Toy story

Wszystkie imprezy masowe

Za free, czy też za bilety,

Muszą być zabezpieczone

Przede wszystkim w toalety.

+Częste są mecze piłkarskie.

Poszedłem kiedyś na derby.

Musiałem użyć tojtojki,

Poszedłem tam w czasie przerwy.

 

Byłem świadkiem pewnej scenki.

Właśnie przed toaletami

W kolejce stali kibice

Ci zwykli, nie chuligani.

 

W pewnym momencie w to miejsce

Przybiegła grupa kiboli.

Każdy gniewny i podpity

Na wszystko sobie pozwoli.

Ich herszt był chyba najbardziej

Pijany i agresywny.

Nie był nazbyt wielkim „koksem”,

Ale jednak dość masywny.

 

Ten „gościu” zaczepiał wszystkich,

Wyzywał ich i popychał,

A kumple mu wtórowali.

Typowy przykład oprycha.

 

Rozochocony faktem, że

Nikt mu się nie przeciwstawił

Podszedł do którejś kabiny

Żeby przy niej się zabawić.

Walił w drzwi pięściami krzycząc:

„Ty! Jak długo możesz tam srać.

Podciągnij gacie i wyłaź,

Bo  ci dziś muszę wp**rdol dać”!

 

Człowiek, który był w tojojce

Otwarł drzwi z takim rozmachem,,

Że krzykacz upadł na ziemię

Z gębą utytłaną piachem.

 

Z kabiny wyszedł ogromny,

Prawie dwumetrowy drągal.

Popatrzył, by znaleźć tego,

Kto te hałasy urządzał

I zakłócił mu bezczelnie

Proces oddawania moczu.

Ryknął: „Kogo poj**ało”?

I zapiął spodnie przy kroczu.

 

Dopiero po chwili spostrzegł

Leżącego przeciwnika.

Pochylił się tylko nad nim,

A ten „heros” się… posikał!

Kocham, jak niełatwo powiedzieć

Trzy domy obok mojego

Mieszkała dziewczyna, którą

Kiedyś  nazywałem siostrą,

Choć nie jest mych starych córą.

Nie posiadamy rodzeństwa,

Znamy się od zawsze chyba.

Razem „sz**aliśmy do piachu”;

Nikt nas przy tym nie przydybał!

 

Ja nocowałem w jej domu,

Gdy rodzice wyjeżdżali.

Gdy jej rodziców nie było,

Ona zostawała z nami.

 

Była ode mnie rok młodsza,

Więc wcześniej kończyłem szkołę.

Z czasem sam się przekonałem,

Że coś więcej czuję do Niej.

Nie dałem poznać po sobie,

Bo wiedziałem, żem jest dla Niej

Prawie bratem, przyjaciółką;

Zniszczyłbym to tym przyznaniem.

 

Ona zawsze mi mówiła

O swoich dziewczęcych sprawach,

A gdy „gdzieś tam” wychodziła,

Potrzebna jej była rada

Co do kiecki czy bucika.

Potrafiła przy mnie zmienić

Bluzkę, czy nawet sukienkę.

Było to tak naturalne,

Swobodne, zwyczajne, piękne!

 

Długo się zastanawiałem,

Czy i jak to Jej powiedzieć.

Wreszcie jednak wymyśliłem

Jaką mam przyjąć strategię.

 

Zbliżał się termin studniówki.

Było dla mnie oczywiste,

Że tylko Ją tam zaproszę.

Z Nią będzie wręcz zarąbiście!

 

Kiedy tylko poruszyłem

Tematykę studniówkową,

Natychmiast wpadła mi w pierwsze

Wypowiedziane słowo.

Pochwaliła się, że wczoraj

Chłopak, co jej się podoba,

Poprosił, żeby z nim poszła.

Musiałem więc przyhamować.

 

Nikogo nie zaprosiłem,

Ale razem jechaliśmy.

Ojciec mój nas tam zawiózł,

Chociaż  parą nie byliśmy.

 

Wieczór jakoś przetrzymałem.

Nawet tańczyliśmy razem.

Nie bawiłem się zbyt dobrze

I nie był to bal mych marzeń!

 

Ona bawiła się świetnie.

W pewnej chwili do mnie przyszła

I poprosiła dyskretnie

O bardzo drobną przysługę.

Zapytałem o co chodzi.

Lecz tłumaczenie zbyt długie,

Później mi to wyjaśni.

Tajemnica? Wciąż się łudzę…

 

Gdy zeszliśmy do piwnicy,

Weszła w jakieś drzwi otwarte

Prosząc, żebym przez czas jakiś

Osobiście pełnił wartę.

Gdyby ktoś tutaj się zjawił,

Miałem dyskretnie zapukać,

A potem zacząć udawać,

Że coś zgubiłem i… szukam.

