W autobusie miejskiej linii
Naraziłem się sąsiadce
Za to, że gdy ona stała,
To ja siedziałem na ławce.
Nakrzyczała, że ja – młody
Zostałem źle wychowany,
Bo siedzę, gdy obok stoją
Kobiety, niewiasty, damy…
Powinienem ją poprosić,
By usiadła choć na chwilę.
Postąpiłbym kulturalnie,
Grzecznie, z kindersztubą, mile.
Zdziwiłem się, bo ta babka
Nie ma pięćdziesiątki nawet.
Ale grzecznie przeprosiłem
Za niezamierzoną gafę.
Ustąpiłem jej swe miejsce.
Ona siadła, ja powstałem
I ostatnie trzy minuty
Na „stojaka” przejechałem.
Wracałem tramwajem ze szkoły
I znów, zupełnym przypadkiem,
Zobaczyłem wsiadającą
Tę samą, co rano, sąsiadkę.
Prosiłem, żeby usiadła.
Wydarła się na mnie znowu,
Że „nie jest jeszcze tak stara,
Więc siadać nie ma… powodu” !
Bardzo dziwna to kobieta,
Bo wciąż robi z siebie „teatr”.
Współczuję jej małżonkowi;
Łatwego życia z nią nie ma!