Dzisiaj nareszcie się poznam
Z partnerką mojego ojca.
Przyjedzie do nas koleją
I ja odbiorę ją z dworca.
Prosił mnie o to mój tata.
Wypadło mu coś pilnego,
A nie ma nikogo bardziej
Ode mnie zaufanego.
Mówił mi, że obie mamy
Z sobą też dużo wspólnego
I na pewno ją rozpoznam.
To nie będzie nic trudnego.
Pociąg przyjechał. Wśród ludzi
Nie widzę jednak tej pani.
Żałuję, bo mego ojca
Ta sprawa na pewno zrani.
Czyżby już strzeliła focha
Moja niedoszła macocha?
Dzwonię do ojca i mówię,
Że ona nie przyjechała.
Nie wysiadła żadna pani,
Która by czterdziestkę miała.
Nie uwierzył, więc tłumaczę
Coraz głośniej. Prawie krzyczę,
Że jadę zaraz do domu.
Przykro mi, że wracam z niczym.
Kilka osób to słyszało.
Jedna zareagowała.
Biegła z torbą w moją stronę
I ręką krewko machała.
„To na mnie czekasz, – wołała –
Moje imię to Monika”!
Znieruchomiałam jak skała.
W moją stronę podążała
Dziewczyna z mojego… rocznika.