Awaria

Dziś w pracy była awaria

Ważnej linii produkcyjnej.

Potrzebna była decyzja

Jakiejś osoby funkcyjnej.

 

Dzwoniłem do kierownika,

Ale szef jak na złość

Nie odbierał telefonu.

Po kwadransie miałem dość!

 

Byłem przekonany, że znów

Nie odbierze telefonu.

W nerwach rzuciłem słuchawką.

Zapominając „bon tonu”

Bluznąłem, że „ten sku***syn

Kolejny raz nie odbiera

I już więcej nie zadzwonię.

Tak to z nim było już nie raz.

 

Znienacka szef się odezwał

Wyraźnie tłumiąc wzburzenie:

„Sku***syn właśnie odebrał,

Co się do cho**ry dzieje”?!

Gratisy

Oboje babcia i  dziadek

Są dosyć poważnie chorzy.

Spokojnie znoszą swą starość,

Lecz leczą się, by jeszcze pożyć.

 

Jestem świeżym maturzystą.

Jadę na dłuższe wakacje.

Właśnie kupiłem Im leki

Na dwumiesięczną kurację.

 

Rachunek był dosyć duży,

Mimo że dla plus – seniorów.

To podstawowe Ich leki.

Nie kupowałem kawioru!

 

Aptekarz w tej sytuacji

Trzy gratisy mi dorzucił.

Nie miał chyba złych zamiarów,

By w ten sposób mi dokuczyć.

 

Bo z zestawu upominków

Zdecydowanie wynika,

Że wszystkie są powiązane

Z pokonywaniem… trądzika.

 

Ja wiem, że przez liczne pryszcze

Nie wyglądam tak jak amant.

Podziękowałem uprzejmie,

A aluzja zrozumiana!

Najważniejszy

Tuż po urodzeniu dziecka

Poważnie zachorowałam.

Muszę jeździć regularnie

Na  okresowe  badania.

Zawsze w takich sytuacjach

Podrzucam babci syneczka.

U babuni mu nie zbraknie

Nawet ptaszęcego mleczka.

To nie znaczy, że ma mama

Tylko wtedy widzi wnuczka.

Ona często nas odwiedza;

Kocha mojego Maluszka.

Dzisiaj także do mej mamy

Zawiozłam swojego synka.

Gdy siedziałam w poczekalni,

Dotarło do mnie: Pomyłka!

To synek tu jest niezbędny.

Winne moje roztargnienie.

Jego miałam tu przywieźć

Na przymusowe szczepienie!

Pytanie

Dziś robiłam przyszłej mamie

Pierwsze USG jej dziecka.

Jeszcze nie można ocenić,

Czy to synek, czy córeczka.

 

Jest to początek drugiego

Jej trymestru ciążowego,

Więc rozróżniam główkę, rączki,

Nóżki, uszka, nawet oczki.

 

Tłumaczyłam to ciężarnej.

Chyba jednak nie słuchała

Tego, co opowiadałam.

Nie było reakcji żadnej…

 

W końcu mnie cicho spytała:

„Czy to dziecko nie jest czarne”?

Zakład

Mam znacznie młodszego brata.

On już od  czasu jakiegoś

Konkuruje ze mną wszędzie,

Przypuszczam, że wiem dlaczego.

 

Jest niesłychanie ambitny.

We wszystkim chce być przede mną.

Staram się Mu ustępować,

Niech chłopaczek ma przyjemność.

 

Ostatnio pojechaliśmy

Odwiedzić babcię w szpitalu.

On wszędzie jeździ rowerem,

Tak szybko jak do pożaru.

 

Założył się ze mną o stówkę,

Że szybciej będzie na miejscu

Niż ja jadąc autobusem.

On dzisiaj będzie zwycięzcą!

 

Autobus, którym jechałam

Do „babcinego” szpitala

Potrącił rower braciszka.

Na szczęście „kolarz” ocalał.

 

Miał niegroźne obrażenia,

Lecz musiał na SOR trafić.

Był w szpitalu znacznie wcześniej.

Laureat pierwszej lokaty?

 

On twierdzi, że wygrał zakład,

Bo w szpitalu był przede mną.

Lecz nie jechał na rowerze.

To z Jego strony… bezczelność!

Zaręczyny

Od jakiegoś czasu czułam,

Że mój chłopak przemyśliwa

Oświadczyć się o mą rękę,

Choć jest biedny, bez grosiwa!

 

Pewnego razu mi zmierzył

Obwód palca serdecznego.

Potem pytał mnie czy wolę

Srebro od złota białego.

