Czyścioch

Mój mąż przez cztery godziny

Pucował swój samochodzik.

Wyczyścił nawet bagażnik.

Potem dumny jak paw chodził.

Rzadko to mu się zdarzało,

Bo przeważnie mył go w myjni.

Wieczorkiem powiedział do mnie:

„Chodź, cudo to obejrzyjmy.”

 

On zszedł pierwszy do garażu.

Ja jeszcze byłam na piętrze.

Nagle z dołu słyszę wrzaski;

To mój małżonek tak się „drze”!

Jak tylko mogłam najszybciej,

Zbiegłam krzykiem ponaglana.

Wrzeszczy mój mąż rozzłoszczony,

A powód? To zwykły banał.

 

Jakimś cudem dwa gołębie

Dostały się do garażu.

Nie umiały z niego uciec.

No, przynajmniej nie od razu.

Gdy latały strachem gnane,

To rozwolnienia dostały.

I to jest jedyny powód,

Że samochód „pochlapały”.

Dodaj komentarz