Wskoczył…

Przez calutką noc padało.

Więc nie mogłem wsiąść do auta.

Kałuża broni dostępu.

Ale sprawa dla mnie łatwa:

 

Zamek otworzę alarmem.

Potem tylko klamkę sięgnąć

I drzwi otworzyć szeroko.

Jeszcze nie tak źle jest ze mną!

Muszę skoczyć na próg auta,

Potem już wlezę do środka.

Nawet o tym nie myślałem,

Że coś złego mnie tam spotka.

 

Skoczyłem, ale ramieniem

Walnąłem w obrzeże dachu.

Nie mogłem niczego chwycić.

Nic nie wyszło z moich rachub.

Wpadłem jak długi w kałużę.

Błoto pryskało na strony.

Wygramoliłem się w końcu

Od stóp do głów pomoczony.

 

Kilku sąsiadów patrzyło.

Jeden z nich powiedział do mnie

„Czy od strony pasażera

Wejść nie byłoby wygodniej?

Tam nie ma żadnej kałuży.

Po co Panu ta skakanka?

A poza tym troszkę szkoda

Zabłoconego ubranka”.

Dodaj komentarz