Zapoznanie

Poznałam Jego rodziców!

Pierwszy raz byłam proszona

Na obiad do przyszłych teściów

Jako Jego narzeczona.

 

Mama dała mi się poznać

Otwartą i miłą osobą.

Przywitała mnie słowami:

„Chciałam się zapoznać z Tobą,

Bo On wciąż o Tobie gada

Monika to, Monia tamto…

Wyśpiewuje Twoje imię

Jak, nie przymierzając, kantor”!

 

To byłoby bardzo miłe

I mogłoby mnie podjarać,

Gdyby nie mały drobiażdżek:

Ja na imię mam… Dagmara.

Transakcja

Nasz syn ma po mnie zadatki

Na wielkiego przedsiębiorcę,

Albo głośnego… przestępcę,

Jeśli „zejdzie na manowce”.

 

Wielokrotnie nas zdumiewał

Swą przebiegłością i sprytem.

Ale teraz na Dzień Matki

Zaskoczył nas „nowym chwytem”!

 

Wszystkie dzieciaki w przedszkolu

Robiły laurki dla mam.

Gdy wrócił z przedszkola wołał:

Mamuniu, coś dla Ciebie mam”!

 

Wręczył Jej zaraz laurkę

Z tekstem radującym duszę –

„Kocham Cię Mamuniu Droga”-

W kółeczku z samych serduszek.

 

Żona bardzo rozczulona.

Synuś dufny i chełpliwy.

Przyznam, że też początkowo

Czułem się bardzo szczęśliwy

 

Potem zobaczyłem „drobiazg”

Umieszczony gdzieś na dole

Wpisany dorosłą ręką,

Który zranił mnie jak kolec:

 

„Natalka – maj -19”

To jest sygnatura, kiedy

I kto namalował kartę;

I nie był to mój syn Kewin!

 

Ten cwaniaczek od Natalki

Kupił laurkę dla Mamy

Za dwa czerwone lizaki!

Mnie to by nie przyszło na myśl.

 

Bon

Pracowałem u kolesia,

Który jest strasznym chytrusem.

Przez dwa lata bez podwyżki!

Chyba pracę rzucić muszę.

 

I tak mu to powiedziałem.

Obiecał, że coś wymyśli.

Ale kiedy postanowi,

Tego już mi nie uściślił.

 

Zaskoczenie było pełne.

Bo niespodziewany przełom

Nastąpił akurat w dniu, gdy

Mi pięć lat pracy mi minęło.

 

I właśnie z tego powodu

Szef z  wielką pompą i uznaniem

Dał mi bon podarunkowy.

Dwieście złotych było na nim!

 

Docenił mnie, tak myślałem.

Dokładnie tę samą kwotę

Zabrał mi z premii kwartalnej

Równo dwa tygodnie potem!

 

 

Imię

Pracuję w kawiarni, w której

Dość fajny zwyczaj panuje

Pytania gościa o imię,

A potem je zapisuje

Na kubku z podaną kawą.

To pytanie wielu zbywa,

A gdy ponawiam swą prośbę

Często mruczą: „Mała, spływaj”…

 

Czasami nawet się zdarzy,

Że robią zdumioną minę

I odpowiadają cicho,

Że… mają już swą dziewczynę.

 

Te komiczne sytuacje

Mnie się zdarzają najczęściej,

A koleżankom dość rzadko.

Czy to pech, czy aż nieszczęście?

 

Chciałam spytać kumpla z pracy,

Czy wyglądam jego zdaniem,

Aż na taką desperatkę

Pośród niezamężnych panien.

 

Zagaiłam Go, czy mogę

Prywatnie zapytać o coś.

Nim zdążyłam  coś powiedzieć,

On z uśmiechem i uroczo

Powiedział jak stary Satyr:

„Wybacz, jestem już żonaty”.

Uroczy

Mój nastoletni synalek

Za karę dzisiaj odkurzał

Calutkie nasze mieszkanie.

Przeleciał po nim jak burza!

 

Po zakończonej robocie

Szarpał napiętym przewodem,

Bo mu „nazbyt ciężko” było,

By do tego gniazdka podejść

I normalnie wyjąć wtyczkę.

Na mą uwagę, że gniazdko

Od sznura wtykę poniszczy,

Odparł bardzo arogancko:

„Pie…ysz  Mać, ja wiem co robię”

I jeszcze mocniej pociągnął.

Udało się! To co chciał zrobić,

Tym jednym ruchem osiągnął.

 

Wstydzę się do tego przyznać,

Lecz mam wiele satysfakcji,

Że przez dłuższy czas popatrzę

Na skutki tej całej akcji.

 

Na twarzy mojego syna

Wyrosła śliwa pod okiem.

Tylko nie wiem, czy ojczulek

Także będzie pod urokiem…

Poliglota

Razem z mężem byłam w Turcji

Na wakacyjnej wędrówce.

Właśnie jesteśmy w Stambule.

Siedzimy przy małej budce,

Żeby odpocząć po trudach

I kupić coś do zjedzenia,

Jeśli… zamówić się uda.

 

Trochę nas to kosztowało,

Ale tu było ciekawie.

Pałaszujemy ciasteczka

Popijając czarną kawę.

 

Obserwujemy ulicę,

A w szczególności sprzedawcę

Lichych kostiumów plażowych –

I jego bystrą narrację.

 

On bezbłędnie rozpoznawał

Narodowość dziewczyn, kobiet

Przechodzących obok niego

I głosem zwabiał je sobie.

