Studiuję na trzecim roku
Na zagranicznej uczelni.
Pierwszy termin letniej sesji
Wcale nie jest taki letni.
Nie dość, że przypada w kwietniu,
To jeszcze nie ma poprawek.
Jedno podejście niezdane
I dostajesz kopa w zadek.
Na pierwszy w sesji egzamin
Jechałem jak zwykle metrem.
Gdy wysiadałem z wagonu
Ktoś mi w łeb przywalił wściekle,
Wyrwał torbę i uciekł.
Miałem w niej indeks i piórnik.
Portfel zawsze mam w kieszeni;
Nie nacieszył się rozbójnik.
Oczywiście na egzamin
Nie wpuszczono mnie wogóle.
Całe zdarzenie Policja
Opisała w protokole.
Zaniosłem go na uczelnię
Z prośbą o nowe terminy
Egzaminów letniej sesji.
Lecz daremny mój optymizm.
Po dwóch tygodniach czekania
W napięciu nerwów do granic
Znalazłem w skrzynce na listy
Mój indeks oczekiwany.
Cieszyłem się przekonany,
Że już koniec mych przykrości.
Niestety wyrwano zdjęcie,
Oraz, chyba w wielkiej złości
Że w torbie nie było kasy,
Wewnątrz na każdej stronicy
Wysmarowano mazakiem
Wielkie, ohydne ku**sy
Teraz sam zniszczę ten indeks.
Nikomu go nie pokażę.
Poczekam na indeks nowy.
Do tego czuję odrazę.