 

Tam gdzie weszła, było ciemno.

Naraz sobie przypomniałem,

Że Ona i Jej fordanser

Przed kilkoma minutami

Pomagali  koleżance,

(A byli z nią tylko sami),

Opuścić ukradkiem salę,

Bo „się zmęczyła” na pewno.

 

Przypuszczałem, że ją tutaj

Trzymali mając nadzieję,

Że nim się skończy studniówka,

Ona wreszcie wytrzeźwieje.

 

Stałem tak chyba przez kwadrans,

Kiedy drzwi się otworzyły

I wyszła rozglądając się,

Czy nie ma nowoprzybyłych.

Powiedziałem, że nikogo

Nie ma i jest, tak jak było.

Popatrzyła na mnie wdzięcznie,

Aż mi się zrobiło miło.

 

Zwróciła twarz w moją stronę.

Myślałem, że będzie całus,

A Ona tylko szepnęła:

– Zrobiłam to, a Ty żałuj!

– Co? zapytałem zdziwiony.

– Ten mój pierwszy raz… i wtedy

Zobaczyłem jej faceta,

Wyniosłego jak carewicz.

 

Wziął Ją za rękę i poszli

Ona i ten Jej pyszałek.

A ja jakby skamieniały

Stałem, i stałem, i stałem…

Trójkącik

Dzisiaj moja lokatorka

Zaczęła ni stąd, ni zowąd,

Przebierać się przy mym chłopcu.

Wyglądała wręcz zmysłowo!

 

Miała dość skąpą bieliznę.

Bardzo się zirytowałam,

Że pokazuje bez wstydu

Intymne fragmenty ciała.

 

Ona na to: „Daj mi spokój

Nie bądź pruderyjną  zgagą.

Przecież on już od miesiąca

Nie raz widywał mnie nago”.

 

Chyba zmienię lokatorkę

Za to, że chciała go uwieść.

A może także chłopaka?

Najpewniej jedno i drugie!

Impreza

Mój teść i jego znajomi

Organizowali „kolację”.

Co roku o jednej porze

Urządzali tą libację.

 

Teść w tej zacnej grupie mężczyzn

Miał niezwykłe poważanie.

W spawie układania menu

Zawsze miał ostatnie zdanie.

Na imprezę zamówili

Znany lokal w naszym mieście.

Menu będzie ustalone

Po porozumieniu z teściem.

 

Kiedy już było gotowe,

Teść je zapisał na kartce.

Poszedł z nią do restauracji.

A że był po pierwszej ćwiartce,

Nie zauważył, że kartkę

Wnuczęta mu podmieniły

I zupełnie nowe dania

Dla draki tam zamieściły.

 

Były tam na przykład dania:

– nadziewany konik polny,

– sałatka z ogona pawia

– chleba z perzu wielkie bochny

– sok z żuka, – parówki z dżdżownic,

– flaki z małży i ślimaków,

– rosołek z tłustych gąsienic,

– serdelki z białych pędraków…

I inne rzadkie „specjały” –

To jadłospis doskonały!

 

Gdy restaurator przeczytał,

Co ma podać teścia gościom,

Przemówił do niego

Z wyszukaną uprzejmością:

„O jedno danie dam więcej

Dla uświetnienia kolacji:

Twój móżdżek przeżarty wódą –

I to na koszt restauracji”!

Pod “przykrywką”

Często mi się przytrafiało

Zawozić moją dziewczynę

Do jej siostry i chłopaka.

Z czasem weszło to w rutynę.

Ponieważ ich nie lubię, to

Dziewczynę tam zostawiałem,

A potem w swoim mieszkaniu

Samotnie noce spędzałem.

 

Dopiero jak zadzwoniła,

Odbierałem ją z powrotem.

Prawie zawsze nas podglądał

Facet za sąsiednim płotem.

W końcu spytałem dziewczynę,

Kto to jest ten podpatrywacz.

„To nikt, – tak odpowiedziała,-

Kiedyś kazałam mu spływać”.

 

Jednak jej nie uwierzyłem

I postanowiłem sprawdzić

Osobiście u jej siostry

I… dowiedziałem się prawdy!

 

Siostra była w zmowie z „moją”

I robiła za „przykrywkę”.

Ona do niego chodziła.

Nieświadom woziłem dziwkę!

Nie do skopiowania

Byłem z dziewczyną w Empiku.

Poszedłem tam kupić płyty.

Ona w tym czasie zniknęła.

Nie mogę znaleźć kobity!

 

Zacząłem jej szukać myśląc,

Że oglądała gadżety.

Znalazłem ją w dziale z prasą.

Tam przeglądała gazety!

W nich wyszukiwała tylko

Receptury kulinarne

I fotografowała je,

Łagodnie mówiąc, niezdarnie.