 

W ich języku wykrzykiwał

Hasła typu: „W tym kostiumie

Będziesz wyglądała ślicznie,

Za pół ceny kup go u mnie”!

 

Kiedy już odpoczęliśmy

I już zamierzaliśmy pójść

Zawołał po polsku: „ Wszystkie

Rozmiary trzymam. Nawet Twój”!

Lekcja

Byłam wczoraj na zakupach.

Zabrałam z sobą córeczkę –

Uczennicę pierwszej klasy,

Bo chcę Ją wprawić troszeczkę

Do samodzielności, obycia

I innych umiejętności

Potrzebnych ludziom do… życia.

 

Musi się uczyć zachowań

Społecznych wśród innych ludzi.

To proces na długie lata

I nie może nam się znudzić.

 

Pierwsza „lekcja” to zakupy.

Dzisiaj właśnie się odbyła

W dość dużym domu handlowym

I dla mnie nie była… miła.

Zapomniałam, że powinnam

Kupić butelkę oleju.

Niedobry przykład dla córci,

Kompromitacja. O jeju!

 

Byłyśmy właśnie przy kasie.

Szybko wróciłam na salę,

Córcia została w kolejce

Nie przejmując się tym wcale.

 

Wracając zauważyłam,

Że jakiś starszy już facet

Wciska się przed mą córeczkę

Dosyć bezczelnie, cichaczem.

 

Gdy to tylko zobaczyłam,

Chciałam narobić hałasu.

Na to córa rezolutnie

Tak do mnie mówi od razu:

„Mamo, spokojnie, powoli…

Ten pan ma niewiele czasu.

Jest już stary i tak myślę,

Że niedługo wykorkuje.

Widocznie już to przeczuwa,

Bo już teraz źle się czuje”.

 

Tak tym stremowała dziada,

Że przy aplauzie obecnych

Wycofał się bez słóweczka

Ze swych zamiarów bezecnych.

 

To ja miałam szkolić córkę.

Lecz zaszła istotna zmiana.

To Ona dziś dała lekcję

Kultury i wychowania.

 

 

 

 

 

Horrrror!

W ulubionej, taniej knajpie

Kilku kolegów popiło.

Długo trwało ich spotkanie,

Po północy się skończyło.

 

Był tam także inny zespół

Też coś tam oblewających.

Oni także dużo pili

I skończyli po północy.

 

Jak to bywa w tych przypadkach

Wzajem się… odprowadzali.

I dość często, nieświadomie,

Żegnali się lub… witali.

 

Marek bez kolegów poszedł,

Bowiem mieszkał za cmentarzem.

Kumplom nie było po drodze,

Toteż nie szedł nikt z nim razem.

 

Żeby szybciej dojść do domu,

Poszedł jak zwykle na skróty,

Czyli pomiędzy…. grobami.

A że był mocno zapruty,

To rutyna go zawiodła.

Wpadł do dołu grobowego

Na jutrzejszą ceremonię

Wcześniej przygotowanego.

 

Nie dał rady z niego wyleźć,

Więc musiał zostać w tym dole.

Rano grabarze tu przyjdą

I znajdą go, volens nolens[1].

 

Najważniejsze, że jest ciepło.

Zapas fajek miał w kieszeni.

Przekima się tu do rana,

Rankiem się wszystko odmieni.

 

Naraz do tej samej dziury

Zwalił się następny koleś.

Bez sprawdzenia, gdzie się znalazł,

Skakał tak jak mucha w smole.

 

Nie miał szans, więc nasz Mareczek

Odezwał się dosyć tubalnie:

„Sam z tej dziury nie wyleziesz”!

On przerażony totalnie,

W sekundzie był już… na górze.

Rwąc ze strachu bujne włosy

Uciekał ile sił w nogach krzycząc

„Boże ratuj”! – wniebogłosy.

 

[1] Z łac. „chcąc nie chcąc”

Szansa

Krewni na urlop jechali

Nowo zakupionym autem.

Wózek fajny, mało pali

Lakier ekstra, autko… kształtne

I do tego nie za drogie.

Zachwyceni są zakupem.

Takiej szansy by zaniechał

Chyba… nadzwyczajny głupek!

 

Zbywca chwalił, że wystarczy

Napełnić bak i pojechać

Nawet w podróż zagraniczną;

Cały świat Im się uśmiechał.

 

Uwierzyli. Nie sprawdzili

Nawet podstawowych rzeczy.

Pojechali, a znajomy

Zapomniał się… ubezpieczyć!

Sto kilometrów od Rzymu,

Auto im się „rozkraczyło”.

Z kasą krucho, upał srogi,

A miało im być tak miło…

Wpadka

Zerwałam ponad rok temu

Z chłopakiem. Był do niczego.

Teraz dłużej wybierałam.

Mam już na pewno… lepszego.

 

Mimo stosowania gumek

Właśnie się zorientowałam,

Że jestem już miesiąc w ciąży,

A wcale tego nie chciałam.

 

Byłam pewna, że jesteśmy

Zabezpieczeni właściwie.

Nie dostrzegłam, aby Miły

Chciałby sprawić jakiś figiel.

 

Czyli mówiąc na poważnie,

Było niemożliwe nader,

Żeby moja ciąża była

Po prostu wynikiem wpadek.

 

Przeszukałam szafkę nocną.

W pudełku były „XL”-ki.

Na samym spodzie karteczka,

Ale format niezbyt wielki:

 

Liścik napisał  mój „były”,

A słowa w nim były takie:

„Wszystkie gumeczki przekłułem,

Byś wpadła z nowym chłopakiem”!