Powracaliśmy z wakacji
Całą rodzinką do domu.
Tato prowadził, ja spałem,
Bo uśpił mnie mrok wieczoru.
Ocknąłem się, gdy staliśmy
Chwilę na czerwonym świetle.
Jeszcze całkiem nie zbudzony
Wykazałem błędny refleks.
Myślałem, że już jesteśmy
U celu podróży naszej.
Wysiadłem, by rozładować
Ciuchy, walizy i tasze.
Rodzina siedząca z tyłu
Nie kwapiła się mi pomóc.
Ojciec patrzył też zdumiony.
Jeszcze daleko do domu!
Dopiero wtedy, kiedy ktoś
Krzyknął: „zejdź z drogi ty ćwoku”!
Połapałem się, że przy mnie
Pełno samochodów wokół…
To nie jest podjazd przed domem,
A ja, prawie jak lunatyk,
Chodzę wokół samochodu.
Zaspany wszystko potrafi!