Matka, to także kobieta

Od niedawna się spotykam

Z fajną koleżanką z roku.

Na początku koleżeństwo,

Na miłość był brak widoków.

 

Teraz jednak się zmieniło

Koleżeństwo na zażyłość.

Mam nadzieję, że w przyszłości

Połączy nas piękna miłość.

 

Zwierzyłem się z tego mamie.

Od tej pory do przesady

Ma dla mnie tylko najlepsze

„Męsko-damskie” seks-porady

Dotyczące spraw łóżkowych.

Na me stanowcze protesty

Uzasadnia mi tak samo:

Nie chce, żebym był fatalnym

I beznadziejnym kochankiem,

Jakim był ojciec rodzony.

Dla szczęścia mojej rodziny

Nie może na to pozwolić”!

Zgrzeszyłem

Moja żona „przygarnęła”

Trochę kochanego ciałka.

Przedtem była dosyć szczupła,

Teraz jest gdzieniegdzie fałdka.

 

Na wesele swojej siostry,

To tak jakoś samo wyszło,

Ubrała się w modną suknię,

Ale chyba zbyt obcisłą.

 

Cała zebrana rodzina

Zaczęła nam gratulować

Pierwszej w naszym stadle..  ciąży.

Brzuszka nie dało się schować.

 

Siostrzyczka się obraziła,

Że w tym dniu wyjątkowym

Moja żona jej specjalnie

Mogła takie świństwo zrobić.

 

Panna młoda obrażona!

A przecież jest w wielkim błędzie,

Że już niebawem przeze mnie

Na chrzciny proszona będzie.

 

Mnie małżonka oskarżyła

O to, że zgrzeszyłem wielce,

Bo nic jej nie opowiedziałem,

Iż za gruba jest w tej kiecce.

Zawód na zawodach

Od kilku lat w naszej gminie

Odbywają się zawody

Nazywane „Bieganiem przez…”

W domyśle …różne przeszkody.

 

Żeby szanse były równe,

Ustalono kategorie.

Wygrywał nie ten, co większy,

Ale taki, co był w formie.

 

Spotkałam na tej imprezie

Koleżankę z dawnych czasów.

Nie widziałam jej od szkoły.

Cieszyłyśmy się w dwójnasób!

 

Gadałyśmy sobie z boku,

A w tle ciągle trwały biegi.

Mimo wszystko potrafiłam

Przebieg tych zawodów śledzić.

 

Gdy przyszła nareszcie kolej

Na najmłodszą kategorię,

Czyli dzieci do lat sześciu,

Opowiedziałam historię,

Którą usłyszałam rano:

„Wyobraź sobie, że jedna,

Chyba zdurniała mamuśka,

Poskarżyła się dziś w mediach,

Że odrzucono zgłoszenie

Do zawodów Jej syneczka

Wyłącznie ze względu na wiek

Tego małego człowieczka.

 

Przecież spełnia wymagania

Co do wieku zawodnika,

Bo ma tylko cztery latka ,

Nawet do pieluchy sika!

 

No i wtedy na mych oczach

Niespodzianie pękła bańka,

Bo tą zdurniałą mamuśką

Była ona… Koleżanka!

Po sąsiedzku

Wychodząc rano do pracy

Usłyszałam damską kłótnię.

Jeden głos był napastliwy,

Drugi odpowiadał butnie.

 

Poznałem głosy sąsiadek –

Mama z córką z piętra wyżej.

Hałas narastał, gdy panie

Schodziły coraz to niżej.

 

„Wyglądasz w tym jak ta dziwka!

(Padły nawet takie słowa)

Nie po to Cię wychowałam,

Byś wyglądała jak… Doda”!

 

Zwykle w podobnych przypadkach

Konflikt przeważnie dotyczy

Makijażu lub ubioru.

Nie znam innych ważnych przyczyn.

 

Spodziewałem się zobaczyć

Skąpo ubraną dziewczynę,

Znaną mi miłą brunetkę

Przemienioną na… blondynę.

 

Ale cała awantura

Dotyczyła tylko… czapki:

Czerwonej z ogromnym daszkiem,

Z materiału… w szkockie kratki!

 

 

Postawiłem…

Dawno, bardzo dawno temu

Uczyłem fizyki w szkole.

W klasie przedmaturalnej

Był jeden nieznośny koleś.

 

Co i rusz się odwracał do

Siedzących za nim panienek,

Jakby się do nich zalecał…

W końcu miałem dość tych scenek.

 

Nie mogłem już znieść tych głupot

I nie myśląc nazbyt wiele

Zwróciłem się do podrywacza

Z takim „gorącym” apelem:

 

„Romciu, chłopaku narwany,

Dam ci malutką przestrogę:

One lachy nie postawią,

A ja, owszem, zawsze mogę”.

 

Nastąpiła głucha cisza.

Dla mnie dziwne, że nikt nigdy

Do tematu już nie wrócił;

Romek też się przestał mizdrzyć.

 

A „lachę” mu postawiłem

Znacznie szybciej niż myślałem.

Podczas najbliższej klasówki

Na ściąganiu go złapałem!

Najmita

Moja była narzeczona

Co tydzień mnie zabierała

Do domu swoich rodziców

Przez całe lato bez mała.

 

Tam trwał dosyć duży remont.

By zapunktować u „teściów”

Pomagałem im z ochotą

W tym dość trudnym przedsięwzięciu.

 

W niedziele, choć dzień świąteczny,

Pomagałem też w ogrodzie.

Nie powiem. Też korzystałem.

Miałem  owoce „na co dzień”.

