„Bardzo cenię moją żonę”-
To słowa zapożyczone
Od faceta, co przed laty
Był w wieku mojego taty.
Na podwórku pod kasztanem,
Ten facet siedząc przy wódce
Wyznał, że kocha się w młódce
Na zabój, prawie na amen.
Żona o tym się nie dowie,
Bo to jej pogorszy zdrowie.
Zresztą, on jej już przysięgał,
Nie będzie znów innej „gęgał”!
Tak więc, chociaż zaszły zmiany,
Jednak nie będzie zamiany,
Bo to wymaga rozwodu.
A on przecież jest katolik.
Choć drugą butelkę „golił”,
Przywalił łapami w stolik
I „czknął” na całe podwórko:
„Trudno mi jest żyć z tym grzechem,
Więc się dowiedz żono, córko,
Jaki Wasz tatko “jest w dechę”!
Słowa odbiły się echem
I dotarły też do żony.
Ale facet był zdziwiony,
Kiedy szanowna małżonka
Wzięła coś na kształt toporka
I pogoniła potworka
Na oczach mojego taty –
Chyba do tej małolaty.
Dzisiaj mi się przypomniało,
Że sam jestem takim tatą.
Lat mam już więcej, niż mało.
Żywię się ZUS-owską ratą.
Żonę też mam, a jakże;
Posunięta w latach także.
Również stypendystka ZUS-u
Z wolnej woli, nie z przymusu.
Cenię bardzo moją Żonę
Przed półwieczem poślubionę,
To mój przyjaciel najszczerszy
I wielbiciel moich „wierszy”.
Gdyby ktoś, nawet bez wódki,
Chciał dać za Nią jakieś młódki,
To nie pójdę na wymianę,
Bo wiem, co za Nią dostanę.
Dziś urządza się castingi,
Obowiązkowe są stringi,
Nikogo to nie obchodzi
W jakim worku kociak chodzi,
Co ma w środku kandydatka,
Czyżby to naprawdę gratka ?
Na koniec powiem bez lęku
Taki lekki, mały żarcik:
Lepsza stara żona w garści
Niż jakaś młódka na sęku!