Niedługo po przeprowadzce
Na zachodni kraniec Kraju
Otrzymałam propozycję
Wyjechania do Szanghaju,
Żeby wziąć udział w imprezie
Międzynarodowej rangi,
Czyli mówiąc kolokwialnie,
Miałam polecieć na Targi.
Zgodziłam się. Oczywiście
Cieszyłam się z wyróżnienia,
Ale wnet się okazało,
Że paszportu z sobą nie mam.
Nie zabrałam go. Widocznie
W rozgardiaszu zapomniałam.
Do tej pory zawsze z sobą
Wszystkie dokumenty miałam.
Zataiłam ten fakt, bowiem
Nie chciałam stracić okazji,
Żeby za darmo zobaczyć
Chiny, hegemona Azji!
Do odlotu tylko tydzień,
A mój paszport leży w domu.
Umyśliłam w jaki sposób
W tej niedoli sobie pomóc:
Zadzwoniłam do kuriera
I do ukochanej mamy.
Byłam pewna, że w ten sposób
Kryzys będzie zażegnany.
Na dzień przed moim odlotem
Kurier mi paszport doręczył.
Psioczył, że przez wielki pośpiech
Wyjątkowo się namęczył.
Zapłaciłam dodatkowo
Szczęśliwa, że po zmartwieniu.
Mam więc paszport, ale… nie mój!
To nie koniec mych problemów!
Mama chyba w tym pośpiechu
Myślenie zastopowała
I po prostu przez kuriera
Swój paszport do mnie wysłała.
Sytuację uratował
Braciszek, mocne chłopisko.
Wsiadł do auta. Jadąc nocą
W porę zdążył na lotnisko!
Dzięki Niemu w nowej firmie
Się nie skompromitowałam.
Pracuję do dziś, a nawet
Dwa razy… awansowałam!