Pracuję w sklepie spożywczym.
Któregoś dnia się zjawiła
Paniusia z yorkiem pod pachą.
Ja jej drogę zagrodziłam
Informując kulturalnie,
Że wprowadzanie tu zwierząt
Jest wzbronione, nielegalne,
Bo insekty, bo nieświeżo…
Najważniejszy był argument,
Ta najważniejsza z przyczyn:
Wykrzyczałam klientce, że
Szef tu sobie psów nie życzy!
Paniusia strzeliła focha.
Wzięła tego psa na ręce
I nim się zorientowałam,
Umieściła go we wnęce
Stojaka, tam gdzie pieczywo.
Zaraz wyskoczyłam do niej
Z krzykiem „co babo wyprawiasz,
Zaraz cię z tym psem pogonię”!
Ona patrzy się i śmieje
Zachwycona bardzo sobą.
Zabrała pieska i wyszła
Z dumnie podniesioną głową.
Pieczywo do wyrzucenia,
Stojak do dezynfekcji,
Żeby sklep zabezpieczyć przed
Rozprzestrzenieniem infekcji.
No i jeszcze całą zmianę
Klientom wyjaśniać trzeba,
Dlaczego dzisiaj, w sobotę
Nie mogli zakupić chleba!
Nagranie z monitoringu
Do prokuratora trafi.
Szef jest pewien, że ją znajdą
I zapłaci mu za straty.