Moja matka, kiedy może,
Że złością mi wypomina,
Że jej porażki życiowe
To jedynie moja wina.
Nienawidzi mnie, bo jestem
„Owocem” młodzieńczej wpadki
Z nieznanym bliżej chłopakiem
Podczas jedynej ich randki.
Straciła przeze mnie wszystkie
Szanse na porządne życie.
Gdyby mogła, to tą ciążę
Usunęłaby gdzieś skrycie.
Ale nie zrobiła tego
Z tego względu, że jej mama
Obiecała, że nie będzie
Zostawiona z dzieckiem sama.
Rzeczywiście babcia z dziadkiem
Wychowali mnie bez matki,
Bo na mnie nie mogła patrzeć.
Na mój widok „miała drgawki”!
Choć Im się nie przelewało
Dali mi wszystko, co mogli.
Po mojej maturze jednak
Po kolei zaniemogli.
Zostałam sama jak palec.
Skończyłam studia, mam pracę.
Mam samochód dobrej marki,
A od roku nawet daczę.
Nagle znalazła się … matka.
Nigdy nie przypuszczałam, że
Ja, dwudziestopięciolatka,
Kiedykolwiek ją zobaczę!
Poza tym, że mnie rodziła,
Absolutnie nie wiedziała,
Co się działo przez te lata.
Przecież mogła, lecz nie chciała!
Teraz właśnie ta zakała
Bardzo przewrotnie uznała,
Że nie miałabym niczego,
Gdyby mnie nie urodziła.
I ona właśnie dlatego
Żąda ode mnie wypłaty
„Stypendium rodzicielskiego”.
To ma być zapłata za trud,
Który ona ponosiła,
Kiedy to przez długie lata
Samotną matką mi była.
…No i teraz to że żyję,
Ze złością mi wypomina…