 

Jak skończyliśmy ten remont,

To narzeczona stwierdziła,

Że w sprawie naszego ożenku

Właśnie swe zdanie zmieniła.

 

Nie będzie już dłużej ze mną,

Bo nie chce takiej miernoty,

Co nadaje się tylko do

Ciężkiej, fizycznej roboty.

 

Narzeczeństwa nie zrywała

Na koniec robót czekając,

By rodzice nie musieli

Do roboty kogoś nająć.

 

Dzieło życia

Zawsze miałam długie włosy,

Ale tęskniłam za zmianą.

Ścięłam je jak pani Werner.

Uważam, że się udało.

 

Gdy pokazałam się w pracy,

Wywołałam wielki szok.

Wszyscy się zastanawiali,

Czy musiałam obciąć kok.

 

Miałam imbecylny humor,

Więc powiedziałam głupawo,

Że zaczęłam tracić włosy

I czuję się dosyć słabo.

 

Zanim minęła godzina,

Szef mnie zawezwał do siebie.

Bardzo zaniepokojony

Chciał się koniecznie dowiedzieć,

Czy w tej smutnej sytuacji

Na tyle na siłach będę,

By wyrobić się z projektem

Zanim niestety… odejdę.

Egzamin

Kiedy jeszcze studiowałam,

Różne „cuda” się zdarzały.

Jeden szczególnie pamiętam,

Bo uchronił mnie od „pały” .

 

Gdy byłam na drugim roku,

Zdawałam ciężki egzamin.

Nie miałam zbyt dużo czasu.

Wkuwałam całymi dniami.

Profesor wcześniej nam podał

Do nauki sto zagadnień.

Każdej zdającej osobie

Pięć z nich losowo przypadnie.

 

To był pisemny egzamin.

Wszyscy studenci z roku

Zebrali się w wielkiej auli.

Mną targał wielki niepokój.

Z początku nas pilnowali

Profesor i asystenci.

Pytania nie były łatwe,

Każdy nad arkuszem ślęczy.

 

Kiedy poznałam tematy,

Wyszło na to, że „coś wiem”.

Zabrałam się do pisania.

Lecz „mądrości” coraz mniej…

 

Czekam na cud natchnienia,

Gdy najlepsza koleżanka

Po kwadransie wyszła z auli.

Wykosiła ją „załamka”.

Bardzo grzecznie przeprosiła

Zdumionego profesora,

Że wychodzi, bo nie umie

Z pytaniami się uporać.

Profesor ją przekonywał,

Żeby jednak pozostała,

Bo pewnie sobie przypomni,

O czym teraz zapomniała.

Wtedy może zyskać szansę

Choćby na trójczynę słabą.

Zdanie tego egzaminu

Jest naprawdę ważną sprawą…

 

Ona jednak wyszła z sali.

Kilka minut po tym fakcie

Profesor też się oddalił,

Bo… w gabinecie „miał kawcię”.

Asystentów, którym ufa,

Zostawił, by pilnowali.

Oni zaraz się rozpierzchli

Po tej dużej przecież sali.

 

Jednych znałam osobiście,

A poniektórych z widzenia,

Gdyż z nimi właśnie studenci

Mieli grupowe ćwiczenia.

To ci zaufani ludzie,

Gdy nie było profesora

Starali się nam pomagać,

Udzielać uwag lub porad.

 

I to był ten cud prawdziwy,

Manna z nieba niespodziana.

Mała pomoc asystenta

Sesję mi uratowała!

Żartowniś

Jechałam kiedyś pociągiem.

Czas się dłużył, wiało nudą.

Tam właśnie poznałam pana,

Co dosiadł się za Ostródą.

 

On miał ten dar naturalny

Nawiązywania kontaktów.

Gdy tylko wszedł do przedziału,

Stał się źródłem rozmów, żartów.

 

Wszyscy obecni w przedziale

Z ochotą z nim rozmawiali.

Niektórzy z nas, w tym także ja

Nawet  miejsca zamieniali.

 

Przyznałam mu się nawet, że

Zazwyczaj nieufna jestem,

A spotkanie z kimś tak miłym

Jest naprawdę niezbyt częste.

 

Lecz on na to moje dictum

Roześmiał się rozbawiony.

Wstał szybko do wyjścia, bowiem

Pociąg wjechał na perony.

 

Zrozumiałam tę wesołość

Dopiero, gdy na peronie

Śmiał się do mego… portfela

Jednocześnie klaszcząc w dłonie.

 

Królik „Playboya”

Latem ubiegłego roku

Do mnie i mego partnera

Wpadł wieczorem brat z wybranką,

Jak robili to już nieraz.

 

Sprowadzili także kumpla,

Znanego nam już figlarza.

W jego obecności zawsze

Coś śmiesznego się przydarza.

 

Było wesoło przy piwku.

Rozmowa nas pochłonęła

Tak, że nawet nie widziałam,

Że córcia przy mnie… stanęła.

 

Trzylatka się obudziła

I słysząc nasze rozmowy

Przyszła do mnie dotykając

Czymś milutkim do mej brody.

 

Zapytała miłym głosem

„Mamo, mamo, cio to? cio to”?

Głaskając mnie tym po twarzy

Delikatniutko, z pieszczotą.

 

Wszyscy wybuchnęli śmiechem,

A ja, gdy to zobaczyłam,

Natychmiast na całej twarzy

Purpurowa się zrobiłam.

 

Moje dzieciątko niewinne

Niczym malutki Amorek

Pieściło mą twarz króliczkiem…

Playboy-owskim wibratorem!