Moja Mama

Przyznam, że nie mieszkam w Polsce.

Byłam dzieckiem chorowitym.

Lekarze byli bezradni.

Nie pomógł nawet krucyfiks!

 

Ciągłe problemy ze zdrowiem

Doprowadziły do tego,

Że w rodzinie się mówiło:

„Ta Mała jest do niczego!

Wszystko za nią robi mama,

Bo Ona się nie nadaje”.

W sumie to mówili prawdę,

Sama to dzisiaj przyznaję.

 

Wciąż mnie w domu wyręczano,

Kiedy ja nie miałam siły.

Tęsknie patrzyłam przez okno

Na dzieci, gdy gdzieś pędziły.

Całe miesiące spędzałam

W sanatoriach i szpitalach.

Starałam się być pogodną

I na nic się nie użalać.

 

Teraz już jestem dorosła.

Z mężem chcemy mieć dzieciaczka.

Poszłam do ginekologa,

Nie mogę wiecznie się cackać.

 

Dowiedziałam się, że wskutek

Przebytych chorób nie mogę

Zajść w ciążę w sposób normalny-

Taką dostałam przestrogę.

Nawet gdy się „cudem” uda,

To tej ciąży nie donoszę,

Choćbym przez cały ten okres

Była „schowana pod kloszem”.

 

Gdy mama się dowiedziała,

Zawołała klaszcząc w dłonie:

„Ja zostanę surogatką!

Wnuczka mego nie poronię”!

Winna, grzeszna

Niespodziewanie mój chłopak,

Po kielichu (dla kurażu)

Przyszedł do mego mieszkania

Namówić mnie do mariażu.

Teraz mówi się: „oświadczył”,

Ale chodzi o to samo.

Teraz o rękę córeczki,

Nie prosi się taty z mamą!

 

Rano, kiedy się obudził,

Byłam calutka w skowronkach.

Czułam się dostojnie, godnie

Jako jego przyszła żonka!

On zaspany przetarł oczy

I spytał mnie, co się stało,

Że jest tutaj właśnie przy mnie

I ma całkiem nagie… ciało.

 

Nie pamiętał, że przez niego

Od wczoraj jestem szczęśliwa,

Że niedługo, już po ślubie,

Będę się jak On nazywać.

 

Po tym jak to powiedziałam,

To on śmiejąc się rubasznie

Krzyknął, że nic nie pamięta,

Więc co mówił, nie jest ważne.

 

Zażądał zwrotu pierścionka,

Bo kupił go, lecz dla innej.

Takiej, która aż do ślubu

Nie da się uwieść. Niewinnej!

 

Wyrzuciłam gnoja za drzwi,

A jego rzeczy tuż za nim.

Nie wiedziałam, że on taki

Dwulicowy chrześcijanin!

Nikt

Dowiedziałem się przypadkiem,

Że maturzyści z mej klasy

Od trzech lat się spotykają,

By wspominać dawne czasy.

 

Co roku opowiadają,

Co z nimi dzieje się teraz.

Gdy się o tym dowiedziałem

To trafiła mnie… cholera!

 

Mnie wcale nie zapraszano.

Przecież o takich spotkaniach

Organizator powinien

Wszystkich z klasy powiadamiać.

 

Byłem w klasie jednym z lepszych

Uczniów z matmy i fizyki.

Teraz czuję, że dla klasy

Ja byłem po prostu… nikim!

Tapeta

Powiedziałam mężowi, żeby

Tapetę zmienił w smartfonie,

No bo mi się nie podoba

I mam awersję do niej.

 

Zdziwił się, gdyż na tapecie

Moja twarz figurowała.

To zdjęcie było okropne,

Dlatego zmienić je chciałam.

 

Prosiłam, żeby poczekał,

Aż poprawię wygląd twarzy.

On tylko mruknął pod nosem,

Że to nigdy się nie zdarzy…

Opłata za luksus

Cioteczka mnie poprosiła

O pilnowanie mieszkania

Przez dwa tygodnie, gdy ona

Przechodzić będzie badania.

Musi jechać do szpitala

Poza miejsce zamieszkania

I boi się, że w tym czasie

Będzie ofiarą włamania.

 

Z chęcią się zgodziłam na to,

Bo chatę ma na full wypas,

A ja mieszkam w kawalerce,

Więc dla mnie to jak rarytas.

Pomieszkam sobie w luksusie.

Chociaż mam dalej do pracy,

Ale za to tam nie muszę

Zmywać po sobie naczyń!

 

Gdy wróciłam do mej klitki

Nie mogłam oczom uwierzyć.

W mym mieszkaniu dokonano

Najpospolitszej kradzieży.

Niewiele rzeczy zginęło,

Ale to majątek dla mnie.

Mieszkanie ogołocono

Bardzo dokładnie, starannie.

 

Wyglądało, jakby było

Opróżnione dla malarzy.

Zastanawiam się, dlaczego

Nikt tego nie zauważył.

Pech

Zatrzymał mnie pan policjant

Za skręt „na zakazie” w lewo.

Znak nie dość że przekrzywiony,

To jeszcze skryty za drzewo!

Trudno go więc zauważyć,

Ale „kara się należy”.

