Podjazdy, podchody

na mel. Przybyli ułani pod okienko…

Podjechał raz ułan pod okienko

I stuka, i puka jedną ręką.

Bo w drugiej on trzyma długą lancę,

Którą chce pokazać swej Bogdance.

 

A lanca czerwona w dłoni leży.

Że on ją użyje nikt nie wierzy,

Bo cienka i wiotka drży na wietrze,

Gdyż dżdżyste i drżyste jest powietrze.

 

W izdebce nie można jej pomieścić

A ręka ułana wciąż ją pieści.

On z pieszczot nie umie zrezygnować

Więc dziewkę na dworze chce całować.

 

Lecz jak tu ją jedną ręką tulić,

Kiedy się do lancy druga czuli,

A lanca przeszkadza tej biduli

I mocno jej haczy brzeg koszuli.

Kiedy chcesz pannę kochać

                                        goręcej,

Musisz mieć wolne obydwie ręce.

Rzuć lancę i także wyrzuć lejce,

A panna utuli cię w podzięce.

 

Rzuć konia i lancę złam na dwoje,

To panna się zgodzi na podboje.

Bo żadna kobieta nie pozwoli,

Jak kochaś na boku coś… miętoli.

Dodaj komentarz