek z zaręczyn

Możesz oddać do lombardu.

A my już uspokojeni

I z nami wszyscy… sąsiedzi

Będziemy uszczęśliwieni,

Gdy nas z rodziną odwiedzisz”.