Mój brat jest ojcem dwóch synów.
To jeszcze nastolatkowie.
Wcześniej często się użalał,
Że mają bardzo pstro w głowie.
Nagle wszystko się zmieniło.
Miast narzekać, zaczął… chwalić,
Że obydwaj astronomią
Są zainteresowani.
Na strychu domu urządził
Obserwatorium nieduże.
Cieszyło go, że chłopaków
Kosmos aż tak bardzo urzekł.
Kupił teleskop i książki.
Chłopcy przez długie wieczory
Mogli obserwować księżyc,
Planety i gwiazdozbiory…
Wcale o tym nie wiedziałem,
Ale się pochwalił kiedyś,
Ile w nich zainwestował,
By mogli „naturę śledzić”.
Bo chłopaki w takim wieku
Słuchają głośnej muzyki,
Albo też, co nie daj Boże,
Gapią się w jakieś świerszczyki!
Musiałem też wysłuchiwać
Tego, że moje dzieciaki
Nie mają żadnych ambicji
I „wyrosną z nich ciemniaki”
Gdyż „grają” na komputerze
I niewiele ich obchodzi.
Muszę lepiej ich pilnować,
Póki jeszcze są dość… młodzi!
Powinny wziąć dobry przykład
Z jego ambitnych chłopaków,
Bo siedząc wciąż przy ekranie
Wyrosną mi na… zdechlaków!
Niebawem brat mi się przyznał,
Że Go synowie zawiedli.
Bo nie kręciły ich gwiazdy
Tylko zwykły damski… negliż!
Przez teleskop podglądali
Z naprzeciwka sąsiadeczkę,
Która całkiem nieświadomie
Im służyła za „gwiazdeczkę”.