Opowieść wigilijna

Jestem zupełnie samotna.

Zginęła  rodzina cała

W wypadku na autostradzie.

Jedynie ja ocalałam.

 

Nigdy z tej tragicznej sprawy

Nie robiłam tajemnicy.

Sama sobie daję radę.

Nie muszę na innych  liczyć.

 

Pracuję w niewielkiej firmie.

Mam dla wszystkich dobre słowo

I grono dobrych przyjaciół.

No i wreszcie jestem zdrową!

 

Niespodzianie w zeszłym roku

Szef przywołał mnie do siebie

I zaprosił  na wigilię.

Czułam się jak w siódmym niebie!

Napomknął, że mi współczuje,

Nie powinnam być samotna.

W tym szczególnym dniu dla wszystkich

Starczy chleba z jego bochna.

Zawsze ma wolne nakrycie,

Bardzo chętnie mnie ugości.

Czuje potrzebę, by ludziom

Przysparzać samych radości.

 

Zdecydowałam, że przyjdę

Dziękując za zaproszenie.

Byłam tak bardzo szczęśliwa,

Że mogłabym górę przenieść!

 

Przyszłam w umówionym czasie

Z pachnącymi pierniczkami,

A szef z małżonką na ganku

Czekali na mnie… ubrani!

 

Wzięli po parę pierniczków

Mówiąc, że w ostatniej chwili

Proszono ich do znajomych

I… już się trochę spóźnili!

 

Pytają, czy mogę dzisiaj

Mieć baczenie na ich dzieci.

Wigilia to dzień szczególny,

Czas z nimi szybko mi zleci.

 

Nim zdążyłam coś powiedzieć,

Na ganku  już ich nie było.

Odjechali nie czekając,

Tylko z „rury się dymiło”.

 

Jak by tego było mało,

W tym roku również dostałam

„Zaproszenie na wigilię”,

Lecz się… nie zdecydowałam.

Dodaj komentarz