Windą do nieba?

Utknąłem w zepsutej windzie

Z mamą i jej bliźniakami.

Przez  męczące dwie godziny

Tkwiliśmy między piętrami.

 

Każdy myślałby, że dzieci

Zachowały się nieznośnie.

One spały cały ten czas

Słodko, doprawdy rozkosznie.

 

To matka dała popalić!

Chyba miała klaustrofobię,

Bo przez cały czas płakała;

Myślałem, że nie wyrobię!

 

W przerwach pomiędzy spazmami

Nawijała na okrągło,

Żeby „koniecznie się modlić,

Aby Bóstwo nam pomogło.

Nie mamy znikąd pomocy.

Wołać do Boga musimy,

Bo zabraknie nam powietrza

I wszyscy się podusimy”!

 

Wcześniej już wezwałem pomoc

Poprzez numer ratunkowy.

Ludzie nam przyszli z pomocą.

O Bogu nie było mowy…

 

Dodaj komentarz