Mój bardzo dobry znajomy
Wracał z rodziną z wakacji.
Żona i dwójka dzieciaków
Nabawiły go frustracji,
Bo narzekali, że późno
I już są bardzo zmęczone.
Jego znów denerwowało,
Że się musiał zatrzymywać
Na „si” lub kupkę co moment.
Kiedy miał już tego dosyć,
„Do dechy” pocisnął gazem,
By szybciej jechać. Niestety,
Policjant stanąć mu każe!
Za przewinienie jest kara.
Sześć punktów i dwieście złotych.
Kumpel dyskutował z „władzą”,
Bo płacić nie miał ochoty.
W pewnej chwili przez okienko
Wszyscy usłyszeli słowa
Wykrzyczane przez córeczkę:
„Tata loda! Tato loda”!!!
Złapała ojca za rękę
Wychyliwszy się przez okno.
Wołała tak dłuższą chwilę
Mocno go za palec ciągnąc.
Policjant zaczął już „mięknąć”,
Lecz ojciec stracił cierpliwość.
Nachylił się do córeczki
Próbując wymusić rygor.
„Skąd ja ci tu loda wezmę”?
Ze złością małej wycedził.
Mała naburmuszyła się
Pokazując ojcu język.
Spojrzała na policjanta.
Język wysuwa i chowa.
„Tato, mówiłeś niedawno,
Że policja to jest banda,
Co ci może zrobić loda”!