Kontrolerzy są rozliczni.
Jedni grzeczni i spokojni,
Drudzy z brakami kultury,
Inni do wszystkiego zdolni.
Miałem kiedyś tę możliwość
Spotkać duet kontrolerów,
Których już znało pół miasta
Z robionych przez nich numerów.
Scenka była wręcz stylowa.
Obok mnie siedziała pani,
Którą za nadmiar urody
Dokładnie kontrolowali.
Od razu ją obrzucili
Drwiącymi epitetami
I nawet się posunęli
Do popychania rękami.
Lecz ona całkiem spokojnie
Sięgnęła do swej torebki
Wyciągając coś w rodzaju
Saszetki albo sakiewki.
Pokazała to z uśmiechem
Uprzejmie przepraszającym,
Że w środku jest nieporządek
Bardzo kompromitujący.
Były tam pliki biletów
Rzeczywiście skasowanych.
Kontrolerzy patrzą na to
Z lekkim grymasem przygany.
Zaczęła szukać biletu
Koniecznie z właściwą datą
Zerkając na nich spod oka
Ciekawa, co oni na to…
Dwa „kanary” już są pewni,
Że pani nie ma biletu,
A twierdzenie, że posiada
To tylko przejaw tupetu.
Odebrali jej saszetkę.
Każdy bilecik sprawdzali,
Ale tego jedynego
Pechowo nie odszukali.
Pani patrzyła z ukosa
Spokojnie, bez drgnienia powiek
Jak szukają „w stogu siana
Igły” spoceni panowie.
Kiedy już wszystkie sprawdzili,
Pani wyjęła z kieszeni
Ten „zaginiony”, właściwy.
I tak skończyła happening.