Paszport

Niedługo po przeprowadzce

Na zachodni kraniec Kraju

Otrzymałam propozycję

Wyjechania do Szanghaju,

Żeby wziąć udział w imprezie

Międzynarodowej rangi,

Czyli mówiąc kolokwialnie,

Miałam polecieć na Targi.

 

Zgodziłam się. Oczywiście

Cieszyłam się z wyróżnienia,

Ale wnet się okazało,

Że paszportu z sobą nie mam.

 

Nie zabrałam go. Widocznie

W rozgardiaszu zapomniałam.

Do tej pory zawsze z sobą

Wszystkie dokumenty miałam.

 

Zataiłam ten fakt, bowiem

Nie chciałam stracić okazji,

Żeby za darmo zobaczyć

Chiny, hegemona Azji!

 

Do odlotu tylko tydzień,

A mój paszport leży w domu.

Umyśliłam w jaki sposób

W tej niedoli sobie pomóc:

 

Zadzwoniłam do kuriera

I do ukochanej  mamy.

Byłam pewna, że w ten sposób

Kryzys będzie zażegnany.

 

Na dzień przed moim odlotem

Kurier mi paszport doręczył.

Psioczył, że przez wielki pośpiech

Wyjątkowo się namęczył.

 

Zapłaciłam dodatkowo

Szczęśliwa, że po zmartwieniu.

Mam więc paszport, ale… nie mój!

To nie koniec mych problemów!

 

Mama chyba w tym pośpiechu

Myślenie zastopowała

I po prostu przez kuriera

Swój paszport do mnie wysłała.

 

Sytuację uratował

Braciszek, mocne chłopisko.

Wsiadł do auta. Jadąc nocą

W porę zdążył na lotnisko!

 

Dzięki Niemu w nowej firmie

Się nie skompromitowałam.

Pracuję do dziś, a nawet

Dwa razy… awansowałam!

 

 

 

Niegotowy

Mój mąż w przypływie szczerości

Od rana zaczął mi jojczeć,

Że nie jest jeszcze gotowy

Na to, żeby… zostać ojcem.

 

Wcale nie jest przekonany,

Czy on kiedykolwiek będzie

Skłonny wystąpić w tej roli.

Myślał że tak, lecz był w błędzie!

 

Doceniłam Jego szczerość.

Ale co ja mam powiedzieć

Naszym trzyletnim bliźniaczkom?

Czy on się ze mną rozwiedzie?

 

Nie przypuszczałam, że dotąd

Tak swe uczucia udawał.

Czyżby on chce nas opuścić?

Chyba mi na to zakrawa!

 

 

Złodziejka

Moja Teściowa jest wielką

Entuzjastką  zdjęć rodzinnych.

Cały dom nimi ozdabia.

Nie ma tam ozdóbek innych.

 

Wszędzie ramki ze zdjęciami

Bliższej i dalszej rodziny.

Kiedyś w niektórych oprawach

Me fotki też się mieściły.

 

Dziś na każdym jednym zdjęciu,

Gdzie choć troszkę widać mnie

Przykleiła mi na twarzy

Naklejkę, albo nawet dwie.

 

To rysunek ludzkiej kupy,

Takiej świeżej i „pachnącej”.

Dla mnie to dowód, że ona

Opętana jest… pierdolcem!

 

Naumyślnie nakleiła

Tyle  tych emotikonów,

„Żeby nigdy nie musiała

Oglądać mnie w swoim domu”

 

Dlaczego mnie tak nie lubi?

W rodzinie krąży bajeczka,

Że nienawidzi mnie za to,

Że ukradłam jej Syneczka!

Zwidy

W zeszłym tygodniu ktoś obcy

Zbił mi szybę w samochodzie.

Duży kamień został w środku.

Nie widuję takich co dzień.

 

Znalazłam też obok niego

Pogniecioną kartkę w kratkę

Z wiadomością, że „przepraszam,

Bo… zrobiłam to przypadkiem.

Pomyślałam że tam w środku

Jest zamknięty piesek żywy.

Ruszał głową, byłam pewna

Że ten zwierzak jest prawdziwy”.

 

Był wtedy dość duży upał.

W mediach wciąż alarmy słychać.

Że  w zamkniętym samochodzie

Jest niemożliwym oddychać.

 

Chciała ratować zwierzaka.

