Zmarła żona mego brata.
Młoda to była kobieta.
Oszczędzę bliższych szczegółów,
Bo byłbym popełnił nietakt.
Po pogrzebie, na cmentarzu
Doszła do Niego znajoma
I ni z gruszki, ni z pietruszki
Gadała jak nakręcona.
Zaczęła mu proponować,
Żeby zapoznał jej córkę,
Bo z niej bardzo dobra partia
I w dodatku… ma figurkę!
Brat był w takim wielkim szoku,
Że nie wiedział, co powiedzieć.
Rozpłakał się biedaczysko,
A baba za nim wciąż lezie.
Pogoniłem tą znajomą,
Bo to rzecz niewybaczalna,
Żeby w tych okolicznościach
Była aż taka nachalna.
Wieczorem do mnie dzwoniła
Bardzo mocno roztrzęsiona,
Że została dziś przeze mnie
Bezpodstawnie obrażona.
Przecież to jest człowiek wolny.
Ona córkę swatać musi,
Żeby jakaś lafirynda
Nie zabrała go Martusi.