Pięć punktów i dwieście złotych –

Taki mandat mi wymierzył.

 

Gdy wypisywał mi druczek,

Inni tak samo skręcili.

„Czy wszyscy kierowcy także

Z zakazu skrętu zadrwili?,

Zapytałem „pana władzę”.

Lecz on tylko się uśmiechał

I skwitował to słowami:

„No to pan miał dzisiaj pecha”.

Mikołaje do lamusa

Są „różniści” kominiarze:

Jedni chodzą z życzeniami,

A ci drudzy, ci prawdziwi,

Zajmują się… kominami.

Oni częściej niż ci pierwsi

Odwiedzają wszystkie domy,

Żeby sprawdzić nasze piece

No i oczywiście komin.

 

Przyszli kiedyś ci „prawdziwi”

We dwóch,  jeszcze przed wieczorem.

Synek się zaciekawił ich

Narzędziami i… ubiorem.

Wyjaśnili mu, że oni

Wchodzą na dach po drabinie

Sprawdzić, czy Święty Mikołaj…

Nie utknie w naszym kominie.

 

Synek prychnął i powiedział:

„Nie ma szans, przecież mój tata

Jest za gruby, żeby chodzić

Z prezencikami po dachach”.

 

Kominiarzom się udało

Przy nim utrzymać powagę,

Lecz gdy byli na drabinie

To… gubili  równowagę

Nie mogąc stłumić chichotu

Na wspomnienie słyszanego

Przed małą chwilką bon-motu.

 

Ja nie będę się odchudzał,

Ani poszerzał komina.

Że nie wierzy w Mikołaja,

To nie jest już moja wina!

Trójkąt

Kocica mojej dziewczyny

Zawsze obserwuje, gdy się

Zabawiamy na tapczanie.

Takie kocie widzimisię.

 

Z początku był mały „kwasek”,

Ale już nam nie przeszkadza.

Nawet żartujemy z koci,

Gdy pieszczotek się domaga.

 

Wczoraj szmerek usłyszałem

Podczas „zapasów” łóżkowych.

Pomyślałem, że to może

Normalne kocie narowy.

 

Zażartowałem więc tekstem:

„Choć tu do mnie mała zdziro.

Zrobimy sobie trójkącik.

Tobie i nam będzie miło.

Jak w trójkę się pop****ymy,

Będzie mnóstwo nowych wrażeń”!

Odpowiedziała speszona:

„Może jednak innym razem” .

 

To była… matka dziewczyny!

Wróciła do domu wcześniej…

To się zdarzyło na jawie,

Dużo bym dał, żeby…we śnie!

Wybór

Dziesięcioletnia córunia

Tryska wokoło energią

Tak dużą, że nawet czasem

Najbliżsi na nią się wnerwią.

 

Wymusiła na nas kiedyś,

Żebyśmy ją zapisali

Na zajęcia dodatkowe

Gdzieś na gimnastycznej sali.

Potem jeszcze na siatkówkę,

Tenis oraz szczypiorniaka.

A na koniec chciała jeszcze

Ze spadochronem poskakać!

 

Taki natłok zajęć musiał

Źle wpłynąć na jej wyniki

Nauki w pierwszym okresie,

Szczególnie z matematyki!

 

Wymogliśmy na niej, żeby

Przemyślała całą sprawę

I wybrała, z czym od zaraz

Zakończy całą zabawę.

 

Wieczorem, już przy kolacji

Przedstawiła swą koncepcję:

Będzie nadal trenować, a

Przestanie chodzić na… lekcje!

Trzęsienie…

Bardzo lubię podróżować.

Mój mąż to również włóczęga.

Dotychczas cały czas wolny

Samotnie w podróży spędzał.

Poznaliśmy się na rajdzie

W pięknych okolicach Śląska.

On na zamku w Ogrodzieńcu

Do mnie „kiedyś się przyplątał”.

 

I tak zostało na zawsze.

W podróż poślubną mnie zabrał

Na wyspy Nowej Zelandii,

Choć ja chciałabym na… Zawrat.

 

Mówią, że tam żyć najłatwiej.

Że ciepło, cuda natury,

Łagodny klimat i plaże,

Lecz także wiele ponurych

I niebezpiecznych zdarzeń,

Których ja bardzo się boję.

To częste trzęsienia ziemi

Wzbudzają me niepokoje!

 

Podróż była bardzo ciężka.

Byłam zmęczona zupełnie.

Nie miałam pożytku z Niego,

On nie miał profitu ze mnie.

Poszłam spać, a mój małżonek

Coś na swym laptopie sprawdzał.

We śnie  puściłam… bąka

Niezapowiedzianie, z nagła.

Zerwałam się raptem z łóżka

Z okrzykiem „Trzęsienie ziemi”!!!

Mój mąż potem opowiadał

O dziwaczności tej sceny.

 

Mimo, że tam widzieliśmy

Wspaniałych rzeczy niemało

I przeżyliśmy moc przygód,

To niestety tak się stało,

Że wszyscy znajomi niemal,

Gdy ktoś przypomni: „New Zealand”,

Wołają „Trzęsienie ziemi”!

I nie jest to eufemizm!