 

Kiedy indziej indagował

O brylancik i cyrkonię.

Innym razem spytał: „…wolisz

Z przepychem, czy może skromniej…”?

 

Ucichło to na jakiś czas….

Nagle dowiedziałam się, że

Zmarła ma kochana Ciocia.

„Przerwał się Jej życia węzeł”…

Tak powiedziałam Miłemu

Informując o swej biedzie.

Od razu zadeklarował, że

Ze mną na pogrzeb pojedzie.

 

Oświadczył się podczas stypy!

Ma rodzina oniemiała

Mówiąc, że to niepoważne,

Że żałoba, że ja chciałam…

 

Lecz mój chłopak im wyjaśnił,

Iż „jak ciocia jest w niebycie,

To nastała nasza kolej

By rozpocząć nowe życie.

Dziś jest moment idealny

Do końca życia pamiętny.

Nasze zaręczyny przecież

To także Fakt Nieprzeciętny”!

 

Choć mam pierścionek z tombaku

I oczkiem z taniej cyrkonii,

Uważam te błyskotki za

Najdroższe szkiełka w historii!

Podarunek

Moja mama dziś wróciła

Z dwumiesięcznej delegacji.

Była służbowo w New York-u

Jako gość jakiejś fundacji.

 

Przywiozła dla mnie gościniec

Niezwykły, bo dolarowy.

To popularny tam prezent:

Modny „Bon Podarunkowy”.

 

Podziękowałem mamusi,

Ale ujawnię Wam w końcu,

Że wartość bonu wynosi

Sto amerykańskich dolców!

 

Ja za ten bon muszę wybrać

Prezent wart ponad dwie stówki

Pod warunkiem, że różnicę

Zapłacę w formie… gotówki.

 

Chyba jednak nie pojadę

Do Stanów jedynie po to,

Żeby wydać  tam sto dolców.

Przecież nie jestem idiotą!

 

Bon zachowam, bo to prezent.

Może mamie się powiedzie

I w następną delegację

Właśnie z tym bonem pojedzie.

Dieta “smród”

Nasz pies ma sporą nadwagę.

Wygląda przez to dość marnie.

Weterynarz zlecił, żeby

Dawać mu specjalną karmę.

 

To nie kosztuje zbyt wiele.

Psiurek  zjada wszystko chętnie.

Waga spada, on szczupleje.

Jednak nie jest nazbyt pięknie,

Bo pies puszcza „na okrągło”

Bardzo smrodliwe biogazy.

On też wyczuwa swe bździny,

Widać odruchy odrazy.

 

Mamy wciąż otwarte okna.

Jest też odświeżacz powietrza.

Dzięki temu przykry zapach

Wyraźnie się w domu zmniejsza.

 

Efekt diety jest wyraźny:

Dwa kilo w ciągu miesiąca.

Jeszcze psisku sześć zostało.

Czy doczekamy się końca?

Gdzie empatia?

Jestem mechanikiem sprzętu

Klimatyzacyjnego.

Wykonuję też naprawy

Osprzętu chłodniczego.

 

Wezwano mnie, bym naprawił

Klimatyzację w biurowcu.

Budynek kilkupiętrowy,

Taki średni wśród wieżowców.

 

Stałem właśnie na drabinie,

Kiedy syreny zawyły.

Alarm przeciwpożarowy!

Puste hole wnet ożyły.

 

Ludzie z pokoi biurowych

Wybiegli na korytarze,

Żeby się ewakuować,

Bo tak im instrukcja karze.

 

Ktoś potrącił mą drabinę

Z taką siłą, aż przewrócił.

Upadłem z nią na posadzkę,

Nie mogłem się nawet poruszyć.

 

Na moje wrzaski o pomoc

Ludzie nie reagowali,

Bo bym ich tylko spowalniał,

Kiedy wszystko tu się pali!

 

Wnet wokół opustoszało.

Zostałem sam pod drabiną.

Spojrzałem na swoją nogę.

Całą kostkę miałem siną!

 

Nagle alarm odwołano.

To były „tylko ćwiczenia”.

Ludzie wrócili do pracy,

A dla mnie… nic się nie zmienia.

 

Leżałem tam pół godziny.

Sam wezwałem pogotowie,

Bo nikt znów się nie zatrzymał

Widząc, że wciąż leży  człowiek.

 

Z bólem czekałem na pomoc

W długich minutach koszmaru.

Miałem zgruchotaną kostkę,

Co ujawniono w szpitalu.

 

Tyle osób mnie widziało.

Żadna nie podała ręki.

To nie byli ludzie, tylko…

Korporacyjne kukiełki!