Byłem kiedyś na lotnisku.
Wylatywałem służbowo.
Nagle zobaczyłem laskę
Śliczną, piękną, zjawiskową!
Taszczyła wielką walizę
W stronę schodów w wielkim trudzie.
Ja miałem bagaż podręczny
Byłem swobodny, na luzie.
Zaoferowałem pomoc.
Spojrzała jak na szaleńca,
Kretyna lub imbecyla,
Który nie wie w co się wkręca.
Powiedziała: „Spoko, chłopie.
Zdrowia twojego mi szkoda…”
I walizę bez pomocy
Wniosła na piętro po schodach.