Skończyłam już czternaście lat.
Mieszkam razem z rodzicami.
Jestem już prawie dorosła.
Od pół roku noszę… stanik.
Żyję w malutkim miasteczku.
Jest tam poczta i plebania.
Mamy też swój Urząd Miasta.
Przy sklepie czynna kawiarnia.
Tak jak w innych miejscowościach
Głównym miejscem jest plebania.
Przy niej działa razem z księdzem
Nasza rada parafialna.
Tydzień temu ksiądz ogłosił,
Bo on robi to corocznie,
Zbiórkę ubrań dla ubogich,
Która zaraz się rozpocznie.
Nie można już było zwlekać,
Bo nadchodzi wczesna zima
I pośpiech bardzo wskazany;
Sorry, taki mamy klimat…
Zbiórka trwała prawie tydzień.
Wczoraj właśnie się skończyła.
Trzeba dary posortować,
Do pomocy się zgłosiłam.
Razem z innymi paniami,
Już od wczesnego ranka
Przybiegłam na plebanię
Segregować palta, wdzianka…
Zanosiło się, że praca
Będzie trwała całą dniówkę
I dlatego wszystkie mają
Jakieś jadło w reklamówce.
Gdy zaczęłyśmy sortować.
Zdarzyło się coś, w co nigdy
Nie mogłabym uwierzyć.
Panie pracujące ze mną
Najlepsze sztuki odzieży
Zamiast umieszczać w pudle
Chowały do reklamówek.
Powiedziałam o tym księdzu.
Uwierzył, lecz z dużym trudem.
Poszedł ze mną do „sortowni”
I sprawdził zawartość toreb.
Choć kręciły, to że kradły
Udowodniono bezspornie.
Ksiądz zaraz zamknął sortownię
Żeby kradzieże ukrócić.
Nie zgłosił tego policji,
Lecz baby z Rady wyrzucił.
One jednak zadziałały
Wśród kumoszek i rodziny.
Dziś moja matkę spotkały
Głupie uśmieszki i drwiny.
Ktoś rozpuszczał głupie ploty
Że nasz ksiądz jest pedofilem,
A jej córeczka, czyli ja
Jest jego seksi pupilem.
Inny obraz też już krąży,
Że ja, ta smarkata ździra,
Jestem jego nałożnicą
I winem się z nim upijam.
Skończył się mój etap życia
Bezgrzesznego i ufnego.
Poznałam czym jest naprawdę
Tak zwana miłość bliźniego!!!