Chodziłem sobie po sklepie
Rozglądając się wokoło
Już chyba z piętnaście minut,
Bo „OBI” to przecież moloch.
Nagle wychodząc z alejki
Na starszego pana wpadłem.
Prosiłem o wybaczenie
Za to napadnięcie nagłe:
„Najmocniej przepraszam, ale
Pana całkiem nie widziałem”…
Jeszcze nie skończyłem zdania,
A już podskórnie wiedziałem,
Że to fatalny dobór słów.
Pan był niewidomy, ale
Uśmiechnął się w moją stronę
Niezdenerwowany wcale
I powiedział do mnie grzecznie:
„Zbyt pewnie maszerowałem
I bardzo przepraszam, że też
Całkiem pana nie widziałem”.