Jechałem spokojnie traktorem
Holując beczkę z gnojówką.
Mam ekologiczną farmę,
Taki nawóz – samo zdrówko!
Chciałem ją wylać na pole.
Jesień już była na dworze.
Zawsze swe pole przed zimą
Tą gnojowicą nawożę.
Jechałem wolno, ostrożnie.
Droga nie była najlepsza.
Jakiś debil jechał za mną,
Do przodu nie mógł się przepchać.
Ciężko było manewrować,
Bo droga bardzo nierówna
I nie chciałem, by o niego
Zahaczyć zbiornikiem g**na.
On „siedział mi na zderzaku”.
Ciągle mi „długimi” świecił.
Mógł wyprzedzać, miał pas wolny,
Bo nikt nie jechał naprzeciw!
Wkurzyłem się i „niechcący”
Załączyłem „spryskiwanie”,
Ciesząc się, że prześladowcy
Spuściłem porządne lanie.
On rzeczywiście wyglądał,
Jakby rozbił się o klozet.
Jednak później wyszło, że jest
Utajnionym… radiowozem.