Wsparcie

Pochodzę z biednej rodziny.

Zaliczyłem studia dzienne.

Miałem stypendium, lecz koszty

Były wyższe niewspółmiernie.

 

Imałem się różnych robót

W naszej studenckiej spółdzielni.

Lecz nie zawsze jest „robota”,

A czasem „człowiek się… leni”.

 

Jak się leni, to jest głodny.

Jak pracuje, to zarobi.

Ale wtedy tak się dzieje,

Że z nauką „nie wyrobi”.

 

Tak jednak źle mi nie było.

Potrafiłem jakoś przeżyć.

Mam już dyplom, teraz muszę

Z życiem dorosłych się zmierzyć.

 

Niedawno byłem u Babci.

Zaskoczyła mnie pytaniem,

Czy przydały mi się „grosze”

Regularnie przysyłane.

 

Bo przez lata Stara Babcia

Co miesiąc mi wysyłała

Przekaz na dwieście złociszów;

Jak na Nią sumka niemała!

 

Dla mnie byłyby wsparciem.

Lecz nieznane mi powody,

Czemu kaskę wysyłała

Do całkiem obcej osoby!

„Ocalić Orkę”

Pracuję w prywatnej szkole.

To jest moja pierwsza praca

Nie mam umowy „na stałe”,

A „kredycik” muszę spłacać.

 

Jestem w ciąży. Czas porodu

Zbliża mi się nieuchronnie.

Boję się, że gdy urodzę,

To właściwie będzie… po mnie.

 

Bo umowa w każdej chwili

Wypowiedziana być może.

Po porodzie zamiast lepiej

Może już być znacznie gorzej.

 

Bardzo mnie to zaskoczyło,

Gdy nagle się dowiedziałam,

Że moi uczniowie wysłali

Petycję, żebym została

I zaraz po „macierzyńskim”

Wróciła do Nich, bo Oni

Lubią mnie i poważają

I dlatego… chcą mnie chronić.

 

Swoje orędzie w mej sprawie

Przedstawili Dyrektorce

Nadając „anarchistyczny”

Kryptonim „Ocalić Orkę”!

 

 

Antenat

Mój mąż zapowiedział wczoraj,

Że uprzedza mnie zawczasu,

Że odejdzie, gdzie pieprz rośnie,

Bo… dla Niego nie mam czasu.

Poświęcam czas tylko dzieciom.

Jego potrzeby olewam.

Czegoś więcej oczekiwał,

Gdy ochotę na seks miewał.

 

No, a teraz są bliźniaki

Dopiero sześciomiesięczne.

Wyrzynają Im się ząbki

Pechowo, bo jednocześnie!

 

Potrzebują mej opieki.

Chorują i to na zmianę.

Gdy mąż wychodzi do pracy

Z chłopaczkami ja zostaję.

 

A on je i… odpoczywa,

Bo jest wielce utrudzony.

Nawet nie pomyśli o tym,

By nająć pomoc dla żony.

 

Bo jego zdaniem opiekę

Zapisano w żeńskich genach,

A mężczyzna dla rodziny

To: ojciec, senior,  antenat…

 

 

Lustro

Miałem doła po rozstaniu

Z umiłowaną niewiastą.

Wtedy kumpel mnie namówił

Do częstych wypraw „na miasto”.

 

Nie  miałem chęci na tańce,

Ale uznałem, że może

Gdy wypiję parę głębszych,

To mi choć trochę… pomoże.

 

Siedziałem właśnie przy barze

I w lustrze nad głową barmana

Widziałem, że na mnie patrzy

Ekstra laska mi nieznana.

 

Uśmiechnąłem się do lustra.

Ona uśmiech mi oddała.

Podeszła po chwili do mnie

Tak, jakby interes miała.

 

„Podała mi swą torebkę

Z zapytaniem: „Popilnujesz?

Bo i tak przecież nie tańczysz,

Tylko ludzi obserwujesz”.

 

Była sama, więc Jej  grzecznie

Odmówiłem tej przysługi

I… poprosiłem na parkiet.

A taniec był bardzo długi…

 

Od tej pory, aż do dzisiaj

Co sobotę tam chodzimy.

Choć rok minął, tylko z sobą

(I torebką) wciąż tańczymy.

Imię…

Chodzę z fajowym chłopakiem.

Grzeczny, dobrze ułożony.

Widzę w Nim samiutkie plusy,

Siebie… w roli Jego żony!

 

No i stało się! Nareszcie

Przygotował piękną mowę,

A w scenerii jak z romansu

Sam wyglądał  tak jak model!

 

Oświadczył mi się nareszcie.

A ja zamiast „oddać rękę”

Urządziłam mu w rewanżu

Zazdrości ogromną scenkę.

 

To nie były fanaberie

Tylko istotne przyczyny:

Zwrócił się do mnie trzy razy

Imieniem… byłej dziewczyny!

 

Bez reszty

Serwisuję parkometry.

Widziałem wiele sposobów

Oszukania, by nie płacić,

Lecz nigdy jeszcze na odwrót.

 

Do tej pory raz tak było,

Że … banknotem zapłacono.

