Objazd

Mieszkamy w dość dużym mieście.

Nazwa jest tu bez znaczenia.

Ale zdradzę to, że u nas

Rządzi niepodzielnie… „Chemia”!

 

Ludzie nieźle zarabiają.

Widać to na każdym kroku.

Ponoć ponad dwa tysiące

Aut przybyło w zeszłym roku!

 

Ja z mężem też mamy auto.

Nie jest nówką, lecz na chodzie.

Jeździmy wszędzie, gdzie chcemy.

Zdarza się to prawie co dzień.

 

On prowadzi, ja „kieruję”,

Nie muszę mieć prawa jazdy.

Kierowanie jest trudniejsze,

Za kółkiem usiądzie… każdy.

 

Kiedyś niedaleko domu

Karambol blokował przejazd.

Nie było drogi do chaty.

Pojawiła się  nadzieja,

Gdy mąż stwierdził, że na pewno

Dotrze do domu objazdem,

Którym kiedyś często jeździł.

Przysięgał, że mówi prawdę!

 

Mimo mojej kontestacji

Uparł się i ruszyliśmy.

Wśród pól jechało się nieźle,

Ale gdy w las wjechaliśmy,

„Na amen” zakopał się w piach.

Koła ugrzęzły po osie.

W sypkim piasku buksowały

Jak motocykl w motocrossie.

 

Jednak, gdy „na amen” utknął,

To przyznał tym razem szczerze,

Że jeździł tędy dość często,

Ale tylko na… rowerze.

Dodaj komentarz