Żegnaj lato…

Trzecią już rocznicę związku.

Niedawno obchodziliśmy

To jeszcze nie jubileusz,

Więc nie celebrowaliśmy…

 

W tym roku poszłam do Niego,

Bo moja kolejka była.

Tak sobie ubiegłym roku

Sama sobie ustaliłam.

 

Złożyłam Jemu życzenia,

A potem On Mnie też życzył.

Darowaliśmy sobie nawzajem

Po torbie różnych… słodyczy.

 

On nawet w torbę nie zajrzał,

Tylko z miną dość poważną

Bąknął, że właśnie docenił,

Jak jestem dla Niego ważną.

 

Że bardzo mnie kocha i dziś

Coś rzadkiego mi daruje,

Co się Jej ze mną kojarzy

I tylko do mnie pasuje.

 

Romantyczność w Jego ustach!

To coś tak wyjątkowego,

Że myślałam, iż nareszcie

Wydam się za mąż za Niego!

 

Pełna najlepszych myśli

Z duszą radości pełną

Czekałam na takie słowa:

„Bądź na zawsze tylko ze mną”.

 

A On z wielką galanterią

Koszulkę mi ofiarował

Z wydrukowanym napisem:

„Zimna woda zdrowia doda”.

 

Żegnaj lato na…

Latem wraz z koleżankami

Byłam w egzotycznym kraju,

Tam gdzie dorośli i dzieci

Skąpo ubrani biegają.

 

My się dostosowałyśmy

Ubiorem i… makijażem

Tak, że polskie pozostały

Tylko blond włosy i twarze.

 

Korzystamy ze słoneczka.

Jest wesoło, paczka fajna,

Ale jednak czegoś jest brak;

Bez „chłopców” licha ferajna.

 

Uradziłyśmy, że trzeba

„Zaliczyć coś” w te wakacje.

Niewinny romans w tropikach

To przecież  żadne dewiacje.

 

Bywałyśmy w różnych klubach.

Czasami nawet do rana

Tańczyłyśmy, śpiewałyśmy;

To wcale nie były… tanga!

 

Pod koniec wakacji byłam

Już trochę… zrezygnowana

I poszłam do restauracji

Zupełnym przypadkiem – sama.

 

Przestałam już myśleć o tym,

Że jeszcze się w kimś zakocham,

Ale nieoczekiwanie

Wpadł mi w oko fajny chłopak!

 

Gadaliśmy kilka godzin,

Do klubu poszliśmy potem.

Tam wstawiłam się troszeczkę.

On zasugerował … motel.

 

Na miejscu się okazało,

Że mój „gładysz” to… policjant.

Pokazuje mi odznakę,

Kajdankami ręce ściska…

 

Bo w tym kraju prostytucja

Jest zdelegalizowana.

To facet z „obyczajówki”!

Bardzo szybko wytrzeźwiałam.

 

Ostatecznie się udało

Dowieść tego, że nie jestem

Prostytutką, ale gościem

W tym  „zaczarowanym” mieście.

 

Ale tych dwóch dni spędzonych

W obskurnej celi z ćpunkami

Nikt mi już nie wynagrodzi.

Dobrze, że lato za nami!!!

…jeśli Pani,,,

Jechałem dziś z synkiem windą.

Mój pięciolatek rozmawiał

Z naszą sędziwą sąsiadką.

Bardzo ładnie się… wysławiał.

 

Byłem dumny, że Maluszek

Przestrzega od maleńkości

Dobrych zasad wychowania,

Zwłaszcza w obliczu… starości.

 

Ale do czasu, bo kiedy

Winda się już zatrzymała

I Staruszka bez pośpiechu

Na swym piętrze wysiadała,

Synek pożegnał Sąsiadkę

Tymi grzecznymi słowami:

„To do następnego razu,

Do widzenia miłej Pani…”

 

Ale tylko do momentu,

Kiedy wtopa nastąpiła,

Bo Mały jeszcze dorzucił:

„… jeśli Pani będzie żyła”!

 

 

Kocie wrzaski

Wczoraj było już dość późno,

Gdy wróciłem z delegacji.

Schowałem auto w garażu,

By odpalić bez sensacji.

 

Ostatnio miałem kłopoty,

Więc przykładam się usilnie,

By silnik zbytnio nie ostygł,

Gdyż poranki są już zimne.

 

Jak uruchomiłem auto

Przed rannym wyjazdem z domu,

Usłyszałem wrzask głośniejszy

Niż warkot  mego  motoru.

 

Dotąd mi się nie zdarzyło,

Żebym słyszał coś takiego.

Od razy to skojarzyłem,

Że zdarzyło się coś złego.

 

Od razu podniosłem maskę.