Kilkukrotnie złożonego

W otwór dla monet wtłoczono.

 

Parkomat zablokowany.

Dla kierowców kłopot duży,

Bo „najbliższy” dość daleko.

Niejeden na to się wkurzył!

 

Nie mogę tego zrozumieć

Kto mógł mieć bezwzględny zamiar,

Żeby akurat w tym miejscu

Wybrać miejsce parkowania.

 

Ale wiem, że egzystencja

Upływa jemu „na plusie”,

Bo banknot dwustuzłotowy

Nie koreluje z „centusiem”.

 

Młodzik

Kupiłam raz okazyjnie

Aż dwie pary czarnych spodni.

W sklepie już je przymierzyłam,

Choć tam nie było wygodnie.

 

Jedne z nich były za luźne.

Te drugie, choć dosyć ciasne,

Kupiłam z mocnym zamiarem,

Że skończę z jedzeniem ciastek!

 

Jakiś czas potem przymierzam

I… wciągnęłam. Hurra! Schudłam!

Bardzo mnie to ucieszyło.

Nareszcie jestem już … szczupła!

 

Niestety! Okazało się,

Że to były nie te spodnie,

Co miały być obszerniejsze.

W dodatku są już niemodne!

 

To były portki ojczulka,

W których dawno już nie chodzi,

Bo zeszczuplał z dziesięć kilo.

Teraz wygląda jak młodzik.

 

Pieczyste

Kilka lat temu to było.

Moja Żona jechać miała

Na swą pierwszą delegację,

Gdy ta tragedia się stała.

 

Mnie przytrafił się wypadek,

Co nie skończył się „na guzku”,

Lecz na połamanych nogach

Oraz inwalidzkim wózku.

 

W tej sytuacji nie chciała

Mnie aż na tydzień zostawić,

Lecz wymogłem, by jechała.

Ja nie będę się mazgaić!

 

Nie mamy dzieci. Z pewnością

Dam sobie radę samemu.

Ona przez to, że wyjedzie,

Uniknie w pracy problemów.

 

Pojechała. Ja zostałem.

Odpowiedzialnie, świadomie.

Pierwsze dwa dni spokojne,

W trzecim… poparzyłem dłonie!

 

Chciałem na obiad… pieczyste.

Włączyłem „na full” piekarnik.

Przecież sam dam sobie radę,

I samemu się wykarmię!

 

Piekłem kurczaka w brytfannie.

Kiedy już był upieczony,

Założyłem rękawiczki –

Te „kuchenne” mojej żony.

 

Chwytam brytfankę za uszy…

Ból mnie uderzył gwałtownie

I w żaden sposób nie mogłem

Naczynia z pieczystym podnieść!

 

To był mój kompletny dramat.

Byłem w rękawicach żony

I nagle, nie wiedzieć czemu

Wyję z bólu poparzony!

 

Potem sobie przypomniałem,

(Tej prawdy wreszcie dociekłem)

Że Żona miała też „łapki”

Chroniące dłonie przed ciepłem.

 

Wylądowałem w szpitalu.

Żonie nic nie powiedziałem,

Bo wstydziłem się, że w kuchni

Okazałem się …. bęcwałem.

 

 

Sondaż

W gabinecie kosmetycznym,

Gdzie pracuję już dwa lata,

Wstawiono nowe solarium –

Wielkie jak podwójna szafa.

 

Ma masę różnistych opcji.

Wszystkie jego usprawnienia

Winny wzbudzać u klientek

Odruchy zadowolenia.

 

Że tak nie jest, więc obsługa

Została zobowiązana,

By wszystkim naszym klientkom

Zadawać grzecznie pytania:

– Czy są kontente z obsługi?

– Czy potrzebna jakaś pomoc?

– Czy odwiedzą nas ponownie?

– Czy sprawnie je obsłużono?

 

Spytałam przez całą zmianę.

Chyba z czterdzieści klientek.

Na koniec, już odruchowo,

Zadałam pytanie tej „entej”,

Bardzo eleganckiej pani,

Która akurat, niestety,

Wychodziła zamoczona

Z zakładowej… toalety.

Co to będzie?

Dwie agresywne mamuśki

Nawrzeszczały na mnie, że mam

Wynosić się z… placu zabaw,

Bo jestem psubrat i szelma!

 

Bo tylko siedzę i patrzę,

Że aż dzieci mnie się boją.

One tu malców pilnują

I o Nie się… niepokoją!

 

Jedna z nich to nawet ostro

Zaczęła wołać „ty zboku”!

Bo niesłychane, by facet

Tak długo nie spuszczał wzroku,

Tylko gapił się  i… gapił.

Na bawiące się dzieciaki.

 

Nikt by mnie nie posądził, że

Czekam na i siostrę żonę

Które w pobliskiej cukierni

Kupują paluszki… słone.

 

Bo żona jest w mnogiej ciąży.

A ja patrzę na plac zabaw

I u siłuję się skupić, bo

Nad tym się zastanawiam ,

Jak to będzie, kiedy to ja

Ojcem bliźniaków zostanę.

 

Z tego, co widzę i słyszę

Czeka mnie cholerny zamęt!