Już zapomniałam jak długo,
Jestem chora na depresję.
Są okresy normalności
I nawrotów długie sesje.
Tą normalnością niestety
Nie mogłam się długo cieszyć.
Lądowałam w psychiatryku
Na dosyć długie okresy.
Każdy kolejny jej nawrót
To w mej świadomości pustka.
Niby żyjesz, lecz nie czujesz.
Ta choroba to oszustka.
W tym czasie me koleżanki
Miały mężów, dzieci, pracę.
Ja, prawie czterdziestolatka,
Szanse na normalność tracę.
Kilka nieudanych związków.
Praca także niezbyt fajna,
A w niej mobbing, wyzywanie.
Atmosfera wręcz koszmarna.
Miotałam się nieustannie,
Co mam ze swym życiem. zrobić
Miałam szczęście. Przez dwa lata
Nie było wznowy choroby.
Poznałam fajnego pana.
Przypadkiem, tak jakoś wyszło.
Minął rok i zaczęliśmy
Układać plany na przyszłość.
Dostałam też pracę marzeń.
Szczęście złapałam za nogi.
Byłam pewna, że od losu
Już nic złego mi nie grozi.
Po jakimś czasie dość często
Zaczęła mnie boleć głowa.
Bóle wciąż się nasilały.
Nie zamierzałam chorować.
Poszłam zaraz do lekarza.
Po badaniach jest diagnoza:
To guz mózgu, lecz niestety
Nie można go zoperować,
Bo nie przeżyję zabiegu.
Po miesiącu zmarł mi ojciec.
Starszy już był, chorowity.
Miał tętniaka na aorcie.
Zostałam sama na świecie
Znów pacjentka psychiatryka.
Narzeczony mnie zostawił,
Nie mógł udźwignąć ryzyka.
Z pracy też jestem zwolniona,
Bo z frekwencją nawalałam.
Doprawdy to nie jest życie,
Jakiego dla siebie chciałam.