500+

Razem z żoną prowadzimy

Dom Dziecka zwany Rodzinnym.

Nie powiem gdzie, bo postronni

Znać adresu nie powinni.

Trafiają do nas dzieciaki

Zabrane przez Rodzinny Sąd

Rodzicom, którzy dotychczas

Popełnili niejeden błąd.

 

Patologiczne rodziny

Zaniedbywały swe dzieci

Nie pamiętam, żeby kiedyś

Ktoś przyszedł, by je odwiedzić.

Staraliśmy się dać dzieciom

Dzieciństwo w miarę normalne,

Żeby zapomniały dawne

Przeżycia smutne, brutalne.

Niektórzy wychowankowie,

Są już ludźmi dorosłymi,

A kilkoro z nich już nawet

Swe założyło rodziny.

 

Żyliśmy sobie w spokoju

Z naszą przybraną gromadką.

Ja jestem ojcem rodziny,

A moja żona ich matką.

 

Nagle od pierwszego kwietnia

Odnaleźli się „rodzice”.

Koczowali obok domu.

Niektórzy, to nawet krzykiem

Obiecywali, że nigdy

Swoich dzieci nie opuszczą,

Że każde będzie najlepszym

Tatuśkiem albo mamuśką.

 

Czasem w nocy wydzwaniali

Z pogróżkami, że niebawem

Siłowo dzieci odbiją,

Choć jest to niezgodne z prawem.

 

Chowali się w gęstych krzakach

Pod dotąd spokojnym domem

Brudni, śmierdzący, nierzadko

Upojeni alkoholem.

Obiecywali, że będą

Znów kochającą rodziną.

Że kochają i że właśnie

Powód rozłączenia minął…

 

Policja rozkłada ręce.

Atmosfera wciąż nerwowa.

Dzieciaki są wystraszone,

Nie mogę wyzbyć się obaw,

Że w ich główkach odżył koszmar.

Znów w zobojętnienie wpadły.

Są wystraszone, nieufne.

Nasza praca poszła w diabły!!!

Dodaj komentarz