Za każdym razem słyszałem

Podwójny odgłos przesłony.

Zapytałem , czy jej smartfon

Na „dubla” jest nastawiony?

 

Wyjaśniła mi, że robi

Świadomie podwójne zdjęcia,

A ja w ogóle o kuchni

Nie mam żadnego pojęcia.

Ona musi myśleć szerzej:

Jedno wyśle swojej mamie,

A to drugie w telefonie

Na zawsze dla niej zostanie!

Droga do sukcesu

Pracuję od roku w banku.

Nazwę pominę, bo znana.

O pracy mogę powiedzieć,

Że jest nudna i g**niana.

 

Wczoraj w pokoju socjalnym,

Kiedy jedliśmy posiłek,

Szef  mi powiedział, że widzi,

Iż na korzyść się zmieniłem.

Mam takie wyniki w pracy,

Które przebijają innych.

Pozostali pracownicy

Ze mnie przykład brać powinni!

Jeśli tak dalej mi pójdzie,

To wnet się spodziewać mogę,

Że ten sukces mi otworzy

Szybkiego awansu drogę!

 

Wcześniej bardzo się starałem

I dawałem z siebie wszystko,

Ale im wciąż mało było.

Wciąż grozili, mnie „sczyszczą”!

 

Ja już od czterech miesięcy

Olewam wszystko i wszystkich.

Jadę równiutko po bandzie.

Za mnie pracują stażystki!

 

Nie przejmuję się tu niczym.

Stażystkom dzielę robotę.

Wyszło na to, że lenistwo

W banku uchodzi za… cnotę!

 

Sukcesy ma ten, co rządzi

Tymi, którzy tu  pracują.

Poganiając tych maluczkich,

Oni sami… leniuchują!

Życiowa zmiana

Od dawna, lecz bezskutecznie,

O dziecko się bardzo starałam.

Mąż nie chciał, bym zaszła w ciążę,

Lecz wreszcie go przekonałam!

 

Cztery dni temu poczułam

Dziwne walnięcie nastroju.

Czułam w  sobie napływ jakichś

Dziwnych fali  niepokoju.

Nie mogłam wysiedzieć w domu,

Więc w pogodny dzień czerwcowy

Pojechałam do  apteki

I kupiłam test ciążowy.

 

Wynik bardzo pozytywny!

Zabrałam  go i czym prędzej

Pojechałam,  by mężowi

Oznajmić, że dziecko będzie.

 

Zajrzałam do jego biura.

Wymachując cennym testem

Krzyknęłam w progu: „Kochanie,

Nareszcie już w ciąży jestem!”

Myślałam, że go zaskoczę,

Lecz on mnie bardziej zszokował.

Akurat z kolegą z biura

Pożądliwie się całował!

Akcja

Mam grono dobrych przyjaciół,

Ale nie mam Jedynego.

Mam za sobą kilka związków.

Teraz szukam Następnego.

 

Wczoraj wraz ze znajomymi

Poszliśmy do restauracji.

Przez cały czas się rozglądam.

Pamiętam o swojej akcji.

Jest! Znalazłam!  Fajny facet.

To kelner. Pracuje tutaj.

Krąży w innej części sali

Bardzo zwinny w swoich ruchach.

 

Poprosiłam koleżankę,

Żeby mi jakiś znak dała,

Gdy do nas będzie się zbliżał.

I… zrobiła, tak jak chciałam.

Gdy podchodził do stolika

Krzyknęła wskazując ręką:

„Oliwia, patrz! On tu idzie!”

I odsunęła krzesełko.

Trafiła go prosto w tacę…

On ratując czyjeś danie,

Robiąc dziwne wygibasy

Wylądował prosto na mnie.

 

Akcja dziwna, lecz skuteczna.

Choć nie znamy swoich imion,

Jestem  pewna, że w tej knajpie

Będę stałą bywalczynią.

Wyraz

Jestem dosyć empatyczna.

Wczuwam się w nastroje ludzi.

Ból czy też cierpienie innych

Zawsze mą reakcję budzi.

 

Ostatnio zauważyłam,

Że już trudniej mi przychodzi

Nawiązywanie kontaktów.

Zaczęłam szukać diagnozy.

 

We mnie nic się nie zmieniło.

Nadal mam dawną wrażliwość.

Lecz ludzie, nawet  znajomi,

Zawracają na mój widok.

 

Nareszcie już wiem dlaczego:

Bo z wyrazu  mojej  twarzy

Emanuje chłód i wyższość,

Które do mnie ludzi razi.

 

Wiem. Nie jestem nazbyt ładna.

Piękno nie oznacza cnoty,

Tak samo jak wesoły śmiech

Nie jest wyrazem głupoty.