Wracałem z wczasów do domu.
Dwie godziny już jechałem.
Nagle natura wymogła,
Że zatrzymać się musiałem.
Do MOP[1] miałem niedaleko,
Więc nie było kłopotliwe
Ulżyć naturze, bo przecież
Tam znajdę porządny kibel.
Niestety, wszystkie zajęte.
Szkoda, że nie miałem farta.
Po dłuższej ktoś wyszedł.
Jedna kabina otwarta!
Ale dwóch na nią czekało.
Obok mnie stał mały chłopiec.
Jego zachęciłem gestem,
By przede mną usiadł w klopie.
Pokręcił przecząco głową.
Pierwszy wszedłem do kabiny.
Potem umyłem ręce i
Zwolniłem ją już po chwili.
Chłopczyk nadal czekał, ale
Teraz z tatą razem stali.
Facet wielki, aż strach patrzeć.
Wyraźnie na mnie czekali.
Chłopiec podniósł w górę rączkę
I powiedział stojąc przy nim:
„To ten pan prosił przed chwilą,
Żebym wszedł z nim do kabiny”.
[1] MOP- miejsce obsługi podróżnych