Zaskoczenie było spore,

Bo… odnalazł się nasz kotek,

Co zaginął  nam wieczorem.

Trzecia możliwość

Uważałem, że idąc na

Egzamin  praktyczny z jazdy

Mam tylko dwie możliwości.

I z tym zgodziłby się każdy.

 

Można go zdać, albo oblać.

Tertium non datur”[1] – to znamy.

A jednak Polak potrafi!

Trzecią możliwość też mamy!!!

 

Dziś się o tym przekonałem,

Że istnieje trzeci sposób,

Z którego jednak „korzysta”

Minimalna ilość osób.

 

To mi się właśnie zdarzyło:

Nawet nie wiem, jak się stało,

Że nie miałem dokumentu

Stwierdzającego… tożsamość!

 

Nie zostałem… dopuszczony.

Egzaminu nie zdawałem!

Stremowany i nerwowy

O dowodzie zapomniałem!!!

[1] „Tertium non datur” – łac; tłum.: „trzeciej możliwości brak”

Z(a)łamanie

Dziś mój chłopak zerwał ze mną,

Bo ponoć o siebie nie dbam.

Jego zdaniem

mocno… tyję,

A byłam „cienka jak jedwab”!

To nie on jest winny tego,

Że przestałam go pociągać.

Za jakieś małe pół roku

Będę miała coś z… King Konga!

 

Kiedy z nim się poznaliśmy.

Ja przy wzroście sto sześćdziesiąt

Byłam szczupła i ważyłam

Kilo więcej niż „pięćdziesiąt”.

 

Teraz nadal trzymam wagę.

Czuję się lekka jak piórko.

Nawet sąsiad się zachwycił

Moją ponętną figurką…

 

Pojechałam do rodziców

Poskarżyć na tę nikczemność.

Gdy przysiadłam na zydelku…

Złamał się nagle pode mną…

Przejażdżka

Regularnie jeżdżę z żoną

Na wycieczki rowerowe.

To dla nas prawdziwa frajda,

A ponadto „samo zdrowie”.

 

Kiedyś Teściowa półżartem

Zapytała nas, czy może

Wybrać się na rower z nami,

Bo czuje, się nie najgorzej.

 

Byłem sceptyczny, czy Ona

Da radę, no bo przeważnie

Przejeżdżamy odległości

Naprawdę dosyć poważne.

 

Zwykle jeździmy trzydzieści

Kilometrów, czasem więcej.

Takie odległości dla Niej

Nie są najodpowiedniejsze.

 

Co prawda, kiedyś, w młodości

Dość znaną sportsmenką była

Lecz przecież siedemdziesiątka

Na pewno swoje zrobiła.

 

I… wreszcie pojechaliśmy.

Po pierwszej godzinie jazdy,

A potem dwa razy znowu,

Były przystanki… prawdy.

 

Musieliśmy  robić postój…

Dla nas, no bo narzucała

Tak dużą prędkość przejażdżki,

Że Młódka nie nadążała!

 

Stówka

Jestem z synkiem nad jeziorem.

Na plaży od kilku godzin

Budowaliśmy zamczysko

Z piachu, kamyków, łozy…

 

Były tam fosa, wieżyczki,

Mury i nawet ogródek.

Siedzieliśmy podziwiając

To, co zbudowane z trudem.

 

Chwilę później podbiegł chłopak

I nagle wskoczył w sam środek.

Zburzył w jednym mgnieniu oka

Calutką naszą budowę.

 

Chwilę później jego mama

Ubrana mimo spiekoty

Podeszła do nas i milcząc

Rzuciła pięćdziesiąt złotych.

 

Zdziwiona, że nie przyjęłam,

Spytała: „Czy wystarczy sto?”

Skąd się tacy ludzie biorą?

Buta, pycha i wyniosłość.

Dwie połówki

Zakochałam się na zabój.

W bardzo przystojnym kolesiu.

On niczym nie przypominał

Znanych mi dotąd „obwiesiów”.

 

W pewnej chwili niespodzianie

Wpadło do mej małej główki,

Że pasujemy do siebie

Jak jabłuszka dwie połówki!

 

Czar prysł, kiedy On przedstawił

Mnie swym obojgu rodzicom.

Okazało się, że matka

Jest cholerną „piekielnicą”.

 

Znałam ją z poprzedniej firmy,

Z której za to wyleciała,

Że prześladowała ludzi:

Dokuczała, sekowała…

 

Zupełnie nie kryłam się z tym,

Że to ja na nią doniosłam.

Natychmiast mnie rozpoznała,

Stała butna i… wyniosła.

 

Odwróciła się na pięcie.

Nawet ręki nie podała.

Zrozumiałam, że „połówki”

Po prostu… poszatkowała.