Sama od tego gorąca

Też, tak myślę,  była również

Udręczona i cierpiąca.

 

Tak sobie wytłumaczyłam,

Bo osoba bardziej rześka

W jednorożcu mej Córeczki

Nie zobaczyłaby pieska.

 

Eko…

Teraz wszędzie wszystkie śmieci

Segregować trzeba w domu

I wyrzucać do specjalnie

Przygotowywanych komór.

 

Oczywiście wraz z rodziną

Stosujemy się do tego.

Osobno zbieramy plastik,

Papier. Toż to nic trudnego!

 

Chwalę sobie, że z rodziną

Stosujemy tę selekcję.

To robimy, bo nam Wnusia

Ekologii dała lekcję.

 

Niedawno wyniosłem worek

Z kuchennymi odpadkami.

Nagle urwała się rączka,

Cały chodnik zafajdany!

 

Żeby jakoś to posprzątać

Zawróciłem do mieszkania

Po nowy worek, szufelkę,

No i coś do… zamiatania.

 

Do odpadków  pies doskoczył,

Który akurat biegł obok.

Musiałem się mocno spieszyć,

Choć to dla mnie niezbyt zdrowo.

 

Gdy drzwi otwierałem, mój pies

Słysząc szczekanie „sąsiada”

Też wyskoczył na podwórko

I także głośno ujadał.

 

Żeby nie dopadł odpadków

Ruszyłem za nim ile sił,

Ale „wpadłem” na futrynę,

Pies ode mnie… szybszy był.

 

Dopadł żarcia i kolegę.

Zajadle walczyli z sobą.

Nim dopadłem do

Zahaczyłem o coś nogą.

 

Przewróciłem się na chodnik.

Dogonić nie dałem rady.

Obydwa psy raczej zgodnie

Pożarły  wszystkie odpady!

 

Taki finał tej „imprezy”:

Pies biegunki nagle dostał.

Miało być ekologicznie,

A chryja wyszła… żałosna!

 

Skuter

Uwielbiam jeździć skuterem.

To spełnienie moich marzeń.

Wszędzie jeżdżę swą „Lambrettą”,

Nawet na pobliską… plażę.

 

W zeszłą niedzielę też byłam.

Tłok. Stojaki przepełnione.

Nie mam gdzie przypiąć skutera.

Lecz pomyślałam przez moment

I rozwiązanie znalazłam!

Dobre pomysły też miewam:

Przecież zamiast do stojaka

Przywiążę skuter do drzewa!

 

Kupiłam całkiem niedawno

Pęta super wytrzymałe.

Czy ktoś mi skuter ukradnie?

Czy znajdzie się taki śmiałek?

 

I nawet zażartowałam,

Że jak go ktoś skraść spróbuje,

To prędzej powali drzewo,

Niż ten łańcuch przepiłuje.

 

No i parę godzin później,

Gdy odjeżdżać z plaży chciałam,

Okazało się, że sama

Brak skutera wykrakałam!

 

Wspólnik?

Zaginęło w naszym sklepie

Sporo drogiego towaru.

Właściciel, gdy się dowiedział,

Wszczął natychmiast wielkie larum.

 

Miał pretensje do ochrony,

Że pomimo wielu kamer

Towary z sali sprzedażnej

Są bezczelnie rozkradane.

 

Ochrona bardzo dokładnie

Sprawdzała nagrania nie raz

I udało się namierzyć

Dość bezczelnego złodzieja.

 

Rozesłali cały filmik

Do innych naszych jednostek,

A to co tam nagrano

Było dla mnie bezlitosne:

 

Nagrany na pierwszym planie

To poszukiwany złodziej.

W głębi rozpoznałem siebie,

Kiedy… drapię się po głowie.

 

Prysznic

Mam współlokatorkę Krychę.

Ona kocha awantury.

Nie potrafi żyć bez afer.

Czepia się najmniejszej bzdury!

 

Nieustannie strzela fochy

I obraża o pierdoły.

Bardzo często jej się zdarza

Naprawdę grubo „przesolić”.

 

Ja mam utarty swój zwyczaj,

Że kiedy usłyszę budzik,

To pędzę zaraz pod natrysk,

Zanim ona się obudzi.

 

Po ostatniej takiej drace

Nie wytrzymałam już z nerwów

I wygarnęłam, że nie chcę

Już więcej takich rozpierduch.

