Trafiłem ze znajomymi
Na imprezę karaoke.
Nigdy na takiej nie byłem.
Proponują, idę, OK!
Weszliśmy, a tam wodzirej
Zachęcał wszystkich do śpiewu.
Mówił, że każdy z nas może
Zaśpiewać dowolny przebój.
Zdając sobie z tego sprawę,
Że słoń mi wdepnął na ucho
I fałszuję wszystkie dźwięki,
Zaśpiewałem „całą duszą”.
Miałem z tego niezły ubaw,
Że o znajomych nie wspomnę.
Po chwili podszedł wodzirej
I wziął mnie w miejsce ustronne.
Mówił, że śpiewam jak koza
I jak spróbuję ponownie,
To ochroniarz mnie wyrzuci
Jednym kopem w moje… spodnie.