Karma po polsku

Zarobkuję w Mc Donaldzie.

Dziś miałam dyżur na sali.

Byłam świadkiem, kiedy koleś

Pomógł miłej, starszej pani.

Zaniósł jej tacę na miejsce,

Które już wcześniej zajęła.

Pani bardzo dziękowała.

Mnie także powieka drgnęła.

 

Kiedy zamówił nuggetsy,

Czułam doń dobre emocje

I „niechcący” mu wydałam

Większą, niźli zwykle, porcję.

 

Koleś, gdy już zjadł posiłek,

Podszedł do mnie i zagadał,

Ale nie żeby dziękować,

Że smaczna była biesiada.

Wyśmiał mnie, że mam kłopoty

Z policzeniem aż do pięciu

I tylko w McDonald jest praca

Dla takich jak ja beztalenci.

 

A podobno karma wraca,

Ale dziś się odmieniła.

Dobry czyn nie wrócił szczęściem.

Zwykła,  ludzka złość wróciła.

To nie była dobra karma.

W jego oczach była wzgarda.

 

Wychodząc głowę odwrócił.

Uśmiechając się wzgardliwie.

Patrzył sekundę za długo

I… „wylądował” na szybie.

Dodaj komentarz