 

Od tamtej pory, gdy tylko

Słychać dźwięk mej pozytywkę

Gnała szybko do łazienki,

A ja… „całowałam szybkę”!

 

Brała bardzo długi prysznic

I… śpiąca do łóżka wracała.

A ja spiesząc się do pracy

Na kąpiel czasu nie miałam!

 

Szybko się zorientowałam,

Czemu ona robi mi to.

Umyśliłam po swojemu

Rozprawić się z „tom kobitom”.

 

Na mym starym telefonie

Na „czwartą” włączyłam sygnał,

Który sam ma się wyłączyć,

Jak ją tylko z łóżka wygna.

 

Żeby zadziałał poprawnie,

W przedpokoju go schowałam

Na półce pod gazetami

I… na efekty czekałam.

 

Po tygodniu od montażu

Nie słyszę go już nic a nic,

A ona od dwóch tygodni

W środku nocy bierze prysznic!

 

Rada

Byłam właśnie niemym świadkiem

Przekomicznej sytuacji,

Kiedy siedząc na balkonie

Usłyszałam dziwne wrzaski.

 

Okoliczność była taka,

Że moi sąsiedzi „z dołu”

Zamknęli na klucz mieszkanie

Córkę zostawiając w domu.

 

Mam mieszkanie tuż nad nimi,

A to trzecia kondygnacja.

Dziewczyna jest „uwięziona”,

Dla niej trudna sytuacja.

 

Bo pechowo swoje klucze

Zostawiła u… chłopaka.

Została więźniem w swym domu.

Zdążyła się nawet… popłakać!

 

Chyba jednak go wezwała,

Bo przyszedł po pół godzinie

I przywołał ją do okna

Krzycząc, że zdążył je przynieść.

 

Leżąc sobie na leżaczku

Opalałam się spokojnie

I słuchałam strzępków dźwięków,

Które „dochodziły” do mnie.

 

Z rozmowy między młodymi

Wynikało, że dziewczyna

Zawiesi koce na oknach,

A on trenować zaczyna

Technikę rzutu do góry,

By trafić kluczami celnie.

Wtedy Ona drzwi otworzy,

Będą razem, nie oddzielnie!

 

Gdy zobaczyłam, że ona

Naprawdę okna „ogaca”,

A on kamienie podrzuca

Przypominając…   pajaca,

Musiałam zareagować

Wychylając się z balkonu:

„Przecież rzucając kluczami

Krzywdę możesz zrobić komuś.

Czy nie byłoby ci prościej,

I tak zrobić radzę ci,

Gdybyś wszedł do niej po schodach

I kluczem otworzył drzwi?”

 

 

„Sprzedana”

Zapytałam swego męża

Dlaczego, i to od dawna,

Nie mówi mi, że mnie kocha.

Czyżby to była nieprawda?

 

On troszeczkę zaskoczony

Zupełnie szczerze się przyznał,

Iż po ślubie zauważył,

Że ja jestem… jakaś dziwna.

 

Już wkrótce po zaślubinach

Przestał „darzyć mnie uczuciem”,

I uważa, że ja także

Gdzie indziej lokuję chucie.

 

Mimo łez nadal drążyłam,

Czemu więc razem mieszkamy?

Na co odparł, że po prostu

Wspólnotę małżeńską mamy.

 

Tak wygodniej, niż osobno.

Bo, pomijając szczegóły,

Przy rozliczaniu podatku

Niższe kwoty trzeba „bulić”!

 

Po tych słowach wszystko wokół

Zaczęłam widzieć „na czarno”.

Pojechałam do rodziców,

By tam jakoś się ogarnąć,

 

A Oni mi powiedzieli

Żebym się nie mazgaiła,

Bo ta Jego „miłość” do mnie

Nigdy prawdziwą nie była.

 

Wcale nie byliśmy parą

Taką prawdziwą, faktyczną.

Byliśmy w związku… formalnym;

Taką  zagrywką taktyczną.

 

Jego miłość była sztuczna,

Taka na pokaz, celowa.

On swoje uczucia do mnie

Umiejętnie symulował.

 

Zastanawiam się, dlaczego

Nikt mi o tym nie powiedział.

Dwanaście lat życia w błędzie,

Czy to rodziców strategia?

 

Czyżby to był Ich interes,

Żebym ja z mężem mieszkała,

A Im wygodniej niż dotąd

Żyć w domu nie przeszkadzała?